Od dłuższego czasu bardzo lubię sięgać po książki opowiadające historie życia ludzi pochodzących z krajów azjatyckich. Polubiłam ich kulturę i czytanie o niej sprawia mi dużą przyjemność, tym bardziej, że na razie niewiele o niej wiem.
Tak się złożyło, że książka pt. "Chińskie lalki" Lisy See została wybrana jako kolejna pozycja do naszego Klubu Książki. Już wkrótce spotkamy się, żeby porozmawiać o naszych spostrzeżeniach.
Było to moje pierwsze zetknięcie z piórem autorki. Choć nie było do końca udane, myślę, że dam jej kiedyś jeszcze szansę.
Akcja powieści toczy się w San Francisco na przełomie lat 30/40 XX w. Opowiada o losach trzech dziewcząt, Grace — dziewczynie z prowincji, szukającej pracy w rozrywce, która uciekła od bijącego ją ojca, Ruby — wyzwolonej dziewczyny, która ukrywa swoje japońskie korzenie i chce zrobić karierę w show-biznesie oraz Helen — pochodzącej z dobrego tradycyjnego chińskiego domu młodej kobiecie.
Dziewczęta spotykają się przypadkiem. Wszystkie trzy rozpoczynają pracę w Forbidden City — klubie nocnym, popularnym w mieście, w którym występują głównie Azjaci. Od razu zawiązuje się między nimi przyjaźń. Stają się dla siebie ogromnym wsparciem, co jest niezwykle istotne w dobie wojny, toczącej się za oceanem.
Młode kobiety wiodą normalne życie, rozwijają swoje kariery, żyją z dnia na dzień, a wyjawienie długo skrywanych tajemnic łączy je ze sobą jeszcze bardziej.
Kiedy po ataku na Pearl Harbor, Amerykę ogarnia panika i podejrzliwość — zwłaszcza w stosunku do osób azjatyckiego pochodzenia, przyszłość dziewcząt staje się mniej pewna. Muszą stawić czoła wielu przeciwnościom losu i odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Książka, choć dotykająca trudnych czasów — okresu drugiej wojny światowej — jest łatwa w odbiorze. Niestety czegoś mi w niej jednak zabrakło. Jak na książkę dość obszerną rozmiarem działo się w niej stosunkowo niewiele. Tempo było wolne, mam wrażenie, że autorka za bardzo skupiła się na pracy w klubie nocnym. Dziewczęta wciąż ćwiczyły nowe układy i martwiły się o swoje stanowiska. Niestety nie było to na tyle ciekawe zajęcie, żeby wymagało aż tyle uwagi czytelnika.
Życie prywatne młodych kobiet nie było na tyle zajmujące, żebym mogła czytać z zapartym tchem o ich losach. Momentami wiało nudną, dłużyło się.
Bohaterki, choć dobrze opisane nie były aż tak ciekawymi postaciami, żebym mogła mocno się do nich przywiązać.
Najbliżej było mi do Grace, ale możliwe, że wynika to z tego, że poznajemy ją na początku, jak tylko przybywa do San Francisco. Zdaje się, że to właśnie ona jest główną bohaterką. Książka kończy się również rozdziałem poświęconym właśnie jej — po latach.
Autorka posługuje się prostym językiem, a narracja prowadzona z perspektywy każdej bohaterki, to ciekawy zabieg, który pozwala poznać lepiej każdą z nich.
W książce mnóstwo jest postaci drugoplanowych, które są świetnym tłem wydarzeń, uzupełniają fabułę i wprowadzają sporo zamieszania w życie bohaterek.
Tło historyczne było trochę potraktowane po macoszemu, gdzieś tam w tle działa się wojna, niby miała wpływ na bohaterów, ale mam wrażenie, że nie tak jak powinna. Mężczyźni ginęli na wojnie, jedna z bohaterek przebywała w obozie jenieckim, ale zdaje się, że nie miało to aż tak dużego wpływu na ich psychikę, jak można by się spodziewać.
Jestem trochę rozczarowana historią. Zdarza mi się sięgać po obyczajówki, dlatego nie spodziewałam się nie wiadomo jak trzymającej w napięciu historii. To, co otrzymałam, mimo wszystko mnie zawiodło.
Jedynym wątkiem, który trochę podsycił fabułę, było kłamstwo, którego dopuściła się jedna z bohaterek. Trochę namieszało to w ich relacjach i zarysowało jej nieskazitelny wizerunek. Dodało też "smaczku" historii. Czy potrzebnie? Nie wydaje mi się. Trochę mnie ten motyw zirytował.
Choć książka finalnie mnie zawiodła, myślę, że sięgnę kiedyś jeszcze po twórczość autorki. Z opinii czytelników wynika, że inne pozycje, które wyszły spod jej pióra, są naprawdę warte uwagi. Zwłaszcza te dotyczące trochę dawniejszych czasów.