Żyj i pozwól umrzeć. James Bond recenzja

Jestem Bond... literacki James Bond!

Autor: @belus15 ·7 minut
około 4 godziny temu
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
James Bond jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci kina akcji i sensacji, jaka istniała do tej pory, jaka istnieje i jaka w eterze tworów i relacji kulturowych ludzkości istnieć będzie. W przyszłości, co podejrzewam, nader ciężko będzie stworzyć osobowość - mimo iż fikcyjną - tak silną i znaczącą dla kultury popularnej, jak właśnie sławetny i ikoniczny brytyjski szpieg; postać, która to osadzona w bardzo bliskiej nam rzeczywistości, fikcji, wpływałaby na widzów kina i świata seriali, tak, jak robił to przez całą swoją historię – i wciąż tego dokonuje - ,,Agent 007”. Bo James Bond jest symbolem, a symbole i ikony, co by nie było, zawsze mają najtrudniej. Jego charakter jako nieustępliwego brytyjskiego tajniaka, również to, jak na przestrzeni lat został on przedstawiany głównie przez twórców filmowych, daje nam fanom gatunku sensacji jeden, dość charakterystyczny wniosek, którego nie sposób odrzucić: James Bond to ktoś niewątpliwie pasujący pod bycie ,,superbohaterem”; pod zyskanie miana herosa gatunku akcji i sensacji, postępującego w stylu Punishera, czy Deadpoola, ale szanującego ogólnie przyjęte zasady.

W sferze nurtu w popkulturze z wyraźnym motywem sensacji i szpiegostwa w tle, które to podchodzą praktycznie rzecz biorąc pod gusta większej rzeszy widzów i czytelników, obecność dającego się lubić klasycznego dżentelmena zawadiaki i amanta w jednym: Jamesa Bonda, wysłannika jej królewskiej mości, jest dużo więcej niż tylko konieczna. Jego postać najlepiej kojarzy się z okresem Zimnej Wojny, z wspomnianym drygiem politycznym, piramidą władzy czy wnikliwym szpiegostwem, z kimś w tym zanurzonym, gustującym jednocześnie w intensywnym życiu: pięknych kobietach, szybkich autach, eleganckich i wytwornych garniturach i drogich restauracjach, w których nie je się byle czego z byle kim, nie rozmawia się o byle czym, lecz załatwia interesy – w końcu najlepiej jest robić to na neutralnym gruncie, czyż nie?. Taki właśnie jest, okiem czytelnika czy widza, szpieg brytyjskiej Secret Intelligence Service (MI6), którego za to, jak zaprezentowały go rzeszy odbiorców popkultury liczne filmy – jak na przestrzeni lat ta postać się rozwijała i adaptowała do coraz potężniejszych łotrów, mogących zagrozić światu w coraz rozleglejszy sposób, powinno się – przynajmniej częściowo - nazwać go superbohaterem – jednostką wykwintną, znaczącą dla kina akcji i sensacji. Powiedzmy, że pan Bond mógłby uchodzić za herosa wprost z amerykańskiego komiksu, jednakże jest w tej materii pewne ale. Byłby to niecodzienne przedstawienie herosa dla publiczności, która nie akceptowałaby klasycznej idei superbohatera przedstawianego na kartach komiksu lub na ekranach kinowych adaptacji.

James Bond, jako ,,heros akcyjniak” dla wybrednych, gustujących bardziej w klasycznym kinie, gdzieś tam tkwiącym jedną nogą w erze srebrnego ekranu, w czy innych formach przekazywania treści uniwersów tematycznych odbiorców. A czemu by nie? Czy jest to ktoś, kto poza sprawami prywatnymi i politycznymi byłby jednocześnie skupiony na wykonaniu swojego zadania, które jak na superbohatera przystało: jest kluczowe dla losów ludzkości? Ktoś, kto ukazywałby jedynie cząstkę prawdziwego siebie, resztę chowając pod płaszczykiem piekielnie skutecznego dżentelmena, uwielbiającego zakulisowo załatwiać swe powinności? No właśnie, jaka jest w końcu najbardziej charyzmatyczna, rozpoznawalna, także najbardziej pociągająca płeć piękną postać ze sfery kina i seriali gatunku akcji, intrygi i sensacji? Odpowiedź jest tylko jedna i do bólu oczywista. Jednak czy filmowy Bond to archetyp idealnego protagonisty dla tego gatunku popkulturowych treści? Czy, jako tak sławny i ważny brytyjski (fikcyjny) szpieg powinien on dojrzeć do takiej formy, jakim przedstawia go współczesny filmowy świat? A co z częścią beletrystyczną, z której się on wywodzi? Co ze słynnymi – pamiętanych raczej przez starszych widzów – pierwszymi bondowskimi kreacjami? Jaki był on wtedy, jaki jest Bond w kinie dzisiaj? A jaki jest w beletrystyce?

Tego typu i podobne, kończące powyższy akapit, rozważania zmusiły część mojej geekowskiej popkulturowej świadomości, do wzięcia ,,na iście szpiegowski celownik” jednej z książek o ,,agencie 007”, autorstwa mało znanego młodszemu pokoleniu czytelników brytyjskiego mistrza pióra – specjalistę od wartkich, pełnych inteligentnych polityczno-sensacyjnych wątków we współczesnej powieści, Iana Fleminga. Na czytelniczy warsztat tego pisarza wziąłem, i nie będę tego jakoś skrzętnie ukrywać, dowolny utwór artysty, który w jakiś sposób ma zaznajomić mnie z tym kim był James Bond na łamach języka i kultury literatury. I przyznam się szczerze, szpieg jej królewskiej mości znany jest mi wyłącznie z płaszczyzny kinowej. Komiks, powieść, dane encyklopedyczne – w tym jestem totalnie zielony! I chyba wielu z Was też. Dlatego wniosek jest tylko jeden - trzeba poznać genezę tego najbardziej ,,tajniackiego” wśród tajniaków brytyjskiego agenta, aby w ogóle zyskać pewność, że to, co dowiadujemy się o nim na tkance filmu ma sens. Czy kino w jakiś sposób ,,nie dopieszcza”, nie przejaskrawia po hollywoodzku istoty jego osoby: wnętrza i zewnętrza, które opisują każdego człowieka; czy hollywoodzka maszyna do spełniania snów nie tworzy gotowego, celowo dobranego pod publikę wizerunku pana Bonda. Co może zmienić w kwestii pojęcia, tego czym ów elegancki, gustowny, zabójczy amant i najemnik w jednym, agent 007, jest?

I tak, na mój kolejny czytelniczy dryg, tym razem w ramach odpoczynku od komiksu, literacko ujętej fantastyki naukowej, a po części jako swego rodzaju forma doświadczenia nowości gatunkowej w sferze beletrystyki akcji, sensacji i szpiegowskiej intrygi, także jako odważna próba sprawdzenia tego, jaki w rzeczywistości jest skradający serca fanów kochających klasyczną, intensywną akcję, James Bond, wybrałem beletrystykę pt. "Żyj i pozwól umrzeć". Po pierwsze, co najbardziej istotne w tym tytule, to to, że wyraźnie w oczy rzuca się po zapoznaniu z powieścią: po przebrnięciu przez jej pierwsze kilkanaście stron, wraz z zasmakowaniem jej języka, specyfiki stylu tworzenia Iana Fleminga: niezwykła elegancja dzieła brytyjczyka, blichtr, wytworność, i częściowo kokieteria i angielska duma; z tak napisaną powieścią, jak do tej pory nie miałem przyjemności się zetknąć, podejrzewam wielu z Was pewnie też po raz pierwszy,,eksploruje wyżyny” tejże brytyjskiej narracji akcji sprzed 60 lat. I nie wiem, czy akurat ta ,,wytworna” angielska specyfika, również pozostałe cechy tego tytułu, nie będą dla tej pozycji, której nazwa jest wyznacznikiem swoistego credo Jamesa Bonda: tylko i wyłącznie elementem podkreślającym tę tytułową postać oraz środowiska, w którym agent się obraca, kosztem narracji akcji, opisów rzeczywistości etc. Dlatego też można sądzić, że jest to w jakimś procencie książka wchodząca w psychikę ,,007”; to powieść żyjąca głównym bohaterem, od niego rozprowadzająca resztę cech i jego wartości na całość ponad 200 stron treści. Bo jeśli tak miałaby prezentować się każda z powieści Fleminga, jak ma to miejsce w "Żyj i pozwól umrzeć", mielibyśmy wtedy do czynienia z czymś, co w literaturze tego nurtu byłoby dość nietypowe, niedostatecznie dobre i energiczne dla młodego odbiorcy, jednakże bardzo dobre dla doświadczonego i wysmakowanego czytelnika, głównie kogoś wychowanego w latach 70-80-tych, wychwalającego sobie liczne bonzowskie filmy, które rozpoczęły pierwszą dużą w dziejach kinematografii serię obrazów z nurtu sensacji, akcji z elementami szpiegowskimi, polityką i tego typu machinacjami.

"Żyj i pozwól umrzeć", to nie powieść ostatnich lat – to nie tytuł idealny dla sensacji i akcyjniaków XXI wieku. Można się – mówiąc delikatnie - ,,przejechać”, jeśli ktoś sądzi, że chwytając za tę czy inną beletrystykę Fleminga z Bondem w roli głównej otrzyma bohaterów pokroju zadziornych, nieustępliwych renegatów własnego losu wprost z powieści Toma Clancy’ego i Lee Childa, i to wszystko w jednym tym właśnie tytule Fleminga, co do którego nazwy można podejść w ten sposób: to jego credo; to zbiór niepisanych zasad wyznawanych przez najbardziej rozpoznawalnego agenta wywiadu w dziejach kultury popularnej – zasad opisujących jego spojrzenie na siebie, swoją powinność do ojczyzny, i to jak odnajduje się on w tym, co robi. Bo w "Żyj i pozwól umrze" Bond wie, co robi; czytelnik jest w stanie przebrnąć przez dyplomatyczne, eleganckie, wyniosłe postępowanie agenta – co widać po tego rodzaju stylu nakreślania materiału przez Fleminga – w jednym jedynie warunku: dość dobra znajomość z uniwersum filmowym Jamesa Bonda, które rozciąga się na kilkadziesiąt utworów, trwając przez kilkadziesiąt lat do chwili obecnej. Z tej brytyjskiej ,,dworskości”, tej wysmakowanej estymy językowej – bo nie wiem jak inaczej zabiegi autora niniejszym zawarte należy określić – gusta czytelnika kupią jedynie opisy pomieszczeń, obszarów miejskich i naturalnych, i całej reszty infrastruktury widzianych oczami pana Bonda. Fleming, nie ma to tamto, obiektywnie to ujmując tym tytułem dał się poznać jako ojciec beletrystyki bondowskiej, będący oszczędnym autorem, prezentującym tą do tylko określonego poziomu akcję, tą stabilną i ostrożną klasykę.

"Żyj i pozwól umrzeć" jest powieścią eksperymentalną. Gdybym nie znał kinowego dzieła o tym samym tytule, w którym w rolę Bonda wcielał się Roger Moore, inaczej odebrałbym niniejszym recenzowany utwór Fleminga. Ezoteryka, egzotyka i ta cała mistyka voodoo nie były na rękę książce. ,,Wielki zły” – przeciwnik tytułowego protagonisty – to taki typowy złol, za którym ugania się typowy Bond. Kobiety odegrały tu o wiele bardziej znaczącą rolę niż baronowie i kapłani kultu. Natomiast sceny walki utrzymywały się na statecznym poziomie - nie było ich wiele, a ich opisy można było zrozumieć mając przed oczami projekcję filmu z 1973 roku, nic poza tym.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2021-01-14
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Żyj i pozwól umrzeć. James Bond
4 wydania
Żyj i pozwól umrzeć. James Bond
Ian Fleming
7.8/10
Cykl: James Bond, tom 2

Jej granatowoczarne włosy ciężko opadały na ramiona. Miała wysokie kości policzkowe i szerokie, zmysłowe usta, nosiła suknię z białego jedwabiu. Oczy były niebieskie, pełne światła i pogardy, ale kied...

Komentarze
Żyj i pozwól umrzeć. James Bond
4 wydania
Żyj i pozwól umrzeć. James Bond
Ian Fleming
7.8/10
Cykl: James Bond, tom 2
Jej granatowoczarne włosy ciężko opadały na ramiona. Miała wysokie kości policzkowe i szerokie, zmysłowe usta, nosiła suknię z białego jedwabiu. Oczy były niebieskie, pełne światła i pogardy, ale kied...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Ian Lancaster Fleming zasłynął dzięki postaci Jamesa Bonda. Ten urodzony w 1908 roku pisarz angielski już w latach 50. przeszedł na emeryturę, dzięki popularności książek o tajnym agencie Jej Króle...

@grejfrutoowa @grejfrutoowa

Pozostałe recenzje @belus15

Cyfrowa twierdza
Techno-polit-thriller w wydaniu Dana Browna? A czemu by nie!

Dobry thriller czy kryminał – jeśli takowy istnieje, bo wciąż to subiektywna opinia tudzież wrażenie – jest jak dzieło mistrza trudnego, solidnego rzemiosła; jak dzieło ...

Recenzja książki Cyfrowa twierdza
Czarna owca medycyny
Seria ,,Zrozum" za kulisami tajemnic i istoty funkcjonowania Psychiatrii

Seria książek Zrozum od Wydawnictwa Poznańskiego to jedna z najbardziej nieoczekiwanych pod względem bardzo dobrej, przystępnej dla odbiorcy rzetelnej realizacji materii...

Recenzja książki Czarna owca medycyny

Nowe recenzje

Własną drogą
"Własną drogą"
@nsapritonow:

Własną drogą" autorstwa Izabeli Skrzypiec-Dagnan to poruszająca i refleksyjna powieść obyczajowa, która zabrała mnie w ...

Recenzja książki Własną drogą
Śladami Amber
"Śladami Amber"
@nsapritonow:

Christine Leunens w swojej powieści "Śladami Amber" zaserwowała mi poruszającą i wielowymiarową opowieść o miłości, prz...

Recenzja książki Śladami Amber
Heart on fire
Heart on fire
@Zaczytany.p...:

"Heart on fire" ~ I. Jaworska (recenzja bez współpracy) 🔥 Ratownik górski - pilot 🔥 Alpejskie klimaty 🔥 Hate love [.....

Recenzja książki Heart on fire
© 2007 - 2025 nakanapie.pl