Ciąg dalszy powieści „Chłopcy z paranzy”. Tak bardzo ciąg dalszy, że mogłyby to być kolejne rozdziały tej samej książki. Czytanie bez znajomości części pierwszej wydaje mi się mało sensowne.
W „Drapieżnym pocałunku” nie ma już mowy o żadnych chłopcach z paranzy, ale wyraźnie i jednoznacznie o paranzie dzieciaków, czyli o gangu założonym i składającym się z dzieci.
Minęły ze dwa-trzy lata. Maharadża, Nicolas Fiorillo, przywódca paranzy dzieciaków ma lat osiemnaście. Jego gang kontroluje punkty sprzedaży detalicznej narkotyków na ulicach Forcelli (dzielnicy Neapolu) i nie tylko, ale chłopcy są całkowicie uzależnieni od dostaw Archanioła, a te okazują się coraz bardziej niewystarczające. Do gry o ulice i drobny detal starają się wrócić ludzie Kiciusia, przywódcy klanu i rodziny Faella.
Nie jestem przekonany, czy dobrym pomysłem było dosłowne tłumaczenie pseudonimów kamorystów, zabójców i bandytów. Wiele z nich jest zabawne, śmieszne, niepoważne.
Małpopies, od którego paranza dzieciaków kupuje heroinę, ma jakieś pretensje do Dumba. Małpopies namawia Maharadżę na wspólne zamordowanie Dumba, chłopaka spokojnego, który nikomu nie wadził, z nikim nie powiązanego. Grozi odcięciem dostaw, jeśli Maharadża nie pomoże, więc… pomaga i wspólnie mordują Dumba.
Najlepszym przyjacielem Dumba był Ząbek, który nie mógł pogodzić się z jego śmiercią i z zemsty zabił brata Maharadży, kilkuletniego dzieciaka. To teraz Maharadża musiał się zemścić. Wjechał na skuterze na oddział położniczy szpitala miejskiego i próbował zabić noworodka, syna Ząbka i Dupiatej, ale jakoś nie mógł się zdobyć na strzelanie do niemowlaka. Oczywiście Ząbek dowiedział się o tym rajdzie, więc teraz on… I tak w koło Macieju, jak to wśród kamorystów bywa.
Kolejną akcją paranzy dzieciaków, następnym przekroczeniem granicy, jest wyprawa do Mediolanu i zabicie tam Tygryska, kamorysty, który kilka lat wcześniej zamordował syna Archanioła. Maharadża wymyślił, że jeśli odda Archaniołowi tę przysługę, to ten, z wdzięczności, skontaktuje go z dostawcami narkotyków z Tirany. Tak też się dzieje.
Paranza dzieciaków się rozwija, Maharadża dysponuje coraz większą władzą i siłą. Rośnie przemoc i liczba ofiar.
Roberto Saviano starał się pokazać wojny gangów wśród neapolitańskiej kamorry, a na przykładzie paranzy dzieciaków, zmiany, jakie następują w tej szacownej organizacji. Starzy kamoryści nie tykali broni palnej. Strzelanie do kogoś uważali za poniżający brak honoru i właściwie tchórzostwo – jeśli nie potrafisz wykończyć wroga nożem lub inną białą bronią, to nie jesteś szefem godnym szacunku. Dwa pokolenia później, gdy powoli władzę zdobywa Maharadża i jego paranza, młodzi ludzie z komórkami, kontami na Facebooku i w innych mediach, takie skrupuły już nie istnieją.
Powieść wydaje mi się trochę lepiej przełożona niż część pierwsza, ale większość mankamentów i niedostatków pozostała, na przykład brak jakichkolwiek opisów psychologicznych (i nie tylko) nawet głównych bohaterów. Nadal rozróżnić ich można tylko po nazwiskach lub pseudonimach. Maharadża miał na plecach wytatuowane skrzydła – to w zasadzie wszystko, co wiadomo o jego wyglądzie i osobowości.
Ostatecznie uważam, że to powieść ciekawa (dla miłośników gatunku), ale po prostu kiepsko napisana.