Co sprawia, że sięgamy po tę, a nie inną książkę?
"Błyskotliwy kryminał w klasycznym stylu, znakomicie osadzony w realiach PRL-u. Połowa lat 60. XX wieku. Mały, górski kurort, a w nim elegancki pensjonat ...
W tle muzyka puszczana z adapteru Bambino, tętniące życiem kuracjuszy uzdrowisko oraz przepiękna symfonia Cevenole. Sielankę przerywa dopiero tajemnicze morderstwo. ... " (fragmenty opisu wydawcy)
Nie moglam nie zainteresować się książką tak opisaną, sprawdzić czy faktycznie jest tak, czy może znów informacje o treści są bardziej interesujące niż sama treść.
I okładka - w pięknych barwach, z sylwetką, którą od razu skojarzyłan z najnowszymi wydaniami książek o Jacku Reacherze (którego bardzo lubię) - zdecydowanie zachęcająca do sprawdzenia co jest w środku.
Obco brzmiący tytuł nie mówił mi nic, o debiutującym tą książką autorze też wiedzialam tyle co nic, ale bardzo spodobała mi się zapowiedź, że jest to kryminał w klasycznym stylu, a nie TAKI, w którym w wymyślny sposób mordowani i torturowani są bezbronni; nie brodzi się tu w krwi i szczątkach istot żywych, nie ma zrezygnowanych, zapijaczonych śledczych z nałogami.
Miał być klimat, zagadka, dawne tajemnice i detektyw-amator - inteligentny, mocno doświadczony przez życie człowiek.
I tak właśnie było ...
12 września 1964, dzień piękny i sloneczny, dzień urodzin Anny Małeckiej, wlaścicielki uroczego pensjonatu Fraszka w Krzyżowcu Zdroju. Na wieczornym przyjęciu urodzinowym są bawiący tu aktualnie goście, najbliżsi sąsiedzi i domownicy. Wszystko jest tak, jak trzeba - pięknie nakryty stół, znakomite jedzenie, alkohol i muzyka. Swobodna zabawa trwająca do północy. Prawie jak co roku.
Ale następnego dnia rano w pensjonacie zostają znalezione zwłoki i nie ma żadnych wątpliwości, że to morderstwo ...
Tak, jest to prawdziwy kryminał, bez dwóch zdań, tak jak autor zapowiadał - ze skomplikowaną, choć pozornie prostą zagadką, a bez makabry i chamstwa.
Ale nie tylko - kto ma w sobie ciekawość świata i historii, znajdzie tu zapis czasu co przeminął ...
Bo to PRL, rok 1964, czas gdy działa UB, milicja musi nie tylko szukać "kto?", ale i liczyć się z uwarunkowaniami czasu i miejsca, wciąż źle widziane są powiązania z żołnierzami wyklętymi, nawet jeśli mają oni już za sobą sąd i wyrok lub tylko nie przeżyli ...
To ciężki czas panoszenia się zła, do którego z czasem ludzie się przyzwyczaili - a stępienie wrażliwości jest nie mniej złe niż patologiczni mordercy i wszelkie dewiacje.
Szczęśliwie możemy mówić "było - minęło", choć echa przeszłości wcale nie umilkły, a minione sprawy wciąż jeszcze wypływają z głębin czasu i pamięci, wciąż Dobro toczy walkę ze Złem.
Warto przeczytać, warto poznać Stanisława Gorszewskiego i parę innych osób.
Warto odszukać nagranie i wysłuchać "Cevenole" - symfonię skomponowaną przez Vincenta d'Indy w 1886 roku ("Symphonie sur un chant montagnard français" tzn. Symfonia na temat francuskiej pieśni góralskiej).
Autor polecając swą książkę napisał: "... kocham "Cevenole" i marzę o tym, by pokochali ją i inni."; no to wprawdzie ja jej nie pokochałam, ale szczerze polubiłam i kiedyś do niej wrócę, bo wracam i do kryminałów, tak jak wraca się do muzyki. I nie polecam jej jedynie tym, którzy uznają tylko TAKIE kryminały jakim "Cevenole" nie jest i dla których wiara w Boga jest obrazą boską ...
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.