Brandon Sanderson, by nie wpaść w pisarską monotonię, dzieli swoją książki na dwa obozy. Z jeden strony tworzy epickie, monumentalne i rasowe hard fantasy z uniwersum Cosmere, z drugiej sięga po literaturę młodzieżową z pogranicza fantasy i SF. W swoich pomysłach wybiera znane motywy, jednak za każdym oferuje w nich coś świeżego, sprawiając, że jego historie gwarantują dobrą zabawę i nigdy nie nudzą.
Joel jest klasycznym przykładem nie do końca szczęśliwego marzyciela-przeciętniaka z kart literatury młodzieżowej. W szkole rówieśnicy traktują go jak powietrze bądź zauważają jedynie z czystej grzeczności. Jego matka zaharowuje się na śmierć, by ledwo związać koniec z końcem, a jego największe marzenie nie ma najmniejszych szans na spełnienie. Los do chłopca uśmiechnął się zaledwie półgębkiem. Dzięki znajomościom przedwcześnie zmarłego ojca ma możliwość edukacji w prestiżowej Akademii. Jedyna szansa na normalną przyszłość i godne życie jest jednocześnie największym koszmarem. W Armediusie obok najzwyklejszych nastolatków nauki pobierają rytmatyści – wybrańcy o niezwykłych zdolnościach potrafiący za pomocą energii ożywiać wyrysowane kredą stworzenia i kręgi. Wraz z miejscem na uczelni chłopiec otrzymał od ojca coś więcej. Mężczyzna wypełnił serce syna miłością do rytmatyki. Jeol jednak nigdy nie będzie mógł szkolić się w tej magii. Każdego dnia ze smutkiem i zazdrością musi patrzeć na rówieśników niedoceniających niezwykłego daru. Tymczasem tuż przed nadchodzącymi wakacjami w szkole pojawia się nowy nieprzyjemny profesor, a młodzi rytmatyści zaczynają znikać w tajemniczych okolicznościach.
Głównym bohaterem jest więc nieszczęśliwa półsierota, pozbawiona przyjaciół, żyjąca na marginesie społeczeństwa, zawieszona gdzieś na granicy dwóch światów. Jej talentów, poświęcenia i zaangażowania nikt nie zauważa, a rozwiązania wszystkich swoich problemów Joel dopatruje się w magii, której nigdy nie będzie mógł posiąść. Na litość Przedwiecznych Schematów, człowiek przez ponad połowę książki boi się, że dzieciakowi zaraz do pokoju wpadnie wróżka chrzestna albo dyszący Hagrid i poinformuje biedaka, że to wszystko nieporozumienie i że tak naprawdę jest wybrańcem! Jasne, trochę szkoda chłopaczyny, że tak się męczy, a i jego narastająca frustracja jest w pełni zrozumiała. Gdyby nie był głównym bohaterem, czaiłby się w nim spory potencjał na czarny charakter. Jednak jeszcze jedno schematyczne zagranie całkiem zepsułoby zabawę. Na szczęście na Sandersona zawsze można liczyć. Autor w swoich młodzieżowych powieściach z lubością zatapia się w znanych motywach, by w subtelny i błyskotliwy sposób zmienić coś tu, przekręcić tam i dodać zaraz obok, dzięki czemu young adult w jego wykonaniu zawsze ma w sobie delikatny powiew świeżości.
W Rytmatyście, podobnie jak serii Mściciele oraz Legionie, Sanderson stawia na dynamiczną akcję, lekki humor, wciągającą intrygę oraz dostarczenie dobrej zabawy. Bohaterowie, chociaż niezwykle prosto skonstruowani, nie mają najmniejszych problemów ze wzbudzeniem sympatii (szczególnie teatralnie złoszcząca się Melody, jej przychodzi to naprawdę łatwo) Wciągająca intryga i sprawnie poprowadzona historia sprawiają, że nie sposób się nudzić. Jednak to, na czym autor skupia się najbardziej to świat przedstawiony. Rytmatysta łączy w sobie alternatywną rzeczywistość z nietypową magią przypominającą w swoim założeniu dziecięce zabawy na asfalcie. Akcja osadzona jest w wariacji Stanów Zjednoczonych podzielonych na dziesiątki wysp. Akademie w całym kraju szkolą rytmatysów, by ci zmagali się z plagą Kredowców zagrażających ludzkości. Stworzenia te pomimo swej jednowymiarowości oraz rysunkowego charakteru są wyjątkowo zajadłe i potrafią ogryźć człowieka do kości. Sama rytmatyka to natomiast niejednoznaczna mieszanka religii, nauki i magii. Przyszli użytkownicy wybierani są podczas mistycznej inicjacji, sama natomiast opiera się w całości na wzorach, obliczeniach i technicznych rysunkach. Od użytkowników wymaga ogromnej inteligencji oraz dokładności, a ożywiane kreskowe ludziki, smoki i jednorożce to już najprawdziwsza magia rodem z dziecięcych fantazji. Każdy rozdział poprzedzają „notatki” z rytmatyki, które ilustrują jej działanie oraz pozwalają lepiej ją zrozumieć. Dzięki nim w czasie czytania nie musimy czuć się jak na wykładzie z przedmiotu, który do tej pory całkowicie olewaliśmy.
W Rytmatyście można znaleźć całą masę drobnych podobieństw do Harry’ego Pottera. Zresztą Akademia Armedius to Hogwart narysowany kredą. W końcu główną rozrywką na uczelni są turnieje i pojedynki, Joel zaprzyjaźnia się z podstarzałym profesorem, a z ponurym i mrukliwym ma na pieńku. W rozwiązywaniu sprawy natomiast wspiera go zdolna koleżanka z uczelni. Historie Sandersona mają jednak to do siebie, że mimo realizowania klasycznych motywów np. z młodzieżowej literatury fantasy mają w sobie powiew świeżości. Zasługi należy dopatrywać się przede wszystkim w pomysłach na przedstawione realia oraz zdolności przypadające niektórym w udziale. Dzięki temu młodzieżówki od Sandersona nie tylko gwarantują lekką i przyjemną zabawę, ale oczarowują i wciągają niezwykłymi światami, w które pragnie się zanurzyć i poznać lepiej.
RuBryka Popkulturalna ocenia 9/10
Recenzja ta została początkowo opublikowana na portalu Nerdheim.pl