Wyspaliście się dziś ? Pamiętacie swoje sny po przebudzeniu ?
Mało jest książek z wątkiem świadomego snu. Przynajmniej niewiele takich trafiło w moje ręce. Dlatego też z zaciekawieniem sięgnęłam po książkę Marcela Mossa. Chciałam też przy okazji sprawdzić jego mniej mroczną stronę twórczości.
W “Gdy zamknę oczy”, główną rolę odgrywa Beverly. Dziewczyna straciła siostrę w tragicznym wypadku samochodowym. Pozostała jej po tym trauma i…bezsenność. Gdy rozpoczyna studia na Harvardzie, postanawia nawiązać kontakt z człowiekiem aktywnie udzielającym się na grupach dla osób borykających się z podobnym problemem. W ten oto sposób, w jej życiu pojawia się… Książę. Jakie zmiany w nie wprowadzi ?
To…specyficzna książka. Nie wątpię, że może się podobać ale ja szybko doszłam do wniosku, że jednak te klimaty grozy, thrillery tworzone przez Marcela, lepiej mi wchodzą.
Tu mamy literaturę młodzieżową i choć studenci to już niby dojrzalsze stworzenia, to wciąż mnie zachowanie bohaterów irytowało swoją dziecinnością. Dodatkowo Beverly otaczali mężczyźni, którzy nagle nie dostrzegali, że istnieją inne dziewczyny. Każdy kolejny był nią oczarowany. Oczywiście łącznie z Vianem vel Księciem. Tu też już samo nazwanie się księciem wydawało mi się taką arogancją ze strony bohatera. I kreacja tego bohatera wciąż budziła we mnie mieszane uczucia, nie mogłam się do niego przekonać.
Autor stworzył taką tajemniczą otoczkę wokół Viana. Czujemy, że ten bohater czymś nas zaskoczy. Nie wiemy za to czy będzie to zaskoczenie pozytywne czy negatywne. Wprowadza on Bev w kolejne etapy świadomego śnienia, uczy określając to jako kurs i można odnieść wrażenie, że wręcz mamy relację nauczyciel i uczennica choć oboje są w tym samym wieku. Ale… w trakcie tego wszystkiego, znaczenie straciło to co zapoczątkowało walkę o sen - trauma po stracie siostry. To zostało ewidentnie zepchnięte na dalszy plan. A szkoda.
Z kolei wątek romantyczny stał się tym wiodącym wraz z już wręcz obsesyjnym dążeniem do tego świadomego snu. Nauka, życie towarzyskie, wszystko inne nie było już tak ważnem jak to by zapamiętać swoje sny i by świadomie w nich uczestniczyć. Jakie będą tego konsekwencje ?
Co do relacji Viana i Beverly - najpierw ona wręcz desperacko za nim biegała, narzucała się, później… trochę się to pokomplikowało i już sama nie wiedziałam ku czemu to wszystko zmierza. Wątek snu zmienił kierunek, stał się nieco abstrakcyjny, może nawet paranormalny ? Zależy w co kto wierzy, zależy co uznamy za możliwe, a co za absurdalne. Ja już w pewnym momencie nie wiedziałam co myśleć o tym wszystkim i nie do końca okazało się to tym na co liczyłam.
Finalnie ta historia nie jest może dla mnie wielkim rozczarowaniem ale tak jak wspomniałam na wstępie, mroczniejsza strona twórczości autora, zdecydowanie bardziej mnie wciąga. Tu miałam wręcz wrażenie, że nie czytam jego książki. Chwilami czułam jakbym miała w ręce debiut… Taki dla mnie typowy styl Mossa, był tu ukryty czy wręcz niedostrzegalny. Jednak każdy lubi co innego i jak zawsze - nie odradzam.
Dziękuję za egzemplarz do recenzji.