Lubię czytać książki historyczne przedstawiające życie codzienne przed wiekami, są bowiem znakomitym przerywnikiem między dziełami traktującymi o kampaniach wojennych, wydarzeniach politycznych czy żywotach władców. Książka Alberta Angeli opowiada o tym jak się żyło w Starożytnym Rzymie w drugim wieku naszej ery, czyli 1900 lat temu, mieszkało tam wtedy półtora miliona mieszkańców, olbrzymia liczba! I jakoś to wszystko funkcjonowało...
Prowadzi nas autor przez ulice i zaułki wiecznego miasta, domy bogaczy i klitki zasiedlane przez nędzarzy. Te ostatnie były ciekawe: oto nędzarze zajmowali najwyższe kondygnacje wielopiętrowych domów, zwanych insulami. A było takich domów w mieście ponad 40 tysięcy! Najwyższe piętra były najgorsze, bo ociekały brudem, woda bowiem dochodziła tylko do pierwszego piętra. Opis nędznych klitek biedaków przypomina slumsy Trzeciego Świata. Z tym że zdecydowana większość Rzymian żyła jak na polu namiotowym: w mieszkaniu tylko spali, a myli się, załatwiali potrzeby fizjologiczne, prowadzili życie towarzyskie, jedli, itp. itd., na mieście. Nic więc dziwnego, że Rzymu przez cały dzień tętnił gwarem, można więc go porównać do obecnych miast w Indiach czy na Bliskim Wschodzie z ich tłokiem na ulicach, hałasem, chaosem, brudem, wielkim bogactwem sąsiadującym z porażającą nędzą.
Sporą część ludności miasta stanowili niewolnicy, traktowani jak zwierzęta domowe lub raczej sprzęty do pracy w domu: „Zamiast kucharzy i innych niewolników, którzy spędzali całe dnie przy ogniu, by przygotować posiłki dla swoich panów, mamy dziś kuchenki gazowe, mikrofalówki, tostery, miksery i roboty kuchenne. Pralki zastąpiły praczki. Kran z bieżącą wodą – niewolnicę, która chodziła z dzbanami do studni.” Słusznie pisze autor, że bez codziennej pracy niewolników Imperium Rzymskie nie mogłoby funkcjonować.
Uderza zamiłowanie Rzymian do czystości, co najmniej raz dziennie udawali się do łaźni publicznej na ablucje. Powróciliśmy do tego poziomu higieny w Europie dopiero w XX wieku, bo przedtem było całkiem nieciekawie. Zaś załatwiali się Rzymianie w publicznych latrynach, gdzie nie było prywatności, wszyscy siedzieli obok siebie, rozmawiając w czasie defekacji, taka wówczas była kultura. Z drugiej strony już wtedy istniała w wiecznym mieście kanalizacja...
Znajdziemy w książce więcej frapujących informacji: o rozrywkach Rzymian, o hazardzie, który był bardzo popularny – grano w kości, o życiu seksualnym, o tym co się wówczas jadło. Bardzo ciekawy jest rozdział o Koloseum, które było w owym czasie cudem architektury, i dzisiaj robi wielkie wrażenie. Czytałem to wszystko z wielkim zaciekawieniem, jak najlepszą powieść sensacyjną.
Tę fascynującą książkę można również traktować jako przewodnik po Rzymie, dużo i ciekawie na przykład pisze autor o wzgórzu palatyńskim, rzadko odwiedzanym przez turystów, a bardzo ważnym dla historii imperium.
Dostaliśmy książkę, w której historia jest jak żywa, prawie można jej dotknąć.