Na początku miałam ochotę odłożyć tę książkę po kilku stronach. „Konsjerż” Abby Carson wydał mi się nieco zbyt ugrzeczniony, jakby zbyt mocno próbował wpisać się w ramy gatunku cosy crime. Byłam sceptyczna – elegancki hotel, sztywny konsjerż, uprzejmi goście i ta cała perfekcyjna oprawa… Brzmiało jak przepis na lekturę, która bardziej mnie uśpi niż wciągnie. Ale postanowiłam dać jej szansę. I całe szczęście, że to zrobiłam.
Bo gdy fabuła ruszyła z miejsca – a ruszyła w chwili, gdy w jednym z pokoi znaleziono ciało – nie mogłam się już oderwać. Hotel Cavengreen, z całym swoim urokiem i absurdalnie wysokim standardem usług, nagle zamienił się w scenę kryminalną, gdzie pod polerowaną powierzchnią zaczęły wychodzić na jaw dziwactwa i tajemnice gości, a także samego personelu. Najbardziej jednak ujął mnie sam Hector Harrow – niby pedantyczny, nieco anachroniczny, ale w gruncie rzeczy głęboko ludzki bohater, którego sytuacja naprawdę mnie poruszyła.
Śledztwo prowadzone przez detektywa Raja dodaje napięcia, ale też sporo humoru. Ich relacja z konsjerżem to istny pojedynek intelektów i osobowości, czasem zabawny, czasem niepokojący. W miarę jak akcja się rozwija, robi się coraz ciekawiej – i to nie tylko ze względu na intrygę, ale również przez to, jak autorka subtelnie obnaża mechanizmy relacji międzyludzkich, samotność i dumę.
Z każdą kolejną stroną zaczęłam dostrzegać, że to, co początkowo uznałam za zbyt „grzeczne” i przewidywalne, było w rzeczywistości misternie skonstruowaną iluzją – spokojną fasadą, za którą kryło się coś znacznie głębszego. Abby Carson mistrzowsko buduje napięcie bez uciekania się do tanich chwytów. Jej styl pisania jest elegancki, pełen subtelnych niuansów i inteligentnych dialogów, które nie tylko rozwijają akcję, ale też nadają postaciom wyrazistość i charakter.
Podobało mi się też to, że autorka nie traktuje czytelnika jak idioty – nie podaje wszystkiego na tacy, pozwala się domyślać, wyciągać wnioski, gubić się razem z bohaterami w gęstwinie podejrzeń i emocji. Atmosfera klaustrofobii zamkniętego hotelu udziela się do tego stopnia, że miałam wrażenie, jakbym sama tam utknęła – z walizką tajemnic i filiżanką zbyt gorącej herbaty.
Na ogromny plus zasługuje też galeria postaci drugoplanowych – gości hotelowych i członków personelu – z pozoru stereotypowych, ale z każdą sceną coraz bardziej niejednoznacznych. Carson potrafi jednym zdaniem, gestem, detalem odsłonić przed nami coś, co całkowicie zmienia perspektywę.
Zakończenie? Cudowne. Zaskakujące, satysfakcjonujące, a przy tym – co rzadkie – emocjonalnie prawdziwe. Zakochałam się w tej książce dokładnie wtedy, gdy przewróciłam ostatnią stronę.
„Konsjerż” to opowieść z klasą, napisana z wyczuciem i humorem. Zdecydowanie nie dla miłośników krwawych thrillerów, ale jeśli szukasz błyskotliwego, ciepłego kryminału z nietuzinkowymi postaciami – to książka dla Ciebie.
„Konsjerż” to książka, która rośnie w oczach. Wymaga cierpliwości, ale nagradza ją z nawiązką. Jeśli ktoś – tak jak ja – z początku nie może się przekonać, radzę: dajcie jej czas. Bo choć nie zakochałam się od razu, to teraz, z pełnym przekonaniem, mogę powiedzieć – to była znakomita lektura. I jestem pewna, że Hector Harrow jeszcze długo nie da mi o sobie zapomnieć.