Przyznam szczerze, że jeszcze nigdy nie miałam okazji czytać powieści młodzieżowej, w której wystąpiłby wątek II wojny światowej. Oczywiście, wiem, że istnieje Złodziejka książek, ale niestety nie miałam wcześniej okazji jej poznać. Na mojej półce od dłuższego czasu oczekiwała już Dziewczyna z Paryża. Niedawno uznałam, że w końcu przyszedł na nią czas – czy ta z pozoru łatwa młodzieżówka przypadła mi do gustu? O tym opowiadam poniżej.
Alice spędza swoje lato w Paryżu wraz z rodzicami. Nie przyjechała tu jednak by pić francuską kawę i podjadać croissanty. Jej zmarła babcia przepisała na nią mieszkanie, o którym nikt w rodzinie do tej pory nie wiedział. Co więcej, wnętrze lokum wygląda niczym kapsuła czasu – nic nie zostało tam tknięte od kilkudziesięciu lat. Alice postanawia dowiedzieć się, skąd wzięło się to mieszkanie i dlaczego to właśnie ona ma je odziedziczyć. Dziewczyna odnajduje również stary dziennik siostry babci – Adalyn, który pisała w czasie II WŚ. Każda kolejna strona rodzi coraz więcej pytań - a odpowiedzi wciąż brak... Czy Alice odkryje, co stało się z Adalyn i dlaczego babcia na jej temat milczała?
Zacznę od tego, że pozycja ta na początku wzbudziła we mnie pewne zdziwienie. Nie do końca spodziewałam się tego, co właśnie tu na pierwszych stronach otrzymałam - z tego też powodu przez ten początek nie mogłam przebrnąć zbyt szybko. Dopiero po upływie kilkunastu kolejnych stron udało mi się wciągnąć, choć i tak odłożyłam tę książkę na kilka dni. Czułam, że muszę dać jej trochę “doleżeć” i rzeczywiście - gdy sięgnęłam po nią ponownie, przeczytałam ją na raz. Historia Alice oraz Adalyn mnie wciągnęła i nie będę kłamać, poczułam się też wzruszona.
Jeśli chodzi o główną bohaterkę czasów współczesnych, to bardzo się z nią polubiłam. Momentami Alice denerwowała mnie swoim brakiem stanowczości i taką tendencją do uciekania w swoje własne rozmyślania, jednak byłam też w stanie to zrozumieć. Pomijając te fragmenty, zżyłam się z tą postacią i kibicowałam jej – bardzo chciałam, by odkryła całą prawdę i by odnalazła w sobie odwagę podczas rozmowy z rodzicami.
Adalyn, czyli główna bohaterka czasów wojennych również mnie zaciekawiła, jednak przy niej czułam już większy dystans. Być może wpłynął na to fakt, że autorka bardziej skupiła się na kreacji postaci Alice, a Adalyn potraktowała właśnie jako postać typowo drugoplanową - nie wiem. Wiem natomiast, że rozdziały, w których akcja toczyła się w czasach II WŚ, niezwykle mnie wciągały i jednocześnie poruszały - to, co przeżywali tamci ludzie, to koszmar, o którym nie da się mówić spokojnym głosem.
Pióro Jordyn Taylor jest bardzo dobre, a równie ciekawa kreacja bohaterów oraz przedstawienie akcji powieści z dwóch perspektyw i dwóch linii czasowych sprawił, że lektura Dziewczyny z Paryża to prawdziwa przyjemność. Oczywiście, biorąc pod uwagę opisywaną tematykę, trzeba nastawić się na ewentualne poruszenie, a także poczucie niesprawiedliwości i takiej bezradności. Może i początek nie był dla mnie zachwycający, ale oceniając tę powieść jako całość, muszę napisać, że jestem pod dużym wrażeniem.
Myślę, że ta książka sprawdzi się idealnie dla tych, którzy lubią młodzieżówki oraz wątki wojenne. Tu zostało to połączone, więc wydaje mi się, że zdecydowanie odnajdzie ona swoich miłośników. Jeżeli należycie do tej grupy czytelników - polecam Wam zainteresować się tym tytułem.