Są książki, które każą na siebie czekać. Są, widzisz je, ale jakoś odsuwasz, bo coś ci w nich nie pasuje. Nawet nie wiesz co, ale nie masz ochoty ani o tym mówić, ani tym bardziej marnować czasu na czytanie ich. Nie teraz. Za chwilę, za jakąś dłuższą chwilę. Teraz nie. I przesuwasz ją, odsuwasz od siebie, przykrywasz innymi książkami, a ona, jak grzyb na ścianie, wyłazi. Dosłownie wyłazi zawsze na wierzch. Tak jest z „Drobiazgami...” Claire Keegan. Ta niepozorna powieść to finalistka The Booker Price, Nagrody Bookera 2022.
Jaka jest?
Niepozorna. Nieśmiała. Skromna.
Grzeczna.
To głębia człowieczeństwa, jestestwa samego w sobie.
To studnia w jakiej tkwimy. Wpadł w nią także Full Furlong. Bohater „Drobiazgów...”. Full zbliża się do czterdziestki i nie ma poczucia, że dokądś zmierza, czy posuwa się naprzód. Ojciec pięciu córek, mąż, pracowity mężczyzna, który wstaje po ciemku i wraca do domu po ciemku. Nie wie, czy radzi sobie z życiem, z codziennością, z sobą samym. Zbliża się do czterdziestki lecz to starzec w młodym ciele. Jego przemyślenia są przygnębiające, jeśli nie depresyjne. Są mentalnie ogłuszające.
Po co są te dni – pyta sam siebie. Dzień po dniu taki sam, tydzień po tygodniu niczym się nie różni. Całe życie to spacer po płaskiej tafli jeziora, na której nigdy nie czuć powiewu wiatru. Cisza, nuda, pewność i nic. Nic na końcu. I on, człowiek zmuszony do życia. Ale jakie to życie jest? Czy tak to ma wyglądać?
Życie przecieka przez palce. Ucieka, jak mąka wzięta w dłonie. I choć w domu panuje spokój, miłość i prawdziwe ciepło, i choć chce się do niego wracać, to jednak coś w duszy Fulla nie akceptuje tego. Coś jakby nie pasuje w tej układance zwanej życiem. Obok miłości do rodziny mieszkają w nim bezradność i samotność.
Przewrót w nim następuje, gdy staje się świadkiem sceny w klasztorze magdalenek, gdzie przebywają młode dziewczęta. Tam widzi ich poniżanie, więzienie i degradację. Niektóre zostają obłąkanymi matkami dzieci, za którymi tęsknią, a które zostały im odebrane. A wszystko to skryte habitami zakonnymi, spętane różańcem, którego nie można bezcześcić. To skryte zło przykryte pięknem i mdłymi uśmiechami. Coś się w Fullu burzy, coś się pojawia. W tym ładzie i stagnacji własnego życia pojawia się zadra i niezgoda na to. Człowiek ma swoją godność...
Claire Keegan napisała tak prawdziwą powieść, że każde słowo, jakim starasz się ją opisać nie są właściwymi. Nagle jest ich w tobie za mało. Ten wewnętrzny ból trudno ubrać w zdania. Myśli trudno spiąć w jakimś spójnym szyku. Treść zmienia myślenie i wnika w umysł, rani wnętrze, które burzy się. Jak sceny z filmu wracają do ciebie momenty z książki. Ciemność poranków, wyobcowanie w drodze do pracy, tęsknota za spędzeniem jednego dnia w domu, w którym świąteczna latarenka wystawiona na parapet świeci chroniąc swoich mieszkańców. Buntujesz się krzycząc bezgłośnie.
Claire Keegan w tej niepozornej książce upchała ogromną dawkę emocji. Czasem ciężko oddychać tym powietrzem irlandzkim. Coś cię blokuje. Scalasz się z Fullem i choć czujesz, że to niewłaściwe, że to może boleć, to godzisz się na to. Keegan napisała powieść, która zamieszkała we mnie. Te „Drobiazgi...” rozsypały się w moim umyśle już na zawsze.
#agaKUSIczyta