a miłość siostrzaną zawsze padał pewien cień, zniekształcający obraz idealnego uczucia. Tak było, jest i prawdopodobnie tak już zostanie - nie mamy na to żadnego wpływu. Kobiety kochają bowiem błyszczeć, pragną w oczach innych uchodzić za idealne i nie potrafią dzielić się owym uczuciem z drugą osobą. To dlatego nieodłączna częścią ich natury jest wzajemna rywalizacja. Nie ważne z kim przyjdzie im się mierzyć, liczy się zwycięstwo...
Jest rok 1521. Młoda i nadzwyczaj delikatna Maria Boleyn właśnie stawia pierwsze kroki w swym dorosłym życiu. Dzięki rodzinnym koligacją zajmuje miejsce dwórki u boku królowej Katarzyny, wychodzi również za mąż za porządnego i dobrze urodzonego mężczyznę. Nie dane jest jej jednak zasmakować życia u jego boku. Popychana przez rodzinę w ramiona króla, wkrótce zostaje jego faworytą. Boleynowie i mąż dziewczyny zostają obdarzeni szczególnymi względami, a sama Maria, nie wiedząc kiedy zaczyna darzyć Henryka uczuciem.
Nieoczekiwany wzrost pozycji Marii w oczach rodziny i całego kraju, wzbudza jednak zazdrość jej siostry. Anna, która kocha błyszcze i nie zadowala się pozycją "tej drugiej", nie zamierza biernie poddać się takiej sytuacji. Korzystając z chwilowej niemocy swej siostry, jest gotowa na wszystko by zyskać względy władcy. Mierzy jednak wyżej niż Maria. Anna nie zamierza się zadowolić pozycją królewskiej kochanicy, pragnie korony dla swego przyszłego syna.
Tak naprawdę nie wiem co ujmuje mnie w prozie Philippy Gregory. Faktem jest jednak, że regularnie do niej powracam, sięgając po coraz to nowsze tytuły. Tym razem mój wybór padł na "Kochanice króla" - najbardziej znaną powieść autorki, głównie za sprawą ekranizacji z Natalie Portman i Scarlett Johanson w rolach głównych. Czy było to spotkanie równie udane jak dwa poprzednie? Już na wstępie mogę Wam powiedzieć, że tak, choć początkowo nic na to nie wskazywało. Jednak po kolei.
By sięgnąć po powieść pani Gregory trzeba dysponować sporą rezerwą czasową, autorka stawia bowiem nie tylko na jakoś, ale i na ilość. Nie zaskoczę chyba nikogo, stwierdzając, że spora część powieści poświęcona zostaje zostaje opisom. Autorka naprawdę bardzo stara się przybliżyć czytelnikom realia epoki. "Kochanice króla" bogate są więc w rozwlekłe opisy sytuacji politycznej państw, krajobrazów czy też typowych dla tamtych czasów wydarzeń - uczt, polowań i turniejów. I jest to spory plus powieści, ale tym razem wyjątkowo długo zajęło mi przyzwyczajenie się do takiego stanu rzeczy.
To co nieco zaskoczyło mnie w trakcie lektury to sposób poprowadzenia narracji. Pani Gregory przyzwyczaiła mnie do przedstawiania wydarzeń z punktu widzenia różnych bohaterów("Dwie królowe") lub też do przeplatania narracji trzecioosobowej z pierwszoosobową ("Wieczna księżniczka") . Oddanie narracji jedynie w ręce Marii Boleyn zupełnie zbiło mnie z tropu. I choć byłam pełna złych przeczuć- bo jak, jak?, opisać wszystkie wydarzenia z życia obu sióstr Boleyn, kiedy narratorka w pewnym momencie przestaje odgrywac pierwsze skrzypce? - pani Gregory wyszła z owej sytuacji obronną ręką. Wrażliwość Marii czyni z niej doskonałą obserwatorkę. Przede wszystkim jednak, nieznajomość pewnych faktów nadaje całości aurę tajemnicy i daje czytelnikowi i jego wyobraźni pole do popisu.
To o pozostaje niezmienione w twórczości Gregory to sugestywnie nakreślone portrety kobiece. Autorka udowadnia, że nawet w świecie, w którym kobiety nie odgrywały żadnej roli, nie stanowiły jedynie bezbarwnej, zlewającej się w jedno masy. Każda z nich posiadała własny charakter; miała cele i marzenia. Maria to delikatna, podatna na wpływy innych kobieta, którą miłość do dzieci i mężczyzny zmieniła w silną osobę, posiadającą własne zdanie. Z kolei Anna od samego początku jawi się jako postać dumna, uparta i świadoma swych atutów. Owy kontrast sprawia, że jeszcze trudniej wyrzucić je z pamięci.
Philippa Gregory stworzyła wiele powieści historycznych, ale "Kochanice króla" są pierwszą z nich dlatego obawiałam się , że warsztat pisarki reprezentuje w nich znacznie niższy poziom.Był to jednak obawy bezpodstawne. Lekkość i plastyczność języka pani Gregory widocznie nie wynika z wypracowania, ale z naturalnego talentu. Nie czuje sie na siłach żeby powiedzieć czy autorka oddaje prawdę o epoce, ale mnie osobiście przekonała.
"Kochanicami króla" Gregory potwierdziła swoją silną pozycję wśród autorów beletryzowanych powieści historycznych. Autorka po raz kolejny zachwyca czytelników sugestywnymi, skrupulatnie nakreślonymi portretami bohaterów jak i dokładnością przy oddawaniu realiów epoki. Owszem, lekturze prozy pani Gregory trzeba poświęcić sporo wolnego czasu, ale bez wątpienia jest to dobra inwestycja. Osobiście przymierzam się do przeczytania kolejnego tytułu z dorobku autorki, Was tymczasem zachęcam do zaprzyjaźnienia z panią Gregory.