Nazwisko Pawła Zapendowskiego nic mi nie mówiło, gdy rozpoczynałam lekturę jego sztuki „Jak z Almodovara”, nagrodzonej na Festiwalu Komedii X Talia’ 06, a wydanej w tym roku przez „e-bookowo”. Ale nic mi nie mówi wiele innych nazwisk polskich twórców z ostatniego dziesięciolecia. Nie było mnie w kraju i na własne życzenie odcięłam się całkowicie od kontaktu z polską kulturą. Teraz nadrabiam zaległości i to była właśnie jedna z moich pierwszych lektur.
Zbierając informacje o autorze, zajrzałam na jego stronę internetową. Zdziwiona odkryłam, że Zapendowski, który pochodzi z Krakowa, mieszka tam, skąd ja wracam, w Paryżu. W jego kręgu zainteresowań są, jak sam o tym pisze na wspomnianej już stronie, „dramaturgia proza - kompozycja - scenografia - wystawy collage malarstwo”.
Podczas czytania szukam analogii z hiszpańskim reżyserem. Okładka e-booka kolorystycznie od razu przywołuje skojarzenia z plakatami filmów Almodovara (Kika, Wysokie obcasy).. Postaci kobiet są wyraziste i kolorowe, a mężczyźni stanowią dla nich jedynie tło, mimo że są przecież motorem wszystkich kobiecych działań. Drugim motywem wspólnym jest przerysowany erotyzm.
Współczesna nam historia nie jest skomplikowana sama w sobie, natomiast zmusza czytelnika do głębszych refleksji niż mogłoby się to wydawać na pierwszy rzut oka. Trzy przyjaciółki z Obciachowa, Bożenka, Iza, a później i Kasia, decydują się na wielki krok porzucając swoich życiowych partnerów, którzy według nich zawiedli pokładane w nich nadzieje i postanawiają rozpocząć nowe życie w stolicy. Tym razem to one będą rozdawać karty i brać odwet na mężczyznach za nieudane życie. W stolicy zakładają agencję rozliczania podatków „Zrób mi PIT-a”. Niestety (albo na szczęście, czytelnik niech zdecyduje już sam) firma niezbyt długo świadczy usługi rachunkowe, bo wskutek małego qui pro quo panie dochodzą do wniosku, że więcej satysfakcji życiowej i finansowej przede wszystkim, dostarczy im praca w agencji towarzyskiej o profilu sadomasochistycznym. Tak zmieniają się w dominy – Żizel, Izabel i Katrin. Czy ziści się ich marzenie o zemście na Golu (mężu Bożenki) i Adrianie (Izy, fetyszyście, lubiącym wąchać damskie rajstopy, zafascynowanego filmami Almodovara)?
Komedia obnaża bezlitośnie prowincjonalną mentalność, ukazuje, jak bardzo boli rozczarowanie własnym życiem. Najpierw chciałam tu użyć wyrażenia „jak w krzywym zwierciadle”, ale to wcale nie jest obraz wyolbrzymiony czy karykaturalny, taka jest rzeczywistość. Nieraz słyszałam rozmowy podobne do tych z ławeczki. Niestety mam wrażenie, że bohaterki są skazane na klęskę, bo nie rozumieją, że Obciachów nosi się w sobie i mimo próby ucieczki, nie ucieknie się od niego. Obciachów tworzą ludzie, nie miejsca. Ucieczka przed nim, to ucieczka przed własnym nieudanym, obciachowym życiem. Pogoń za pieniędzmi i realizacją marzeń ograniczających się do nieustannej konsumpcji, do zaspokojenia żądzy posiadania, staje się smutna, nawet miejscami żałosna Szczęście dla tych kobiet to przedmioty i konsumpcja. Tęsknią za życiem bardziej kolorowym, pełnym wrażeń. Niestety kompletnie brak im pomysłu na realizację tych pragnień. Agencja towarzyska ma być synonimem tego wymarzonego życia.? Ucieka się od Gola i Adriana, żeby spełniać zachcianki innych mężczyzn tyle, że za pieniądze. Bo, mimo że jest to Agencja sado-macho, to nadal mężczyzna jest tym, który dyktuje warunki. Czy siedząc na ławeczce w Obciachowie, czy na skórzanej kanapie w swoim Salonie Kobiecej Dominacji, ubrane w futra od klienta – senatora, są w gruncie rzeczy mentalnie w tym samym miejscu. Nawet zakończenie, rzucające pewien cień optymizmu, nie przekonało mnie, iż jest możliwe, aby odnalazły się w swoim życiu. Ale kto wie?
Po przeczytaniu komedii „Jak z Almodovara” nie mogę napisać, że jeśli zostanie wystawiona, to w teatrze widz spędzi beztrosko czas. To nie jest jedynie kolejna komedia obyczajowa, która ma zapewnić odprężające popołudnie. Tak naprawdę pozostaje lekki smutek, że życie większości ludzi to frustracja i rozczarowanie.
Niewątpliwie najmocniejsze strony „Jak z Almodovara” to poczucie humoru, zabawa językiem i skojarzeniami. Inteligentne żonglowanie słowem jest, według mnie, nie do przecenienia.
Sztukę polecam tym, którzy lubią obserwować to, co dzieje się we współczesnym społeczeństwie oraz cenią sobie humor niosący ze sobą pewne głębsze treści. Jest uniwersalna, myślę, że mogłaby trafić do czytelnika nie tylko w Polsce. Takie Obciachowa są wszędzie, a sfrustrowanych ludzi niestety również przybywa.