Arcydzielne opowiadanie Iwaszkiewicza słuchane we wspaniałym wykonaniu Wiktora Zborowskiego. Fabuła jest prosta, gdzieś w XVI wieku bogobojny ksiądz Suryn, w moich stronach mówiło się na takiego 'święty ksiądz', przybywa do odległego klasztoru na kresach Rzeczypospolitej, aby poprowadzić egzorcyzmy bo przełożona klasztoru, tytułowa matka Joanna od Aniołów została opętana przez ośmiu(!) szatanów, a jej podopieczne też są zaatakowane przez diabła. Fabuła opowiadania sprowadza się do dosyć dramatycznego wypędzania szatanów z ciał mniszek. Czy Surynowi się udaje? Odsyłam do lektury.
Zdaje się sugerować Iwaszkiewicz, że mniszki mówiąc głosem szatana i zachowując się diabelsko grają pewien spektakl, robią wszystkich w konia, a najbardziej biednego ojca Suryna, którego bogobojność na granicy manii bardzo sprzyja wierze w demony w ciałach sióstr. Ksiądz Suryn bowiem przeżywa tak mocno wiarę, że ma chwilę zwątpień i czasem widzi szatana: „w miarę jak modlitwa się przedłużała, z owego małego jądra ciemności poczynały się rozwijać jakieś macki czarne i giętkie, rozplątywały się z węzłów i gruzłów i coraz bardziej odsuwały światło Jezusowe. Cały czarny kompleks powiększał się coraz bardziej – i nagle ksiądz Suryn spostrzegał oczami ciała prawie, oczami wyobraźni całą okazałość i całą potęgę zła.”
Cała wspaniała scena wypędzania duchów z matki Joanny przez kilku księży w kościele wygląda jak spektakl z psychiatryka, w ogóle wielu bohaterów opowiadania kwalifikuje się do zakładu zamkniętego. Ale... obecnie w Polsce działają setki egzorcystów, i podobne praktyki wciąż się przydarzają... Wystarczy poczytać książki Artura Nowaka. Dlatego opowiadanie Iwaszkiewicza nieoczekiwanie ma przerażający posmak aktualności.
Na podstawie opowiadania powstał znakomity film Jerzego Kawalerowicza, co ciekawe, mocno protestował przeciw niemu kardynał Wyszyński, bo prawdę mówiąc i opowiadanie i film przedstawiają kościół w mało korzystnym świetle
Zakończenie tylko rozczarowuje, bo sporo w nim Iwaszkiewicz wyjaśnia, wolałbym aby zostawił rzecz całą niedopowiedzianą, zawieszoną, niejasną.
W opowiadaniu urzeka język, to polszczyzna najwyższych lotów, każde słowo ma tu swoją wagę, każde znaczy. Dlatego audiobook wymaga naprawdę uważnego słuchania, nie jak w przypadku innych książek. Należy tu wspomnieć o interpretacji Wiktora Zborowskiego, czyta on powoli, nadaje każdemu słowu znaczenie, wspaniale czasami zaciąga, opowiadanie nabiera dzięki tej interpretacji dotatkowej głębi i waloru: rzeczywistość miesza się ze snami, wizjami, światem nierealnym, wyobrażonym.