„Liczą się tylko marzenia. Bez nich jesteś niczym więcej niż pyłem na wietrze”.
Chwilę po odłożeniu pierwszego tomu słonecznej serii zapragnęłam wrócić do Poczekajki. Do tego ciepłego miejsca, gdzie spełniają się marzenia. Nawet jeśli nie były to moje własne pragnienia, to miło było czytać o tym, jak komuś w życiu udało się spełnić wszystko to, co sobie zaplanował. Książka napełniła mnie takim optymizmem, że musiałam przeczytać więcej. Byłam okropnie ciekawa jak ułożyło się życie Patrycji poza jej wyśnioną Chatką Wiedźmy.
W „Zachcianku” Patrycja wraz ze swoim Księciem na Czarnym Koniu przeprowadza się do Zaborowa. Jednak o ile marzenia były piękne w Poczekajce, o tyle poza nią pryskają jak mydlana bańka. Życie z hrabią okazuje się nie do zniesienia, a sam Gabriel zupełnie nie taki, jaki miał być. Między dwojgiem prawie – zakochanych uwidaczniają się kolejne różnice. W końcu ich ciężar przygniata oboje, a zrezygnowana Patrycja wprowadza się do swojej przyjaciółki – Hanki. Tutaj na scenę wkracza Łukasz – niegdyś przystojny, ale bezwzględny mężczyzna, teraz cudownie odmieniony miłością do naszej bohaterki. Z daleka od Gabriela szczęście znowu uśmiecha się do Patrycji. Zamojskie zoo bez swojej pani doktor nie jest już takie samo, a Dyrektor pragnie, aby dziewczyna na nowo wniosła do niego radość i zaangażowanie w wykonywaną pracę. Pozostaje jeszcze tylko odzyskać Chatkę Wiedźmy i marzenia znów będą na wyciągnięcie ręki. W „Zachcianku” znacznie większą rolę odgrywa również Krąg i zaprzyjaźnione z Patrycją wiedźmy.
„Zachcianek” stylem i formą tak naprawdę niewiele różni się od „Poczekajki”, jednak autorce udało się nie powielić schematów, a wręcz przeciwnie – stworzyć powieść, w której sielankowe, pełne słońca i uśmiechu życie, przeplata się z wątkami pełnymi intryg, ciemnych charakterów i magicznych ingerencji. Wszystko razem tworzy historię, która naprawdę wciąga i choć koniec nie jest zaskakujący to od książki nie sposób się oderwać, aż do ostatniej strony.
Wydawałoby się, że sięgając po kontynuację danej książki, jej bohaterowie nie mogą nas już niczym zaskoczyć. Przecież doskonale ich znamy z poprzednich tomów, rozumiemy motywy ich postępowania oraz specyficzny dla każdej postaci sposób bycia. „Zachcianek” pozbawia nas tego typu problemów, pozwala nam poznać tych samych bohaterów z zupełnie innej perspektywy. W tej części autorka wywraca do góry nogami nasze wyobrażenia o poszczególnych bohaterach.
Zdecydowanym minusem jest dla mnie naiwność Patrycji. Tak, taka miała być od początku do końca, przecież o to tu chodzi, ale spójrzmy na to inaczej. Otaczają ją dwaj mężczyźni, szaleńczo w niej zakochani, jednak obaj wcześniej boleśnie ją zranili, a teraz jak gdyby nigdy nic pretendują do jej serca. I bądźmy szczerzy, nie mówimy tutaj o małym kłamstewku, które można wybaczyć, a o sypianiu z bliskimi kobietami w życiu Patrycji. Czy któraś kobieta chciałaby dzielić swojego mężczyznę ze swoją przyjaciółką, albo co gorsza – z matką? Nie wydaje mi się. Jednak jak widać Patrycji to nie przeszkadzało, natomiast mnie podczas czytania, owszem.
Po skończeniu „Poczekajki” moim marzeniem było do niej wrócić. Po przeczytaniu „Zachcianka” natomiast, chciałabym zostać w niej już na zawsze. Ta książka to pozycja idealna na dni, kiedy za oknem hula wiatr i deszcz bębni o szyby. Czyli dokładnie takie jak teraz!
"Śpij słodko, Amre. Twoje miejsce zajął On. I prawdziwy, pachnący chlebem Dom".