Do mojego pierwszego spotkania z książką, której akcja rozgrywa się w Indiach, doszło podczas czytania "Małej księżniczki" Frances H. Burnett. Już wtedy byłam zafascynowana kulturą i obyczajami Hindusów, a moje oczarowanie wzrosło jeszcze bardziej, gdy zetknęłam się z trylogią "Magicznego kręgu" Libby Bray. Chociaż nigdy ponadto nie interesowałam się historią Indii, czytanie o nich przenosiło mnie w niezwykły, tak różny od naszego świat, a fantazja podsuwała coraz to nowsze wyobrażenia o tej odległej, magicznej krainie. Dlatego z dużą ciekawością sięgałam po "Klątwę tygrysa", licząc, że powieść będzie przesiąknięta indyjskim klimatem, który tak polubiłam w innych książkach. I nie zawiodłam się.
Kelsey właśnie ukończyła liceum i poszukuje przejściowej pracy na okres wakacji. Pierwsza oferta, która wpada jej w ręce dotyczy pracy w cyrku, a dokładniej opieki nad zwierzętami. Dziewczyna nie waha się długo i ją przyjmuje. Okazuje się, że do jej zadań należy m.in. karmienie niezwykłego, białego tygrysa o imieniu Dhiren, z którym szybko nawiązuje przyjaźń. Gdy pewnego dnia w cyrku pojawia się tajemniczy mężczyzna, który pragnie wykupić tygrysa, Kelsey nie spodziewa się, że ma to z nią jakikolwiek związek. Ani tym bardziej niesamowitą i pełną przygód podróżą do Indii.
Początek książki to istne preludium, które powoli, ale zdecydowanie prowadzi nas do odkrycia sekretu białego tygrysa. Na początku akcja nie jest porywająca, jednak nie mogę nazwać jej nudną, ponieważ w powietrzu cały czas wisi jakaś obietnica, zapowiedź, że już zaraz, za chwilę dowiemy się czegoś więcej. To sprawia, że łatwo się wciągnąć i z ciekawością przewracać kolejne strony. "Klątwa tygrysa" należy do książek, które należy czytać na raz. Gdy odłoży się ją na dłuższy czas, można utracić tę nutkę tajemnicy i atmosfery. Ja tak zrobiłam i po przeczytaniu negatywnych opinii, i ja zaczęłam dostrzegać wady - że słaby język, że mnóstwo sztucznej uprzejmości, bohaterka jest dziecinna, a jej relacja z Renem naiwna. Wtedy nadszedł kryzys i czytając, skupiałam się na budowie zdań, a nie fabule, więc wreszcie powiedziałam sobie "dość! skup się na akcji!" i ponownie zanurzyłam w przygody Kelsey.
Klimat książki jest świetny, zwłaszcza pierwsze chwile w Mumbaju, a potem kolejne odkrywane zagadki Durgi - mroczne jaskinie, ciemne tunele czy polany lasów tropikalnych, to wszystko składało się na oryginalny i fascynujący świat przedstawiony. Fabule także nie mogę niczego zarzucić, bo jest czymś nowym, świeżym i intrygującym. Co do kreacji bohaterów, po pierwsze zaznaczę, że bardzo ich polubiłam. Wiele osób narzeka na niedojrzałość Kelsey i choć może mają trochę racji, naprawdę nie rzuca się to aż tak w oczy. W większości wypadków zachowuje się jak normalna, zwyczajna dziewczyna, ucieka, kiedy się boi, mówi to, co myśli i chce zachować niezależność. Pod koniec jej zachowanie i upór zostały nieco podkoloryzowane, ale w pewnym sensie jestem w stanie ją zrozumieć, a to świadczy, że autorka stworzyła całkiem realne postaci. Co do Rena, bardzo go lubię. Mimo że jest szarmancki, odważny i opiekuńczy, bywa też zadufany w sobie i złośliwy, ale przez to tylko pogłębia moją sympatię, bo nie jest taki idealny. Za to Kishan jakoś działa mi na nerwy, a jego wielka przyjaźń z Kelsey wydaje się podejrzanie szybka. Pan Kadam, chociaż był uprzejmy(nad wyraz!), pomocny itd., był taką poboczną postacią, a jego rola ograniczała się tylko do organizowania Kelsey i Renowi nowych możliwości do odbycia przygody życia. Takie odnosiłam wrażenie.
Co mi się nie podobało? Przepych. Jestem w stanie zrozumieć, że Ren był niegdyś królewiczem, więc posiadał fortunę, ale bez przesady. Gdy bohaterowie podróżowali, to tylko Bentleyem lub prywatnym odrzutowcem, ubierali się u Armaniego, a dom Rena opływał we wszystkie luksusy. Wszystko fajnie i przyjemnie, ale chwilami przesadzone. Ponadto zarys wątku trójkąta miłosnego był nieprzekonujący i wciśnięty na siłę, naprawdę go tam nie brakowało. Niektóre sceny były przesłodzone i nawet rozbawiały mnie swoją banalnością, ale łatwo można było puścić je w niepamięć.
"Klątwa tygrysa" to książka, która obfituje w przygodę i magię hinduskich wierzeń. Można tu znaleźć księcia z bajki i chemię między nim, a bohaterką, zaczarowane miejsca czy przerażające kappa. Jeśli szukacie rozrywki na wiosenne, dłuższe wieczory, która pobudzi waszą wyobraźnię, śmiało sięgnijcie po powieść pani Houck. Nie jest najlepszą książką, jaką czytałam, ale na pewno zapadnie mi w pamięci i chętnie do niej wrócę. A kontynuacja jest wręcz obowiązkowa. Moje ocena to 8/10.