Czytaliście “Szklaną fortecę”? Mam nadzieję, że tak, bo tę książkę po prostu trzeba znać. I mam dla Was drugą pozycję obowiązkową. Po pierwszym tomie, nie dało się nie pokochać drugoplanowego bohatera, Eliota Covilla. Postać tak barwna i wyrazista, nie sposób go zapomnieć i wcale mnie nie dziwi, że Iwona poświęciła mu kolejny tom. To było wręcz konieczne.
Ale wbrew pozorom Eliot przez pierwszą połowę tej książki nie jest gwiazdą programu. A kto nim jest ? Na kim się skupimy jak nie na nim?
Vanessa Wiliams to drobniutka blondynka, która absolutnie nie wygląda na swoje 26 lat, wręcz większość osób na pierwszy rzut oka ocenia ją jako nieletnią. Lecz wbrew pozorom nie jest to krucha i bezbronna istotka, o czym przekonujemy się już po pierwszych rozdziałach. Lepiej z nią nie zadzierać :)
Jest szczególnie cięta na mężczyzn, którzy krzywdzą kobiety. Dlaczego? To dłuższa historia, która nadaje sensu całej tej imponująco grubej książce. Przeszłość Nessi pozostawiła wyraźną rysę na jej psychice, wręcz traumę i kobieta wręcz chyba straciła już nadzieję na to, że jej życie będzie w pełni normalne. Lecz pojawia się on - Eliot. Ich pierwsze spotkanie na cmentarzu nie należy do standardowych początków romantycznych relacji. Kolejne spotkania też nie są takimi jakich byśmy się spodziewali. Ale absolutnie nie rozczarowują 🙂
Książka może przerażać swoją objętością ale płynie się przez nią dzięki temu jaki łatwo przyswajalny styl ma autorka i temu, że zawiera tyle ciekawych wątków, sytuacji , tak wciąga, że migusiem przewracamy ostatnie strony. Może trafią się osoby, które doczepią się wulgaryzmów. Zwykle ja się czepiam czego się da, ale tu nie mam czego i te wulgaryzmy były idealnie wg mnie wpasowane w sytuacje. Takie niezbędne dla zachowania realności reakcji naszych bohaterów, nadające im takiej normalności.
Niby romans ale mamy tu też wątek wręcz stwierdziłabym, że kryminalny. Vanessa będąc na służbie, pracując jako policjantka poznaje pewną dziewczynę, której zaginęła przyjaciółka. Z pozoru przypadek jakich wiele ale gdy nasza bohaterka zagłębia się w szczegóły, zaczyna węszyć, wiele wskazuje na to, że to grubsza sprawa. Ale zdecydowanie nie spodziewa się, że doprowadzi ją do tak szokujących odkryć…
Z pozoru więc tylko mamy zwykły romans. A w rzeczywistości w tej historii nie ma nic zwykłego czy oklepanego. Nasz Eliot rozgaszcza się na stronach “Niezdobytej twierdzy” konkretnie w drugiej połowie książki. Jest tu taką wisienką na torcie . Nie zawodzi nawet przez chwilę. Podobało mi się to jak autorka, która wykreowała go na taką seksbombę, “honorowego dawcę orgazmów”, który żadnej nie przepuści ale jednak pokazuje go jako niekoniecznie tego, który je wykorzystuje.
“Od zawsze laski leciały na to, w co opakowana była moja dusza. Żadnej nigdy nie interesowało nic poza twarzą modela.”
Co się stanie gdy okaże się, że Vanessa widzi w nim znacznie więcej ? Ma na nią wręcz zbawienny wpływ, potrafi i on w niej dostrzec znacznie więcej i pomóc jej otworzyć się na nieznane dotąd doznania… I sam też ma przed sobą wyzwanie, bo nie spodziewał się, że spotka kogoś takiego na swojej drodze, kto zrobi z nim to co Oliwia zrobiła z jego bratem.
“Gdy Kennet zabujał się w Oliwii, miałem go za żałosnego frajera. (...) Teraz widzę już, że w obliczu miłości człowiek jest totalnie bezbronny ! To gorsze niż grypa jelitowa ze swędzącą ospą, zapaleniem płuc, migreną, sraczką i zatwardzeniem jednocześnie.”
Cóż…Nic dodać, nic ująć…Nikt tak obrazowo nie potrafi opisać uczuć jak nasz Eliot 😀
Nie brakuje tu emocji, tych dobrych i złych. Mamy tę kryminalną zagadkę do rozwiązania, mamy problemy naszej głównej pary bo przecież łatwo być nie może. Był moment, w którym miałam stan przedzawałowy, za który autorka powinna dostać baty :( ale oczywiście nie żałowała nam też humoru w każdej możliwej postaci. Nasz Eliot ma tu niemałą konkurencję, babcia Ness po prostu wymiata. Jej teksty nie były wcale słabsze niż te jego , a dodać do tego małą Mię i jej wywód o komarach, akcję z różowym kodem i mamy chwile, w których nie da się być poważnym w trakcie czytania.
Nie wiem w sumie który tom podobał mi się bardziej, ale z pewnością oba zasługują na uwagę i czas z nimi spędzony będzie udany. Warto poznać bohaterów, wrócić do tych z poprzedniej części, poznać nowych i ich dramaty jak i sukcesy życiowe. Czy Vanessa i Eliot będą mieli szczęśliwe zakończenie? Przekonajcie się ! Nie ma co się zastanawiać.
Ja po raz kolejny dziękuję autorce za tę niesamowitą historię, coraz bardziej podziwiam Twój talent i ponownie czekam na więcej. Nawet ten uraz nadgarstka jest tego wart ;)