Współpraca barterowa z LUCKY Wydawnictwo
"Wojna to spustoszenie, niszczy człowieka, naturę i wszystko co dobre."
Macie czasem takie momenty, że ciężko jest wam ocenić przeczytaną historię?
Jedno królestwo Trwoga jest dla mnie właśnie taką książką.
Z jednej strony doceniam pomysł, z drugiej jednak mam kilka zastrzeżeń.
Kraina Kurhan to miejsce, gdzie przed wiekami zostało uwięzione zło. Jednak nadszedł dzień, gdy śmiałkowie żądni złota i przygód uwolnili je, a śmierć ruszyła śladem wojowników, którzy się do tego przyczynili. Brzmi intrygująco, prawda?
Trwoga, to pierwszy tom cyklu Jedno królestwo Macieja Wasilewskiego.
Co mi się podobało w tej powieści? Przede wszystkim okładka, przyciągnęła mój wzrok od pierwszej chwili. Zaintrygował mnie również pomysł na samą historię. I nie przeczę, były momenty, które mnie niesamowicie wciągnęły. Zwłaszcza potyczki Alkida na jego statku Przeklęty.
Książkę czyta się bardzo szybko, również ze względu na dużą ilość dialogów. Może nawet zbyt dużą.
Zabrakło mi tutaj dokładniejszego opisu świata w którym toczy się akcja, choć niewątpliwym atutem jest dołączona mapka, która pozwala nam zwizualizować sobie opisane krainy.
Co mi przeszkadzało?
Literówki. Jak na dość krótką książkę (zaledwie 269 stron) jest ich sporo i niestety daje się je łatwo wyłapać. Zbyt mało jest opisów w stosunku do ilości tekstu. Większą część książki stanowią dialogi. Dodatkowo mamy w niej naprawdę krótkie rozdziały, które nie pozwalają nam wczuć się w akcję powieści, bo zanim na dobre się rozkręcimy akcja się kończy.
Zbyt częste przeskoki pomiędzy historią rozgrywającą się obecnie i w przeszłości. Czasem ciężko było się połapać, który z bohaterów jest kim. Po części również przez podobnie brzmiące imiona, np. Tyron, Tynos.
Przydałoby się pewne wątki bardziej rozwinąć oraz zmniejszyć ilość zdań pojedynczych na rzecz bardziej rozbudowanych. W sumie jak na tak krótką historię mamy sporą ilość bohaterów, niestety słabo wykreowanych. Dialogi pomiędzy nimi brzmiały czasem mało naturalnie. Były zbyt grzeczne i faktem jest, że zaskakująco łatwo bohaterom powieści wszystko się udawało. Nie znaczy to, że w tej historii nie mamy ofiar, jednak wszystko jest opisane w taki sposób, że mamy wrażenie, jakby powieść prześlizgiwała się po bardziej brutalnych wydarzeniach i są one zaledwie wzmiankami. A szkoda, bo mogłyby one nadać większego charakteru całej historii.
Motyw tajemniczych okrętów z morderczą załogą niebędącą ludźmi kojarzy mi się z Piratami z Karaibów i Latającym Holendrem. Ciekawy, ale potrzebuje dopracowania.
Wątek potworów pożerających duszę również intrygujący, jednak ponownie przydałoby się go bardziej rozwinąć.
"Coś, co leżało w sarkofagu, nasyciło się życiem króla. Odzyskało wolność. Ściany i podłoga zaczęły drżeć. Pękające mury odsłaniały szkielety budzących się do życia demonów. Ludzie, którzy znajdowali się na wyspie nie wiedzieli, jaki czeka ich los. Obudzone zło wnet ruszyło za swoimi ofiarami, którymi stali się żołnierze chciwego króla."
Nasuwają się nam pytania: Czym jest to opisane zło? W jaki sposób powstało? Dlaczego zostało zamknięte?
Jedno królestwo Trwoga jest w sumie dość interesującą historią, jednak z niewykorzystanym do końca potencjałem. Można z nią spędzić czas, jeśli jednak szukacie epickich opisów bitew, bardzo rozbudowanej akcji, czy nieszablonowych bohaterów, to możecie się rozczarować.
Ta historia nie jest fantastyką z górnej półki, jednak zaciekawiła mnie na tyle, że sięgnę po drugi tom, żeby poznać dalsze losy bohaterów.