Dwie feministki napisały książkę o młodych mężczyznach wykluczonych z rynku erotycznego, bohaterami tej pozycji są bowiem incele, to skrót z angielskiego 'involuntary celibacy', czyli faceci żyjący nie ze swej woli w celibacie. Autorki przedstawiają wiele sylwetek inceli, są to z reguły mężczyźni bez wykształcenia pochodzący z wiosek i małych miasteczek, z biednych, często patologicznych rodzin. Uważają się oni za brzydkich, niskich, nieciekawych i z tego powodu sądzą, że nie mają najmniejszych szans na rynku erotyczno-matrymonialnym. Ich przystanią i schronieniem są incelskie fora internetowe, na przykład wykop.pl, tam znajdują podobnych do siebie.
Bardzo ciekawe jest przedstawienie owych forów internetowych, mają one swój własny język, system przekonań, czasem mocno dziwacznych, które winny być podzielane przez członków. Mamy tam moderatorów usuwających niepokornych uczestników (na przykład tych, co weszli w relacje seksualne). To jest trochę jak sekta czy zakon, ale faktem jest, że uczestnicy się mocno wspierają i utwierdzają w swoich poglądach. I tak żyją w bańce internetowej, niby odrębne plemię w sieci. Ciekawy jest tu komentarz autorek: „czułyśmy się jak antropolożki odwiedzające obcą, daleką krainę.”
Myślę, że podobne mechanizmy występują przy okazji innych dziwacznych poglądów (płaskoziemcy, antyszczepionkowcy etc.). Zatem Internet staje się znakomitym narzędziem na zasklepienie się w swoich przekonaniach, jakie by nie były odjechane.
Uderza olbrzymia wrogość inceli do kobiet, uważają je za wyrachowane, zimne, zainteresowane tylko kasą i wyglądem mężczyzny. Typowe zdanie z forum incelskiego, jedno z łagodniejszych: „Różnica między kobietą a policjantem jest taka, że policjant MÓWI, że wszystko co powiesz MOŻE być użyte przeciwko Tobie, natomiast kobieta, wszystko co powiesz, UŻYJE przeciwko Tobie.” Z drugiej strony incele mają olbrzymie kompleksy na punkcie swojego wyglądu i używają wszelkich sposobów aby go poprawić, wśród wielu opisanych zaszokował mnie `bonesmashing': „Niektórzy bywalcy incelosfery doszli do wniosku, że regularne uderzanie się po twarzy ciężkim obiektem (np. młotkiem) przez odpowiednio długi czas może skutkować pojawieniem się struktur kostnych, takich jak kwadratowa szczęka, wyraźniejsze kości policzkowe albo wystający, mocno zarysowany łuk brwiowy.” Bez komentarza...
Gdzieś tak od połowy książka staje się dość monotonna, ile można czytać historii o facetach, którzy tak zasklepiają się w myśleniu o sobie jak najgorzej, że mamy samospełniającą się przepowiednię: ponieważ jestem do niczego, więc nikt nie może ze mną być. Co ciekawe, bohaterom książki nie brakuje inteligencji, ale służy ona głównie do samooskarżeń. Dlatego czytałem końcówkę książki z trudem, ze względu na dużą powtarzalność.
Niemniej autorki poruszyły ważny problem, myślę, że takich przegranych mężczyzn jest w naszym kraju sporo, a ich frustracja może skończyć się tragicznie: atakiem na siebie lub innych. Opisują autorki sfrustrowanych inceli w USA, którzy dopuścili się wielu zabójstw.