Nie lubię powieści obyczajowych, to nie moja bajka. „Wąż z Essex” jest powieścią obyczajową, napisaną współcześnie, ale w stylu powieści wiktoriańskich. Akcja powieści dzieje się pod koniec XIX wieku w Londynie i angielskiej wsi. Po przeczytaniu zastanawiałam się, co autorka pragnęła nam przekazać. Przede wszystkim, jak zmienia się podejście kobiet do życia. Kobiety zaczynają się interesować osiągnięciami nauki. Interesują je też sprawy społeczne, los innych ludzi i angażują się w ich poprawę. Głowna bohaterka na przykład poszukuje skamieniałości. O poprawie standardów życia warstw najbiedniejszych dyskutuje się już w kręgach rządowych i jest w planach przebudowa Londynu. Zwraca też uwagę postęp w medycynie, chociaż nie wszystkie choroby można już uleczyć, a więc trzeba się godzić na śmierć i kalectwo. Interesującym wątkiem jest pogodzenie nowych zdobyczy nauki, ale też starych zabobonów z wiarą. Autorka pokazuje, że zdobycze nauki docierają nawet do odległych zakątków Anglii i ludzie przestają się bać i wierzyć w legendarne stwory, których przykładem jest tytułowy Wąż z Essex. Według mnie autorka w swojej powieści przedstawia zbyt dużo wątków, przez co mnożą się bohaterowie i powieść staje się chaotyczna i zagmatwana. Dla mnie najważniejszym przesłaniem tej powieści jest wartość przyjaźni, która może nawet uratować przed śmiercią.
Cora Seaborn jako bardzo młoda, biedna dziewczyna zostaje wydana za mąż za bogatego szlachcica. Niestety jej mąż okazuje się despotą, tyranem, a wręcz sadystą. Po jego śmierci odczuwa ulgę, a wręcz radość i zaczyna szukać swojego miejsca na świecie. Cora ma syna, niestety nie potrafi nawiązać z nim relacji. Cora wraz z synem i przyjaciółką, byłą nianią syna ucieka z Londynu, przed obowiązkową żałobą, ale też chyba przed miłością lekarza męża, Luke'a Garretta. Wyjeżdża do Essex znanego z legendy o wężu i tam zrywa z dotychczasowym życiem, co widać nawet w jej ubiorze. Przez całe dnie wędruje po okolicy, szukając skamielin. Poznaje tam i się zaprzyjaźnia z tamtejszym pastorem Williamem i jego umierającą na suchoty żoną. Pomimo że są tak różnymi ludźmi, okazuje się, że mają dużo do zaofiarowania sobie nawzajem. Natomiast jej przyjaciółka angażuje w Londynie znajomych Cory w pomoc dla najuboższych i poprawę ich warunków mieszkaniowych. Dokąd to zaprowadzi nasze bohaterki, a także licznych innych bohaterów?
Zmęczyła mnie ta powieść. Autorka wprowadza dużą liczbę bohaterów w różnych wątkach, chociaż z sobą powiązanych. Przy takiej ilości wątków nie ma szans, żeby wszystkie były dopracowane. Dlatego jak dla mnie w książce panuje chaos i co parę zdań przenosimy się w inne miejsce z innymi bohaterami. Stworzyła ciekawych bohaterów, ale starała się przedstawić nieomal wszystkie ich wzajemne relacje i uczucia , co powoduje zamęt i ostatecznie psychologiczne spłycenie postaci. Na to nakłada się język powieści, z jednej strony piękny, ale jak dla mnie zbyt kwiecisty, gubiłam się w piętrowych metaforach. Czasami mnie znaczy lepiej, a jak dla mnie wszystkiego było za dużo.