Cukru w lukrze ponad sto procent. Aż lepią się od niego powieki podczas czytania. Nie byłoby tak źle, bo nawet słodkie nie zawsze zemdli, jeśli się odpowiednio dawkuje, ale żeby aż tak płytko potraktować całą historię?
Byłam przekonana,że to będzie lekka, ciepła powieść, tak jak zakładałam po opisie idealna na śnieżne dni, by ukołysać moje zmysły, a tu znów frustracja. To, że przewiduje się lekko płynąca treść nie oznacza, że czytelniczki oczekują naiwnej fabuły, z kiepsko skomponowanymi dialogami, które najczęściej nie spełniają swojej funkcji, będąc niedokończonymi rozmowami bohaterów na tematy, nawet jeśli są istotne to w sposób błahy potraktowane oraz niedopracowanymi osobowościami postaci. "Garść pierników.." to literacki odpowiednik seriali telewizyjnych naszpikowanych sztucznymi rozmowami, wciąż o tym samym, bo i problemy są w nich z jednego szablonu wycięte.
To prawda, że od tego typu powieści oczekuje się przede wszystkim klimatu, który otuli nas swoją aura, da wiarę w coś, co realizuje się, jak za sprawą magii. Jednak niekoniecznie spotka nas to w przypadku tej konkretnej książki Natalii Sońskiej. Nie potrafię wzruszyć się sztampowo wyreżyserowaną fabułą. Trudno mi nawet zdobyć się na pozytywne emocje względem głównej bohaterki. Cała treść topi się w banale, a co mądrzejsze stwierdzenia, są jak dopiski na marginesie robione ręką kogoś. Zresztą w przypadku "Garść pierników, szczypta miłości" szwankuje nie tylko zawartość treści, ale też sposób jej budowania. Od razu rzuca się w oczy niedopracowanie; brak umiejętnego lawirowania między opisami, a dialogami. Dlatego to co winno budzić zaciekawienie nierzadko wywołuje zgrzytanie zębami.
Wykreowanie Hanki na singielkę jest całkowicie sztuczne. Oczywiście każdemu może zdarzyć się zmiana poglądów, a nawet przejście z jednej skrajności w drugą, ale ja w tą szybką przemianę nie uwierzyłam. Gdyby było podane uzasadnienie, wyłuszczone motywy takiego działania, to byłoby zrozumiałe. Niestety, nie uwierzyłam przede wszystkim w pierwotną kreację bohaterki, która w rozmowach z mężczyznami ujawniała kompleksy, a nie silną postawę osoby dobrze czującej się z własnymi wyborami. A poznanie się Hanki z Wiktorem to zafundowanie nam kolejnego utartego schematu. Nawet to w jaki sposób się komunikują, nie pozostawia czytelnikom złudzeń, jak to wszystko dalej się potoczy. Stąd odbieram tę książkę jak romans nastolatków, chociaż dotyczy dorosłych ludzi i to ze zobowiązaniami. Wszystko między obojgiem dzieje się błyskawicznie i nawet dzieci Wiktora nie są w stanie wyhamować akcji. Idylla szybko zostaje osiągnięta, a lukier już lekko rozpuszczony kapu kap... dokleja nam powieki.
P.S.
Przeczytałam sobie kilka opinii (na LC) i to co mnie zaskakuje to proporcje, gdzie w zdaniach innych odnajduję krytykę, podkreślenie niemal w każdej, iż jest to książka przewidywalna, momentami nudna, dość słodka, ale szybko się czyta, więc i tak najczęściej otrzymuje po 7 gwiazdek.
Hmmm.. rozumiem z tego, że jest bardzo dobra, pomimo iż taka kiepska;)