Policjant Timo Harjunpää ma do rozwiązania zagadkę tajemniczych śmierci w helsińskim metrze. Początkowo wydaje się, że są to nieszczęśliwe wypadki, jednak powoli policjanci zaczynają się dopatrywać związku między rzekomymi samobójstwami z ostatnich kilku lat i podejrzewają, że mogą mieć do czynienia z seryjnym mordercą. Niestety ciągle brakuje dowodów na poprawcie tej hipotezy.
Równocześnie poznajemy Mikko - wrażliwego pisarza, który poszukuje swojego miejsca na ziemi. Zmaga się z bolesnymi wspomnieniami z dzieciństwa, które spędził w patologicznej rodzinie. Dorosłe życie też nie oszczędziło mu zmartwień. Toksyczny związek z kobietą pozbawioną jakichkolwiek uczuć zniszczył nie tylko życie jemu, ale też jego dzieciom. Teraz Mikko stara się pomóc swojemu synowi Mattiemu. Chłopiec jest dręczony przez rówieśników, czuje się samotny i zagubiony. Wydaje się, że jedyną życzliwą mu osobą jest Lenna - zakompleksiona dziewczyna, marząca o miłości.
Chociaż wydaje się, że wszystkie te historie nie mają ze sobą nic wspólnego, to łączy je postać pewnego tajemniczego kapłana, wyznawcy Macierzy, której woli całkowicie się podporządkowuje. W imię swojej wiary jest zdolny do popełnienia straszliwych zbrodni. Owładnięty wizją Wielkiego Wybuchu mającego oczyścić świat, szuka wciąż nowych ofiar.
W ostatnim czasie dosyć często decyduję się na literaturę skandynawską, która w moim odczuciu ma specyficzny, trudny do określenia klimat i to chyba to najbardziej mnie do niej przyciąga. Sięgając po Harjunpää i kapłan zła domyślałam się, że nie będzie to typowy kryminał i nie myliłam się. Poznajemy wiele różnych historii, które z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego. Każda z nich przedstawia nam inny obraz, innych bohaterów, każda jest ważna. Autor niebanalnie połączył je w jedną całość, tworząc przez to powieść wielowątkową i wielowymiarową. Podoba mi się, że wątek kryminalny nie jest tutaj najważniejszy. Równie istotne są kwestie związane z przemocą w rodzinie, zagubieniem i osamotnieniem młodych ludzi oraz zagrożeniem w otaczającym nas świecie. Fabuła jest dosyć przewidywalna, tempo akcji nie jest porywające, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. W tej historii bowiem odnalezienie mordercy nie jest jakby się mogło wydawać kluczowym problemem.
Jeśli o mnie chodzi, najbardziej podobały mi się fragmenty dotyczące pisarza Mikko. Autor poruszył w nich problem trudnego, nieszczęśliwego dzieciństwa i jego wpływie na dalsze życie. Miko już jako dorosły człowiek jest zagubiony, nie ma poczucia własnej wartości, trudno mu się odnaleźć w życiu. Poruszyły mnie też postaci Mattiego i Lenny. Pozbawieni wsparcia ze strony rodziców próbują w przyjaźni odnaleźć namiastkę poczucia bezpieczeństwa. Są zagubieni, samotni, a przez to narażeni na wiele niebezpieczeństw. Najmniej podobały mi się fragmenty dotyczące kapłana. Jednak bez nich książka nie miałaby takiego tajemniczego, mistycznego miejscami klimatu.
Do lektury zachęcam wszystkich zwolenników literatury skandynawskiej i tych, którzy lubią wątki psychologiczne w książkach. Dla mnie w tej powieści jest coś niepokojącego, przygnębiającego i skłaniającego do refleksji, a właśnie to lubię w książkach najbardziej.