Tijan jest autorką dość popularną w Polsce, ale szczerze mówiąc, nigdy nie ciągnęło mnie do jej twórczości. Powodował to pewnie fakt, że zdecydowanie wolę jednotomówki, a z tego co widziałam, historie tworzone przez tę autorkę zazwyczaj nie kończą się na jednym tomie. Jednak gdy przeczytałam opis pierwszej części nowej trylogii jej autorstwa "The Insiders Trilogy", poczułam się naprawdę zaintrygowana i postanowiłam sprawdzić czy będzie to miłość od pierwszej strony czy wręcz przeciwnie. Okazało się, że znalazłam się gdzieś po środku.
W "Insiders" poznajemy historię bardzo utalentowanej, jeżeli chodzi o poruszanie się po świecie cyfrowym Bailey. Dziewczynę wychowywała wyłącznie matka i wiodły razem raczej spokojne życie, jednak ich świat wywraca się do góry nogami, gdy pewnego dnia okazuje się, że głównej bohaterce grozi niebezpieczeństwo. W dodatku we wszystko zamieszany jest jej bardzo wpływowy ojciec. Bailey zostaje wprowadzona w całkiem obcy dla niej świat, w którym musi się odnaleźć, a niestety osoby, które poznaje, wcale jej tego nie ułatwiają.
Już od pierwszej strony towarzyszą nam wielkie emocje i cała akcja rusza z zawrotną prędkoścą, która mam wrażenie, że nie zwalnia aż do końca. Podobało mi się to, że każdy z bohaterów ma mnóstwo tajemnic i własnych problemów, a autorka nie podaje nam wszystkiego na tacy, tylko wszystko odkrywamy powoli.
Bailey to naprawdę skomplikowana i wielowymiarowa postać, budząca w czytelniku sympatię od samego początku. Bardzo jej kobicowałam i liczyłam, że wszystko w jej życiu się ułoży. Myślę, że jest ona świetnie wykreowana, zresztą tak samo jak Kash. Otacza go aura tajemniczości i niewiele o nim wiemy, a to tylko wzbudza w czytelniku większą ciekawość. Uwielbiam takie postacie!
Autorka świetnie pokazuje nam także zepsucie świata, do którego wkracza główna bohaterka. Nie rozumie go i próbuje się w nim odnaleźć, ale to wszystko jest trudne.
Największy problem mam z tym jak została przedstawiona relacja Kasha i Bailey. Gdy są oddzielnie i poznajemy ich historie i to z czym się mierzą, to wszystko jest w porządku, ale sam sposób w jaki się do siebie zbliżają jakoś do mnie nie przemawia. Nie czuję pomiędzy nimi chemii. Wszystko dzieje się zbyt łatwo i jakoś obok nich, zamiast z nimi. Mam wrażenie, że ta historia to romans, którego najsłabszą częścią jest właśnie romans.
Przeszkadzało mi też to, że wiele wydarzeń było opowiadanych przez postacie, albo przemyślenia bohaterów, a nie przeżywane przez nich. Okropnie mnie coś takiego irytuje i odbierało mi przyjemność z poznawania całej historii.
Do plusów zdecydowanie zaliczam sam pomysł na fabułę, wykreowanie postaci zarówno tych głównych jak i drugoplanowych oraz przedstawienie relacji pomiędzy Bailey, a jej rodziną. Trochę mam problem z wątkiem romantycznym i stylem autorki, ale nie zmienia to faktu, że wkręciłam się w tę książkę niesamowicie i po prostu nie mogłam się od niej oderwać. A ta końcówka? Matko jedyna! Chcę wiedzieć, co będzie dalej i czekam na kolejny tom. Mam nadzieję, że w nim bardziej uwierzę w relację Bailey i Kasha.
Fanom twórczości autorki zdecydowanie polecam! Dużo się dzieje i zdecydowanie nie można się tutaj nudzić. Jestem miło zaskoczona, chociaż romans zszedł tutaj na dalszy plan, a bardziej zaciekawiły mnie relacje bohaterów z rodzinami i ten "brudny świat". Jestem ciekawa jak to się potoczy dalej.