„Skrzydła gniewu”, drugi tom cyklu „Trylogia Magistrów” C.S. Friedman, w pełni dorównuje poprzedniemu tomowi, a momentami nawet go przewyższa. Stare, znane z pierwszej części wątki są kontynuowane, niektóre z nich w dość zaskakujący sposób (wątek Siderei, królowej Sankary), inne zostały uzupełnione o „tło historyczne”, rzucające zupełnie nowe światło na dzieje powieściowego świata. I o ile z pierwszego tomu można było wynieść obraz czarno-białych pod względem charakterologicznym bohaterów, to teraz ta ocena różnicuje się: na nieskazitelnej bieli pojawiają się pasma szarości, a czerń nie wydaje się być już taka mroczna. Dotyczy to zarówno postaci biorących bezpośredni udział w wydarzeniach, jak i ich przodków, determinujących swoimi decyzjami postępowanie potomków.
O ile „Uczta dusz” w znacznej części była poświęcona przedstawieniu realiów powieściowego świata oraz opisowi zmagań Kamali o magiczne równouprawnienie, o tyle fabuła „Skrzydeł gniewu” już nie koncentruje się wyłącznie wokół tego – jest znacznie bardziej zrównoważona: nie porzucając wątku Kamali, która z głównej bohaterki wydarzeń staje się jednym z uczestników, większą uwagę poświęca Strażnikom, wyjaśnia tajemnicę Gniewu Bogów – magicznej bariery wzniesionej na Północy oraz, dzięki wprowadzeniu nowego wątku, pochodzenie i motywy Kostasa, niesławnej pamięci maga snującego intrygi na dworze Dantona. Jest zatem interesująco, momentami dramatycznie, a niewyjawienie wszystkich sekretów pozwala utrzymać zainteresowanie czytelnika w oczekiwaniu na ostatni tom trylogii.
Autorka za jedną z ważniejszych motywacji napędzających działania bohaterów wskazuje nienawiść i stosunkową łatwość jej wyzwolenia. W pierwszym tomie Kamala doświadczyła tak wiele zła ze strony mężczyzn, że nienawiść do nich, chęć odegrania się, sprawienia, by choć przez chwilę poczuli się tak, jak ona, stały się powodem podjęcia beznadziejnej, zdawałoby się, próby zostania Magistrem. W „Skrzydłach gniewu” takie postaci mamy dwie: królową Sankary i Nyuku – mieszkańca północnych krain. Umierająca Siderea, przez lata przyjaciółka i uczestniczka intryg Magistrów, gdy ci odmawiają przedłużenia jej życia, decyduje się na podjęcie bezprecedensowego ryzyka. Nie tylko dlatego, żeby żyć, ale także dlatego, żeby się zemścić na tych, którzy odmówili jej pomocy. Podobnie ma się sprawa z Nyuku, chłopcem znanym z opublikowanego w Internecie prologu. Początkowo wydaje się, że kierują nim głęboko religijne motywy, ale gdy bogowie zdają się odmawiać jego prośbie, Nyuku wpada we wściekłość... i osiąga cel. Jego nienawiść potęguje się, gdy odkrywa tajemnicę powstania Gniewu Bogów. Wszystkie te postaci są wystarczająco zdeterminowane, by zdecydować się na rozwiązanie ostateczne. W decydującym momencie nie mają nic do stracenia. I to okazuje się ich siłą. Nawiasem mówiąc, zastanawiam się, jak autorka zamierza rozwiązać ich wątki, bo jakoś nie wątpię w to, że nie pozwoli sobie na zakończenie, które – pośrednio lub bezpośrednio – głosiłoby apoteozę nienawiści. Uśmiercenie niektórych z nich w spektakularnym finale wydaje mi się najłatwiejsze, wprawdzie irytująco moralizatorskie, ale być może nieuniknione dla przypomnienia, że na nienawiści nie da się niczego zbudować. Banalne to, ale wciąż prawdziwe.
Wracając do meritum, podoba mi się odwołujący się skojarzeń czytelników sposób wprowadzenia Nyuku do opowieści. Autorka bardzo zręcznie osadza chłopca w kulturowym otoczeniu: wulkany, wokół których na dalekiej Północy możliwe jest życie, są – według miejscowej mitologii – miejscami, w których dawno temu bogowie zakopali kawałek Słońca. Jedno zdanie, a już czytelnik wie wiele o środowisku, z którego Nyuku pochodzi i jaką wiedzą o świecie może dysponować. I jeśli już o skojarzeniach mowa, to jedno z sugerowanych, ale nieprzedstawionych w książce doświadczeń Nyuku wydobyło z mojej pamięci przeżycia Lessy z Pernu podczas Wyboru, jakiemu ją poddano. Ponownie, autorka nie odwołuje się do tego skojarzenia bezpośrednio, po prostu pozostawia wolne miejsce dla wyobraźni/pamięci czytelnika.
Podsumowując, druga część Trylogii Magistrów nie służy jedynie kontynuacji wcześniej rozpoczętych wątków, w której nie zapadają ważne rozstrzygnięcia. Patrząc z perspektywy dotychczas wydanych tomów na historię opowiadaną przez C.S. Friedman, widzę, że „Uczta dusz” była jedynie prologiem, w miarę spokojnym wstępem do właściwej opowieści. W „Skrzydłach gniewu” wydarzenia nabierają tempa, zarysowana dotychczas szkicowo pajęczyna wątków stopniowo uzupełniana jest nowymi informacjami, perspektywa rozszerza się i przed czytelnikiem wyłania się znacznie mniej jednoznaczny, pełniejszy obraz świata Kamali. Ale jeszcze nie pełny – do wyjaśnienia pozostaje całkiem sporo tajemnic, co gwarantuje utrzymanie zainteresowania czytelników.
Recenzja ukazała się 2012-12-02 na portalu katedra.nast.pl