Jo recenzja

Do niewielkiego miasteczka położonego na północy Kaszub przyjeżdża warszawski śledczy Borys Iwanicki. Niepokoi go fakt, że z pamięci umknęło mu kilka godzin sprzed przyjazdu do hotelu. Wraz z tamtejszymi policjantami stara się odnaleźć sprawcę makabrycznego morderstwa. Nie będzie to proste zadanie, ponieważ przyjdzie mu nie tylko zmierzyć się z kaszubskim psychopatą, który wszystkich wokół wodzi za nos. Do głosu będzie próbowała dojść również jego mroczna strona osobowości.

W książce przenosimy się w rejony pięknych Kaszub. Do krainy, w których religia, tradycje i starodawne rytuały są wciąż żywe. Inspirowanie się lokalnym folklorem i starymi wierzeniami nadało powieści charakteru i niesamowitego klimatu. Chapeau bas za umożliwienie czytelnikowi obcowania z niestety, tak rzadko już słyszanym, wywodzącym się z pradawnych dialektów słowiańskich językiem kaszubskim. Sprawiło mi to wielką radość, bo to piękny i wyjątkowy język, z którym po raz pierwszy spotkałam się na studiach polonistycznych.

Autor pokusił się o zastosowanie bardzo ciekawej konwencji. Z gabinetu (a raczej jak się później okaże celi) wraz z bohaterem przeskakujemy do przeszłości i wraz z nim zostajemy wciągnięci w wir wydarzeń. Świat widziany oczami Borysa nosi znamiona szaleństwa i to tego znanego z alternatywnych mrocznych adaptacji "Alicji w Krainie Czarów". To zacieranie granic między jawą a snem, halucynacje, kłębiące się w głowie Borysa myśli i pogłębiająca się psychoza potęgowały grozę. Napięcie rosło z każdą kolejną stroną, a ja już coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że tak naprawdę to nie jest pościg śledczego za sprawcą. Potwór ruszył w pogoń za drugim potworem.

To jest bardzo dobra powieść. Dostajemy kryminał psychologiczny zapewniający ostrą jazdę bez trzymanki, który rozsadza głowę i pozostawia w Czytelniku poczucie niepokoju. Zakończenie rozkłada na łopatki i na jego wspomnienie nadal przechodzą mnie ciarki. Jeśli szukacie w literaturze mocnych wrażeń, to tu z pewnością Wam ich nie zabraknie. Polecam