”Fizyka smutku” jest wspaniałą przygodą dla czytającego, ale według mnie, pisanie o niej jest horrorem. Autor na początku ostrzega, że jego powieść nie jest linearna. Książka zawiera z sobie taką różnorodność wątków i opowieści, że każdy czytelnik może w niej znaleźć swoje własne czytelnicze ścieżki. Autor można porównać do Szeherezady, która wie, że przed śmiercią i zapomnieniem mogą uratować opowieści. Dlatego stworzył coś na wzór Arki Noego, która zawiera w sobie różne opowieści. Jednak te opowieści nie opisują jakiś wyjątkowych chwil w dziejach ludzkości, ale swoje wspomnienia i innych ludzi. Jak sam pisze, opisuje czas pozbawiony pretensji, by być wyjątkowym. Arka ma w sobie zawierać wszystkie rodzaje i gatunki literackie. Trudno więc jednoznacznie zakwalifikować tę książkę, gdyż zawiera w sobie powieść, esej, a nawet traktat filozoficzny. Pomimo że narracja powieści jest fragmentaryczna i pocięta, jest zadziwiająco spójna. Cała powieść jest dokładnie przemyślana i wszystkie jest w niej celowe. Jednym z pojęć łączących całą książkę jest labirynt. Gospodinow uważa, że jesteśmy zrobieni z labiryntów, labiryntem jest nasze DNA, zwoje mózgowe, układ nerwowy. Labiryntem są nasze wspomnienia, przecież przeszłość ma wpływ na teraźniejszość i warunkuje nasze postępowanie. Historie opowiedziane przez naszych dziadków, rodziców kształtują nasze postrzeganie świata i wybory. Jednocześnie mamy łatwość wniknięcia w ich życie. Narrator powieści wchodzi w cudzą świadomość i opowiada o przeżyciach różnych osób, w różnych czasach, z przeszłości i przyszłości, a nawet w świadomość zwierząt. W młodości słyszałam, że ryby i dzieci głosu nie mają. Autor właśnie oddaje głos dzieciom i zwierzętom. Postacią przewijającą się przez tę powieść i bardzo symboliczną jest Minotaur. Minotaur pół człowiek, pół byk jest w tej powieści małym, skrzywdzonym, nieszczęśliwym chłopcem, odrzuconym przez matkę i zamkniętym w labiryncie za nie za swoje winy. Możemy go odnaleźć w różnych postaciach występujących w tej powieści, a samo życie jawi się, jako labirynt. Gaspodinow bawi się mitologią i odczytuje ją w sposób zaskakujący. Genialnie nawiązuje do literatury, sztuki i historii. Część opowieści dotyczy jego i jego rodziny. Wszystko przepełnia smutek lub melancholia za czymś już utraconym, na co już nie ma wpływu. Zakres tematyczny jest ogromny i każdy może odkryć tematy mu bliskie.
Mnie zainteresowało dzieciństwo autora w komunistycznej Bułgarii i porównanie z dzieciństwem w komunistycznej Polsce, te wspomnienia są podobne. Ja też pamiętam wieczorne słuchanie „Wolnej Europy” i tematy, jak choćby historia, o których nie wolno było mówić w szkole. Pisałam też, jak cała nasza szkoła wypracowanie „Jak sobie wyobrażam w 2000 roku”. Chociaż nie pamiętam, żeby ktokolwiek wpadł na pomysł, aby pisać o socjalizmie. Na szczęście w Polsce nie było aż takiej indoktrynacji, chociaż bieda i szarość były podobne.
Sama z nostalgią wspominam programy komputerowe pisane na kartach dziurkowanych, których zdjęcie jest na 271 stronie. Parę takich kart jeszcze mi służy, jako zakładki do książek.
Autor snuje fantastyczne rozważania, wręcz filozoficzne na temat życia. Przykładem może być wywód:
"Istnieje jakaś gramatyka starzenia się, Dzieciństwo i młodość pełne są czasowników. Nie możesz usiedzieć w miejscu. Wszystko w tobie rośnie, tryska, rozwija się. Później, w średnim wieku, czasowniki stopniowo zamieniają się na rzeczowniki. Dzieci, samochody, praca, rodzina – rzeczywiste sprawy rzeczowników. Starzenie się jest przymiotnikiem. Wchodzimy w przymiotniki starości – powolni, bezbrzeżni, zamgleni, chłodni lub przeźroczyści jak szkło.”
Zachwycam się powieściami, które pozostawiają przestrzeń do własnych interpretacji i przemyśleń nad swoim własnym życiem. Ile w nas jest Minotaura zamkniętego w labiryncie i czy widzimy z niego wyjście. Przez całą książkę przewijają się kapsuły czasu tworzone z różnych okazji, a co my byśmy chcieli ocalić od zapomnienia. Każdy znajdzie swoje pytania i odpowiedzi.