Sekrety, sekrety, sekrety, zawsze wywołują w ludziach ciekawość, zwłaszcza te rodzinne. Właśnie taką tajemnicę obiecuje nam w swojej książce o intrygującym tytule "Rodzinny sekret" jej autor Grzegorz Gołębiowski.
Marta Wielgórska jest kobietą tak zwanej "starej daty", jak moglibyśmy powiedzieć. Właśnie niedawno skończyła 80 lat i mimo wieku zawsze jest elegancka, zadbana i o nienagannych manierach. Mimo tego, iż ma śliczną sunię i wnuka Sebastiana, studenta, który dba o nią i robi jej zakupy, to starsza pani czuje się dość samotna.
Postanawia więc z pomocą wnuczka rozwikłać pewną rodzinną tajemnicę, która nie daje jej spokoju, odkąd się o niej dowiedziała. Sebastian poproszony przez babcię zleca to trudne zadanie pewnemu biuru genealogicznemu, którego właścicielem jest Adam Floriański.
Temat poszukiwań swoich przodków jest dla mnie bardzo ciekawy, bo w końcu kimżeż jesteśmy bez znajomości swoich korzeni.? Dodatkowo łańcuch genów na okładce nad starym zniszczonym domiszczem, plus interesujący opis z tyłu książki, zapowiadał niezmiernie ciekawą lekturę.
Niestety nie do końca zostałam usatysfakcjonowana przeczytaną książką. Owszem jest w niej historia poszukiwania rodzeństwa, jest przedstawiony sposób działania potencjalnego biura genealogicznego, jednak jakoś to wszystko bez ikry i mało ciekawie. Wręcz odniosłam wrażenie, że akurat ten wątek, który według opisu, powinien być zasadniczy, został w tej książce potraktowany dość marginalnie.
Natomiast na znaczące pierwsze miejsce zdecydowanie wysuwają się "scenki" z życia właściciela biura genealogicznego, Adama Floriańskiego, jego małżeństwa, pracy, a zwłaszcza ciąży jego żony, czyli tematów, które mnie średnio interesują.
Początek książki zapowiadał się naprawdę dobrze. Opowieść o Mennonitach którzy przybyli na gościnne ziemie Rzeczypospolitej z Europy Zachodniej, gdzie byli prześladowani, bardzo mnie zaciekawił. Niestety autor po pobieżnym wytłumaczeniu skąd przybyli i dlaczego oraz jakie to miało skutki dla późniejszych pokoleń, zajął się życiem Adama i Anny Floriańskich.
Więc dowiemy się, kim jest Anna, gdzie pracuje i przede wszystkim, że jest w stanie "błogosławionym" co dla niej zawsze było i jest priorytetem i wręcz nie rozumie kobiet myślących inaczej. Przytoczę w tym miejscu dość długi cytat, ale chcę być dobrze zrozumiana i nie chcę, by coś było postrzegane jako wyrwane z kontekstu.
"Dla niej jednak priorytetem było dziecko i macierzyństwo. Wielu jej akademickim koleżankom, jak to określała na własny użytek, uciekł pociąg z napisem "macierzyństwo". Ich dokonania naukowe były tylko pozornie celem samym w sobie. Sukcesy zawodowe i zaangażowanie w pracę zwyczajnie wypełniało lukę po braku chłopaka, męża i spełnienia się w roli matki. Podobnie czasem mówią singielki, że był to ich świadomy wybór i że są szczęśliwe. Rzadko bywa to prawda"
Tak więc sprawa Marty Wielgórskiej, gdzieś tam w tle się dzieje, a my dalej poczytamy sobie się, jakie Anna ma zachciewajki ciążowe i że popełnia "grzech śmiertelny", bo jednemu z nich ulega i wypija małą colę, no i przecież jakie to straszne dla dziecka !.
Zostaniemy uraczeni wiedzą, jak straszne dla ciężarnej kobiety jest parcie na pęcherz i brak w jej zasięgu ubikacji, tudzież, dobrych ludzi, którzy by jej do tej ubikacji pozwolili wejść. Oraz o tym, że rodzice Anny się pokłócili i tym Annę zdenerwowali, a przecież przyszłej matki absolutnie denerwować nie wolno !. Co jeszcze w sprawie dziecka? No więc wybieranie imienia i obiecywanie sobie nawzajem, że zrobią dla tego małego człowieka, który ma się pojawić na świecie, wszystko, aby był szczęśliwy. To wszystko pięknie i wspaniale, tylko nie o tym miała być ta książka...
Nie omieszkał autor również poinformować czytelników co się dzieje w polskiej polityce
"W polskiej polityce się kotłowało. Znów planują podnieść podatki, a kreatywność rządzących, żeby nie nazwać rzeczy po imieniu, jest wprost nadzwyczajna".
Reasumując, być może nie jest to zła książka, bo rzeczywiście czytałam gorsze. Jednak ta według mnie była tylko trochę na temat który mi obiecywał opis, więc może powinnam swoje wątpliwości kierować właśnie do kogoś, kto stworzył właśnie taki, a nie inny opis?
Zabrakło mi w tej lekturze porządnego genealogicznego śledztwa i dokładniejszego zdecydowanie opisu tego co zostało wyśledzone, tych osób, które się znalazły. Na to liczyłam i na to czekałam. A nie na opowieści o ciężarnej żonie właściciela biura i jej poglądów na to, czy inne kobiety mają, czy nie mają racji, zostając singielkami, lub nie chcąc się "spełniać" w roli matki. Tak więc ode mnie ocena taka średnia, jak i ta książka.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.