Styczeń to zdecydowanie czas nadrabiania książek z booktourów. Tym razem chciałabym podzielić się z Tobą swoją recenzją na temat książki “Kamienie i motyle”. Historię tę napisała Magdalena Ajeddig i jest to jej debiut literacki.
Na początku chciałabym się odnieść do tytułu powieści, który jest wyjątkowy. Ma symboliczny charakter, a w czasie czytania często napotykamy odwołania do ulotnych i delikatnych motyli oraz ciężkich i raniących kamieni. Były to chyba moje ulubione fragmenty, przepełnione emocjami.
Magdalena Ajeddig wprowadza nas w okrutny świat Afganistanu. Tomasz jest reporterem wojennym, który na co dzień mierzy się z misją pokazania światu prawdy. Wierzy w to, że ludzie, którzy stoją na szczycie państw, przejrzą na oczy i wkrótce zapanuje pokój. Tomek to człowiek o dobrym sercu. W jednej z pierwszych scen ratuje kobietę przed ukamienowaniem. Pewnego dnia mężczyzna znika bez śladu. Pozostawia wszystkie dokumenty, ubrania, rzeczy osobiste. Akcja nabiera tempa, ścigamy się z czasem, aby go odnaleźć. Główną bohaterką tej powieści moim zdaniem jest jednak Beata, którą poznajemy w mało przyjemnych okolicznościach. Beti rozwodzi się właśnie z mężem. Choć rzeczywistość momentami ją przerasta, ma plan rozpocząć swoje życie na nowo.
Jak już pewnie się domyślasz drogi Beaty i Tomasza się połączą i to nie pierwszy raz. Tych dwoje znało się już wcześniej. Łączyła ich przyjaźń, ale czy tylko przyjaźń?
Pewnego dnia kobieta otrzymuje wiadomość od współpracownika Tomka, o tym że fotoreporter zaginął. Odnawia kontakt z rodziną dawnego przyjaciela. Niestety jest jedyną osobą, która może ruszyć z pomocą. Wykazuje się heroiczną postawą i rusza w podróż do niebezpiecznego Afganistanu. Czy uda jej się odnaleźć Tomasza? Czy mężczyzna odnajdzie się żywy i kto właściwie stoi za jego porwaniem?
Muszę przyznać, że początek tej powieści bardzo mnie wciągnął. Czytałam szybko i przewracałam stronę za stroną, aby dowiedzieć się, co tak naprawdę się wydarzyło. To świadczy o tym, że autorka umiejętnie zbudowała napięcie. Ale do pewnego momentu, ponieważ wplotła w fabułę fragment, który jasno przedstawił, co stanie się z Tomaszem. Tu moje emocje opadły, ale czytałam dalej, aby poznać dalsze losy bohaterów.
Recenzując tę książkę mam na uwadze to, że jest to pisarski debiut. Uważam nawet, że całkiem dobry. Magdalena Ajeddig w ciekawy sposób splotła ze sobą wiele interesujących wątków. I jest to historia z naprawdę dużym potencjałem. Jednak nie brakuje tu również fragmentów, które dają do myślenia i nie pasują do całej historii, a przedstawienie ich w recenzji może być wskazówką do dalszej pracy dla autorki. Szczególnie zwróciły moją uwagę dziwne zbiegi okoliczności, które ukierunkowały fabułę, były przewidywalne. Niezrozumienie wzbudziło we mnie zachowanie ojca Tomasza, który zamiast skupić się na szukaniu syna, z entuzjazmem rozwijał nową znajomość z przyjaciółką Beaty. Autorka pogubiła się również z datami kolejnych wydarzeń. Kilkukrotnie skakałam między stronami, aby sprawdzić, czy to ja się gubię, czy są to pomyłki w tekście. Bardzo doceniam natomiast główne przesłanie powieści, a także ukazanie różnic kulturowych i religijnych. O złym traktowaniu kobiet w krajach muzułmańskich trzeba mówić głośno…
Trzymam kciuki za kolejne powieści. Jestem przekonana, że autorka napiszę jeszcze niejedną ciekawą historię.