Book lovers recenzja

Znacie ten schemat komedii romantycznej, w którym mężczyzna wyjeżdża z wielkiego miasta do jakiejś małej miejscowości, najczęściej po to, aby rozbudować swój biznes w jakiś straszny, niosący zniszczenie sposób, a tymczasem na miejscu zajmuje się ratowaniem lokalnego biznesu i zakochuje się w małomiasteczkowej szarej myszce, rzucając dla niej swoją dotychczasową narzeczoną, która oczywiście jest bezdusznym rekinem biznesu?

Założę się, że tak! Bo właśnie w ten sposób skonstruowana jest większość z tych historii.

A gdyby tak odwrócić nieco sytuację i poznać drugą stronę medalu? Czyli wersję tej porzuconej, zimnej, skupionej na karierze kobiety z wielkiego miasta?
Brzmi ciekawie, prawda?

Pomysł na fabułę i pierwsze strony powieści rzeczywiście urzekają. Dają nadzieję na ciekawą, nietuzinkową historię, która mimo spodziewanych banałów (jakby nie było to nadal komedia romantyczna) czymś zaskoczy czytelnika.

Niestety na tym pomyśle i może kilku pierwszych rozdziałach, które są w miarę ciekawe, się kończy. W dalszej części historii po prostu wieje nudą.

Nora, czyli nasza femme fatale, jest agentką literacką. Charlie zaś redaktorem. Kilkakrotnie wpadają na siebie, z racji wykonywanych zawodów i te spotkania zazwyczaj nie kończą się dobrze. Kiedy kobieta za namową siostry wybiera się wraz z nią na urlop do urokliwego miasteczka Sunshine Falls, nie spodziewa się nawet, kogo może tam spotkać...

Czytelnik oczywiście spodziewa się od razu, tym bardziej że informacja o tym zawarta jest w opisie wydawcy.

Muszę przyznać, że dawno już książka tak bardzo mnie nie zmęczyła. Wciąż czekałam, aż akcja choć trochę się rozwinie, choć trochę mnie zaciekawi. Tymczasem nie mogłam doczekać się, kiedy w końcu skończę czytać.

Obiecany, wyczekiwany plot twist, który mógłby wynagrodzić mi ten czas, niestety nie zrobił na mnie żadnego wrażenia.

Nie polubiłam postaci, ich problemy i motywacje zupełnie mnie nie ruszały. A miejsce akcji, które miało urzekać, było mi totalnie obojętne. Humor, który gdzieniegdzie pojawiał się w książce, również nie był „moim” typem humoru. Dlatego też, niestety spotkanie z „Book lovers” nie było udane.

Widząc jednak sporo pozytywnych opinii na temat książki, zachęcam, aby wyrobić sobie o niej własne zdanie, gdyż możliwe jest, że różnimy się gustami czytelniczymi. Co jest piękne!