Alberto Angela miał nosa pisząc "Jeden dzień w starożytnym Rzymie"
To potrzebna i interesująca książka i wypełniła wiele luk w mojej wiedzy.
Wszyscy, którzy interesują się historią tamtego okresu potrafią wymienić co najmniej kilku cezarów, kilka wydarzeń, kilka osobistości, które wpłynęły na rozwój świata. Ale nie wiem, czy wszyscy potrafią sobie wyobrazić, jak to na prawdę było żyć w antycznym Rzymie. Mnie nie przychodziło to łatwo, bo mój paradygmat jest paradygmatem człowieka współczesnego, urodzonego w 2 połowie XX wieku.
Widzieć Koloseum to jedno, ale wiedzieć, przeczytać, opisaną z detalami jedną z walk? Owszem, seriale pokazują wiele, ale czasem wyobraźnia scenarzystów, scenografów i kostiumologów skupia się na przyciągnięciu tzw audience, nie na trzymaniu się realiów epoki.
Kogo obchodzą realia!?
"Jeden dzień w starożytnym Rzymie" jest dla tych, których obchodzą.
Czy wiedzieliście, że II wieku ne w Rzymie było: 28 bibliotek, 11 akweduktów i 1352 fontanny publiczne, 11 term i prawie 1000 łaźni publicznych, 100 świątyń i 46 domów, również publicznych?
Swoją drogą, ciekawe byłoby wylistowanie ilości publicznych toalet, kościołów i domów publicznych dla miasta/miejscowości, w której mieszkacie…
Alberto Angela, Rzymianin, paleontolog, popularyzator nauki (kolejność nie jest przypadkowa) prowadzi nas po pałacach, insulach i ruderach Wiecznego Miasta i zaczyna od godziny 6.00, od pobudki w domu bogatego Rzymianina. Towarzyszymy mu w toalecie, widzimy, co je na śniadanie i jak przyjmuje porannych gości.
Później wychodzimy na miasto. Uliczki, mniejsze i większe, świątynie, idziemy do jadłodajni, idziemy się ogolić, idziemy na zakupy. Wszystko to autor pokazuje nam, mając doskonałą świadomość, że rzeczy tak odległe i obce trzeba dobrze opisać. Zapach uliczek, amfory, do których można się załatwić, garkuchnie, dym z domostw - to wszystko czujemy. Kolory Rzymy nagle do nas docierają, bo Rzym to nie tylko białe marmury.
Spotykamy ludzi, rzeczywistych ludzi. Alberto Angela często mówi "jego nagrobek znaleziono w czasie wykopalisk w Ostii", lub "wzmianka o tym znajduje się tutaj…". Grafiki pokazują, jak ubierała się kobieta z ludu i jak Rzymianie liczyli na palcach (zupełnie inaczej, niż my!)
Idziemy na targ i patrzymy, jak handlowano, uzyskujemy odpowiedź, co do licha robi tam kobieta!
Obserwujemy, trochę jak podglądacze, zwyczaje żywieniowe i seksualne. doświadczamy braku prywatności nawet w domach wielkich ludzi. Idziemy na targ niewolników i do Koloseum. Odpoczywamy w łaźni i na uczcie.
I to, co o Rzymie starożytnym wiemy, nabiera z każdą stronicą kolorów i życia.
Polecam "Jeden dzień w starożytnym Rzymie" Alberto Angeli tym, którzy lubią nie tylko daty, ale którzy cenią sobie wiedzę, bardziej naturalny kontakt z tym, co nazywamy historią.
To książka dla wszyskich, którzy lubią i cenią popularną serię "Życie codzienne w…", tyle że książka Alberto Angela jest jeszcze bardziej popularna, niż naukowa. Napisana ze swadą, energią i zapałem, przez człowieka, który kocha i Rzym i popularyzowanie wiedzy o nim.
Warto ją przynajmniej przekartkować, żeby wiedzieć który serial jest najbliższy tego, co historycy uważają za rzeczywistość.
www.veryurbanfantasy.pl