„ Babcia nieświadomie nauczyła mnie, że do tego, by być pełnowartościowym człowiekiem, nie trzeba mieć pewności co do pokrewieństwa czy potwierdzonego pochodzenia wystarczy tylko przekonanie.” (str.241)
Pierwsza część powieści bardzo mi się podobała, natomiast druga była wielkim rozczarowaniem. Męczyłam się czytając ją i tylko czekałam na to by ją zakończyć. Denerwowała mnie główna bohaterka, która sama nie wiedziała czego chce i przez większość książki prowadziła rozważania egzystencjalne, kim jest, a kim nie jest, czy jest osobą wierzącą czy nie. Ciągle nawiedzały ją stany lękowe mimo, iż jej dzieciństwo nie było tak tragiczne. Co prawda opuścili ją rodzice i wychowywali dziadkowe w religii chasydzkiej jednak mimo ograniczeń nie było tak źle.
Zdobyła się na odważną decyzję opuszczając społeczeństwo chasydzkie i rodzinę w poszukiwaniu prawdziwej tożsamości, uciekając do nowej rzeczywistości, by tam zrozumieć , że od przeszłości nie da się odciąć. Babcia zawsze była dla niej wzorem i ciągle ciepło ją wspominała.
Istniało wiele odmian Żydów, o przynależności do konkretnego odłamu decydował rodowód. Autorka należała do Satmarów, którzy chcieli wszystko utrzymać w rodzinie, a więc małżeństwa były blisko ze sobą spokrewnione. Jej zdaniem Chasydzi nie dążyli do szczęścia. Założyła więc, że odrzucając religię wybrała szczęście. Potrzebowała też siły woli i życia bez nakazów i zakazów i kontroli nad emocjami. Obecność syna dużo jej pomagała. Była młoda i sama w świecie do którego chciała należeć. Nie zdawała sobie sprawy jak odcisnął się na niej system wierzeń z dzieciństwa.
Miała wiele momentów zwątpienia. Nie wiedziała co wypełni pustą przestrzeń po odrzuceniu religii. Po ukończeniu studiów ogarnęło ją poczucie całkowitego zagubienia. Dokuczała jej samotność i brak środków finansowych. Wiele razy zwracała się do Boga i wielokrotnie od niego odwracała. Ciągle poszukiwała swojego miejsca na ziemi. Jej życie było sinusoidą. Z jednej strony pojawiał się strach przed porażką i przygnębieniem. Z drugiej strony radość i euforia, kiedy pojawiał się ratunek przed upadkiem. Była gotowa do poświęceń i cierpienia, byle zapewnić przeżycie i utrzymanie siebie i syna.
Po wydaniu książki stała się osobą medialną, a sława oznaczała utratę wolności. Jej książka stała się bestsellerem a sprzedaż rozeszła się jak ciepłe bułeczki. Jednak jej społeczność nie zapomniała o niej. Zaczęła dostawać od nich groźby, namawiano do samobójstwa.
Z ruchliwego Manhattanu przeprowadziła się na prowincję, co dobrze zrobiło zarówno jej jak i jej synowi. Ciągle wątpiła w siebie, miała nocne koszmary i stany lękowe. Nie doceniała swojej wartości, a przyczyn doszukiwała się w przeszłości i wpływowi sekty chasydzkiej.
Zaczęła też podróżować do Europy, gdzie z żydowskich dzielnicach odnajdywała cząstkę swojej tożsamości, a więź emocjonalna z tym kontynentem coraz bardziej się zacieśniała. Była to w końcu ojczyzna jej przodków. Długo nie potrafiła się odnaleźć. W końcu znalazła swoje miejsce na ziemi, mimo iż zdawała sobie sprawę, że bycie Żydówką w sercu Niemiec może być niebezpieczne. Musiała zaczynać wszystko od nowa. Pomogli jej ludzie, których przyjaźń wpłynęła na to, że poczuła się bezpieczna. Tam odnalazła wewnętrzny spokój i miłość. Zaczęła żyć teraźniejszością a nie przeszłością. Starając się o obywatelstwo niemieckie przypadkowo odkrywa rodzinną tajemnicę.