Dom orchidei recenzja

"Dom orchidei"

Autor: @kasia.kolataj ·4 minuty
2012-08-09
Skomentuj
1 Polubienie
II wojna światowa, nieszczęśliwa miłość, klimat powieści Kate Morton - nie będę ukrywać, że właśnie tym przyciągnęła mnie powieść Lucindy Riley. Niczym słowa klucze, ukształtowały moje wyobrażenie i oczekiwania wobec książki. W wyobraźni widziałam już zamglone ogrody angielskiej rezydencji, letnie wieczory wypełnione muzyką i głosami szlachciców, a przede wszystkim miłość, miłość niespełnioną, oszukaną lub też poświęconą, każdy jej rodzaj nadaje się na tego typu powieści. I chociaż na początku poczułam się trochę oszukana, po chwili wytłumaczyłam autorkę, że w każdej książce akcja rozwija się z czasem. A wtedy mogłam zanurzyć się w świecie "Domu orchidei".

Julia słabo pamięta ostatnie siedem miesięcy, które spędziła samotnie w starej chacie, pogrążając się w bólu i rozpaczy po utracie dwóch najważniejszych osób. Z monotonności wyrywa ją starsza siostra Alicia, która zabiera Julię do Wharton Park - starej, angielskiej rezydencji, w której pracowali i mieszkali ich dziadkowie. Odwiedzając miejsca dzieciństwa, Julia spotyka Kita Crawforda, właściciela Wharton Park, który zamierza go sprzedać. W starym domu dziadków Julii robotnicy znajdują dziennik Harry'ego Crawforda z 1941 roku, w którym opisuje swój pobyt w więzieniu Changi. Jaka historia się za nim kryje? I co z tym wspólnego ma Julia, jej babcia Elsie i dawny właściciel Wharton Park, Harry Crawford?

Myślę, że "Dom orchidei" mogłabym podzielić na trzy części - tę, która opisuje współczesne życie Julii, tę, która dotyczy Olivii i dzieje się w Wharton Park oraz tę, w której główną rolę gra Harry, a akcja rozgrywa się w Tajlandii. Najbardziej polubiłam historię Olivii, żony Harry'ego, która mnóstwo wycierpiała i już nigdy nie odnalazła szczęścia. Ale nawet jej wcześniejsze, panieńskie życie w 1939 roku, angielska prowincja i wielkomiejski Londyn, w którym przeżywała swój sezon towarzyski wraz z szaloną Venetią było niezwykle wciągające. Chyba w tym momencie książki najlepiej czułam klimat powieści Kate Morton, tę młodość i nadzieję bohaterów w spełnienie marzeń, którzy mają przed sobą całe życie, ale nie wiedzą, że czeka ich tyle rozczarowań.
Początki znajomości Olivii i Harry'ego, o których snuje opowieść Elsie, ówczesna pokojówka Olivii, były moim ulubionym momentem w całej powieści, przesiąknięte tym klimatem, którego oczekiwałam, napiętą sytuacją tuż przed wojną i fantazjami bohaterów o przyszłości. Gdy historia Olivii nagle się urywała i z powrotem musiałam wrócić do życia Julii, wpadałam w złość, że nie mogę poznać dalszych losów. Jednak z czasem wciągałam się i w tę opowieść, w kolejne historie miłosne i potyczki losu. Dlatego nie mogę powiedzieć, że się nudziłam, albo reszta "Domu orchidei" mi się nie podobała. Była ciekawa, ale już w nieco inny sposób, niż się spodziewałam.

Pani Riley stworzyła urozmaiconą i dosyć rozbudową powieść, pełną różnych charakterów i życiorysów, z których chyba żaden nie należy do szczęśliwych. Po skończeniu książki doszłam do wniosku, że autorka przesadziła z wielowątkowością, niektóre problemy w ogóle nie musiały się tu znaleźć, jak choćby wątek z Alicią, czy nawet Xavierem. Tak jakby Riley wpadła na kilka pomysłów na raz i postanowiła umieścić je wszystkie w jednej powieści. Nadmiar nieszczęść ostatecznie musi się zrównać z liczbą szczęśliwości, więc po całej przykrej i bolesnej przeprawie, książka kończy się pomyślnie i bardzo optymistycznie. To trochę skrajne i cóż, mało prawdopodobne (szczególnie końcowa sytuacja z Lidią), ale z drugiej strony daje nadzieję, że oprócz cierpienia i smutku, możemy oczekiwać w życiu też łutu szczęścia.

Trochę rozczarowałam się częścią związaną z Harrym i Tajlandią, którą uwielbiam i jest moim niespełnionym marzeniem. Dlatego brakowało mi głębszych i dłuższych opisów tamtejszej przyrody i kultury, owszem raz znaleźliśmy się na wyspie, a nawet zwiedzaliśmy Bangkok, ale to za mało! Ciągle czułam niedosyt, jakby Tajlandia była tylko dobrym tłem dla historii i orchidei, a nie prawdziwym, tętniącym życiem krajem. Tam się Harry znalazł i po prostu tam był - z resztą i tak większość wydarzeń kręci się wokół Hotelu Oriental. Miłość Harry'ego i Lidii rzeczywiście była prawdziwa, jednak od razu skazana na niepowodzenie i ze strony Harry'ego nie do końca szczera. I gdy pomyślałam o Olivii, o biednej, wyczekującej go Olivii... Nie potrafiłam się przekonać do jego postaci.

Co do bohaterów, uważam, że są dobrze i ciekawie skonstruowani, po przeczytaniu "Domu orchidei" miałam wrażenie, że poznałam prawdziwych ludzi z krwi i kości. Ponadto mnogość postaci wcale nie kręci w głowie, o wszystkich łatwo zapamiętać i ich odróżnić, co sprawia, że nietrudno ich sobie wyobrazić. Najbardziej utożsamiłam się z Julią, dlatego bądź co bądź, cieszę się z takiego zakończenia. Lubiłam Olivię i Elsie, a nawet tego zagubionego Harry'ego, który do końca życia pozostał nieszczęśliwym.

"Dom orchidei" można zaliczyć do książek z klimatem, które opowiadają historie o miłości, cierpieniu i poszukiwaniu własnej drogi, o tym, że życie często pisze własne scenariusze, na które nie jesteśmy gotowi. Powieść pani Riley jest ciekawa i wciągająca, maluje w naszej wyobraźni żywe obrazy, które potęgują zainteresowanie. Jednak czuję się po niej dziwnie pusta, owszem, wywoływała we mnie emocje, wzruszałam się i martwiłam, ale jak widać, tylko krótkotrwale. Przeczytałam i odłożyłam na półkę. Jeśli kiedyś do niej wrócę, to pewnie wtedy, gdy już nic nie pozostanie mi w pamięci. Ogólnie jak najbardziej polecam, jednak obawiam się, że oczekiwałam odrobinkę więcej.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2012-08-09
× 1 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Dom orchidei
5 wydań
Dom orchidei
Lucinda Riley
7.9/10

Julia Forrester, słynna pianistka, zrozpaczona po śmierci męża i ukochanego syna, szuka spokoju na angielskiej prowincji. Jednak przewrotny los i przypadkowa wizyta w wiekowym dworze Wharton Park spra...

Komentarze
Dom orchidei
5 wydań
Dom orchidei
Lucinda Riley
7.9/10
Julia Forrester, słynna pianistka, zrozpaczona po śmierci męża i ukochanego syna, szuka spokoju na angielskiej prowincji. Jednak przewrotny los i przypadkowa wizyta w wiekowym dworze Wharton Park spra...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

"Dom orchidei" to debiutancka powieść Lucindy Riley. Choć przeczytałam większość książek tej autorki, trudno mi uwierzyć, że jej pierwsza powieść jest równie dobra, jak kolejne. Fabuła opiera się na...

@Malwi @Malwi

Pozostałe recenzje @kasia.kolataj

Droga umarłych
Droga Umarłych

Ruben to czternastoletni chłopak, którego od zawsze nawiedzają dziwne wizje - potrafi wtedy opuścić swoje ciało i przenieść się w dowolne miejsce. Najczęściej jego dusza ...

Recenzja książki Droga umarłych
13 małych błękitnych kopert
"Ten ślad odcisnął but, ale nie jest to but sam w sobie"*

Poszukiwałam "13 małych błękitnych kopert" przez bardzo długi czas, mając nadzieję, że książka okaże się tak dobra, jak oczekiwałam. Jednak nie sądziłam, że poruszy we mn...

Recenzja książki 13 małych błękitnych kopert

Nowe recenzje

Jaśmina
Jakie tajemnice odkryje kraj Orientu
@agaczarujee:

Sięgając po książkę zatracamy się w początkach XIX wieku gdzie urzęduje szlachta. Poznajemy tam barona Wigurę i jego có...

Recenzja książki Jaśmina
Bóg nie jest wielki
Powstawanie nowej religii
@almos:

Powróciłem po latach do książki jednego z apostołów Nowego Ateizmu i muszę powiedzieć, że jest to trudna lektura. Rzecz...

Recenzja książki Bóg nie jest wielki
Wojna i miłość. Wiktor i Hanka
Wiktor i Hanka
@gulinka:

Marzec. Na drzewach pojawiają się pierwsze pączki. W powietrzu czuć nadchodzącą wiosnę. Świeże kolory zaczynają zastępo...

Recenzja książki Wojna i miłość. Wiktor i Hanka
© 2007 - 2024 nakanapie.pl