Pierwszy raz miałam do czynienia ze słowackim kryminałem, zatem żadnego porównania w tej kategorii nie znajduję, jednak od razu mogę powiedzieć, że książka Dana to coś nietuzinkowego.
"Kryminały z polityka w tle.Postacie z krwi i kości. Soczysty język, wartka akcja. Humor" - ten podkreślony lapidarny opis widniejący na okładce jest kwintesencją treści, jaką właśnie skończyłam czytać. I tak naprawdę można nic więcej nie dodawać, tylko wręczyć znajomym, by spędzili czas z czymś naprawdę dobrym w swojej kategorii. Oczywiście może zdarzyć się również tak, że nie każdemu ten sposób narracji przypadnie do gustu. Przeprowadzanie nas przez ulicę słowackiego Miasta, rozpracowywanie morderstwa podsyłając nam często sprzeczne sygnały i rożnych podejrzanych, przy czym bez wybuchowych niespodzianek i braku nadmiernego rozlewu krwi, dla jednych będzie ciekawe, dla innych mniej.
W pewnym momencie - i to dość szybko - uzmysławiamy sobie, iż Autor igra sobie z czytelnikiem wciągając go nie tylko w przedstawianą kryminalną akcję, ale i obdarzając treść nieco humorystyczną oprawą. I zastanawiamy się na ile, to co przed nami, może wydać się porządnie przeprowadzonym śledztwem, w roli głównej z dobrze nakreśloną grupą operacyjną. A jednak to wszystko jest tutaj dobrze przeprowadzone. I skutecznie prowadzone śledztwo, przez jakże żywo i naturalnie zaprezentowanych policjantów tropiących każde możliwe przesłanki. I kolejni podejrzani, z których każdy zaprezentowany jest tak, jakby to był właśnie ten poszukiwany przez zespół komisarza Krauze. Do tego interesująco prowadzone dialogi, często z jakże humorystycznym pokładem i wyraźnie ukierunkowanymi emocjami, co zapewne musi być charakterystyczne dla książek Dana (a przynajmniej tego cyklu). Osobiście nie mogę czepić się takiego podejścia, bo logicznie prezentuje fakty.
Dla mnie zadziwiające jest to, jak Autorowi udało się skonstruować historię w oparciu o tak wyraziste przedstawienie jej elementów. Nakreślenie postaci w sposób realny, jakby nie byli jedynie bohaterami kryminału, ale żywymi organizmami, z którymi zaraz będziemy mogli się osobiście spotkać. Zapewne sama akcja dziejąca się w naszym wymiarze kulturowym, bez brawurowych pościgów i szlachetnie wykreowanych policjantów, ze sztucznie przypisanymi im dialogami, dają poczucie dużej realności działań zespołu dochodzeniowego i przebiegu wydarzeń na ulicach Miasta. Zwodniczo przedstawiane niektóre sytuacje i osoby przesłuchiwane, ma wpływ na mylnie postrzeganych przez czytelnika podejrzanych, co wytwarza pewien brak klarowności, a równocześnie nie pozwala jednoznacznie ogarnąć sytuacji. Wszystkie te elementy, łącznie z wyciąganiem błędnych wniosków przez bohaterów, mają znaczący wpływ na wiarygodność fabuły, a już na pewno nie dają uczucia nudy czy rozwlekania treści na siłę.
Na rzetelność w dopracowaniu całości zapewne wypływają z lat praktyki autora jako policjanta. Dzięki temu nie ma sztuczności, a zamiast epatować krwistymi kawałkami autor poszedł w stronę kreślenia niektórych elementów trudnych sytuacji z przymrużeniem oka, obdarzając warstwę językową humorem, który jest równowagą dla rzucanych od czasu do czasu ostrzejszych słów. Do tego dochodzą drobne sytuacje nabierające komicznego charakteru. To wszystko przeplata się z sobą dając spójny, barwny i prawdziwy obraz słowackiej policji. I z jednej strony czyta się piorunem, a z drugiej żałuje, że tak szybko następuje finisz.
W tej chwili rzadko zdarza się bym była jeszcze pozytywnie zaskakiwana przez autorów kryminałów czy thrillerów, a jednak Dominikowi Danowi udało się to, czemu ostatnio nie sprostała Karin Slaughter.