Antoni Ferdynand Ossendowski- podróżnik, uczony, dyplomata, szpieg, zapalony myśliwy, dziennikarz, poliglota, a przede wszystkim pisarz i antykomunista, nie znosił bolszewizmu i bolszewików. Przez pewien czas należał do piątki najbardziej poczytnych pisarzy na świecie. Ossendowski może się poszczycić 150 przekładami swoich książek na 20 języków. Zajął wówczas drugie miejsce po Henryku Sienkiewiczu i do dziś nikomu nie udało się go pobić. Znienawidzony przez bolszewików do tego stopnia, że gdy Armia Czerwona po wkroczeniu do Warszawy w 1945 roku rozkopała jego grób aby sprawdzić czy na pewno umarł. Oczywiście wymazany z kart historii literatury i z świadomości Polaków do 1989 roku. Po tym roku można go było wydawać, ale jest dalej przemilczany. Dlaczego?
Najgłośniejsza jego powieść „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów” została napisana na gorąco po jego ucieczce z bolszewickiej Rosji i wydana w Nowym Yorku już na przełomie 1920 i 1921 roku, oczywiście w języku angielskim. Była jedną z pierwszych bezpośrednich relacji z ogarniętą wojną domową Rosji. Ossendowski po wybuchu rewolucji z własnej woli znalazł się na Syberii w Krasnojarsku. Gdy docierają tam bolszewicy ucieka przez tajgę do Mongolii i przez Chiny dociera wreszcie do przedstawicielstw angielskich. Książka opisuje piekło rewolucji, która zatacza coraz szersze kręgi. Po przedostaniu się do Mongolii znajduje się w środku gorejącego tygla. Z jednej strony Chińczycy, którzy pragną podporządkować sobie ten kraj, z drugiej oddziały rozbitej białej armii ściganej przez bolszewików, którzy też pragną sobie podporządkować Mongolię, a oprócz tego jak to na wojnie, duża ilość różnego rodzaju band, które tylko pragną się wzbogacić. Dzięki dobrej znajomości terenu (badał te tereny jako przyrodnik), znajomości języków w tym chińskiego i mongolskiego udaje mu się dotrzeć do stolicy Mongolii. Nawet jeżeli jej fragmenty były konfabulacją autora to i tak opis jego przejścia zimą przez tajgę, a później przez stepy Mongolii zapiera dech. Jako przyrodnik wspaniale opisuje przyrodę i krajobrazy, a także i kulturę tych terenów. Jedno co mu zarzucają do dzisiaj, jak śmiał w tak złym świetle pokazać bolszewików, ale takich bolszewików spotkał na swojej drodze.
Książka została rewelacyjnie wydana przez ZYSK I S-KA w serii „Podróże retro”, w twardej obwolucie, na kredowym papierze zawiera bardzo dużą liczbę zdjęć. Zawierz zdjęcia historyczne, ale też zdjęcia współczesne, wykonane przez podróżnika i przyrodnika Piotra Malczewskiego, który wyruszył śladami Ossolińskiego. Oprócz czytania można tą książkę oglądać jako wspaniały album fotograficzny. Na pierwszej stronie mam mapkę z zaznaczeniem trasy, którą przebył Ossendowski, robi wrażenie.
Przyznaję się, że o autorze usłyszałam niedawno w Polskim Radiu, jako o tym, który przez swój stosunek do bolszewizmu do tej pory jest pomijany milczeniem. Gdy odnalazłam jego książki kupiłam bez namysłu. Nie można powiedzieć, że przeczytałam tą książkę, ja ją pochłonęłam zachwycając się przy tym wspaniałymi zdjęciami. Książkę się czyta jak najlepsze powieści podróżnicze. Dzisiaj można by go zestawić z przygodami Indiana Jonesem. Tyle tylko, że to nie fikcja literacka, ale autentyczne przygody.