Zakochałam się w tej historii! Kiedy zbliżałam się do końca, przedłużałam spędzane z nią chwile, byle tylko nie dobrnąć do ostatniej kartki. Powieść wzbudziła we mnie tak głębokie emocje, że długo nie mogłam się otrząsnąć z wrażenia, jakie po sobie zostawiła. Część opowiadająca o Adalyn i jej pełnym poświęcenia życiu wstrząsnęła mną do głębi. Bywały momenty, że łzy lały się nieprzerwanym strumieniem. Dobrze, że książka pisana jest naprzemiennie z perspektywy Adalyn i Alice, bo fragmenty współczesnej nastolatki i jej bardziej przyziemne problemy pozwoliły mi się oderwać na trochę od przygnębiających momentów związanych z okrucieństwem II wojny światowej. Autorka w przepiękny i w bardzo przejmujący sposób pokazała, z czym musieli się zmagać młodzi ludzie w ówczesnych czasach. Jak bardzo na drugi plan schodziły problemy wieku dorastania czy inne, które spędzają sen z powiek współczesnym nastolatkom. Ukazała również, jak różni ludzie próbowali radzić sobie z okupacją, jakie mieli do niej nastawienie. Niektórzy starali się przetrwać, dostosować się do nowej rzeczywistości. Wierzyli w zapewnienia starego marszałka Pétain, który obiecał uratować Francję, godząc się na współpracę z nazistami i do tego samego namawiając swoich rodaków. Byli tacy, którzy bratali się z wrogiem. Chodzili na wytworne przyjęcia, bawili się w towarzystwie Niemców. Bywało, że mieli z tego pewne korzyści. Adalyn cały ten czasu udawała przed rodziną. Siostra miała ją za kolaborantkę i w pewnym momencie zupełnie się od niej odsunęła. Bolało mnie, kiedy czytałam fragmenty dotyczące relacji sióstr. Chcąc oszczędzić najbliższych, Adalyn nie mogła się przed nimi z niczym zdradzić. I mimo, że bardzo cierpiała, nie wpuściła ich do swojego świata. Jedynym jasnym promykiem był dla dziewczyny Luc, chłopak, z którym działała w ruchu oporu. Ich relacja z biegiem czasu nabrała barw, rozwinęła się. Co z tego, skoro okoliczności i tak stanęły na drodze tej pięknej miłości.
Autorka skonstruowała tę książkę tak, że mimo ciężkości poruszanych w niej tematów, chce się z nią przebywać jak najdłużej. Zarówno bohaterowie powieści, jak i wszystkie zamieszczone w książce wątki porażają realnością, intensywnością i potwornością zdarzeń. Zdarzają się też jasne momenty, dzięki którym zaczynamy wierzyć, że historia Adalyn może potoczyć się w innym kierunku niż początkowo zakładaliśmy. Takim rozjaśniającym mrok światełkiem jest w powieści Alice. Rezolutna, inteligentna i bardzo samodzielna szesnastolatka, która prze do przodu z zamiarem poznania prawdy o swojej rodzinie. I nawet, kiedy ojciec próbuje ją odwieść od tego pomysłu, nie poddaje się i w końcu, mimo przeszkód i niepowodzeń, dopina swego. Przy okazji otrzymuje cenną lekcję, która pozwala jej spróbować naprawić aktualną niewesołą sytuację w jej najbliższej rodzinie. Nie napiszę jaką, bo nie chcę zbyt dużo zdradzać z fabuły powieści. Alice jest trochę podobna do siostry swojej babci. Zarówno z wyglądu, jak i z cech charakteru. I chociaż czasy są zupełnie inne, obie wykazują się niezłomnością i odwagą. Adalyn bardzo mi zaimponowała. Taka młoda, a tak zdeterminowana, niezwykle silna i wierna temu, w co wierzy do samego końca.
Akcja powieści toczy się dwutorowo, w dwóch przedziałach czasowych. Pierwszoosobowymi narratorkami są Alice i Adalyn. Pierwsza z nich przybliża czytelnikom postać Adalyn, odkrywając kolejne karty jej pamiętnika i podążając śladem zdjęć czy wycinków prasowych, które znajduje w mieszkaniu. Z drugiej strony sama daje się dobrze poznać. Poznajemy jej pragnienia, dążenia i marzenia. Dowiadujemy się o problemach rodzinnych, z jakimi musi się zmagać. Część poświęcona Adalyn dostarcza nam informacji o tym, co przydarzyło się tej młodej dziewczynie. Od czasu zajęcia Paryża przez Niemców, przez jej całkiem dostatnie, w porównaniu do innych, życie w okupowanym Paryżu, aż do wydarzenia, które zmieniło wszystko. Również w tej części poznajemy bliżej nie tylko dziewczynę i jej rodzinę, ale też przyjaciół, którzy działali razem z nią w ruchu oporu. Autorka przytacza tu mnóstwo faktów historycznych z tego okresu, ale też odczuć ludzi, którzy codziennie obserwowali, do jakiego bestialstwa zdolni są Niemcy. Świetnie wpasowała Jordyn Taylor w to wszystko wątek romantyczny, który w przypadku obu bohaterek jest subtelny, nienachalny i przeuroczy. Cudownie obserwuje się to dopiero rodzące się uczucie. Równie ciekawym doświadczeniem było obserwować siostrzaną relację Chloe i Adalyn. Siostry były dla siebie wszystkim, największym wsparciem i najlepszymi przyjaciółkami. A mimo to ich relacja z hukiem rozbiła się o bruk i nic nie było w stanie jej uratować. Ten aspekt zabolał mnie chyba najbardziej w powieści. To, że babcia Alice uciekła od rodziny i nie dowiedziała się, co tak naprawdę się wtedy stało. Nie wysiliła się, aby poznać swoją siostrę trochę lepiej. Zrobiła to za nią Alice. Szkoda tylko, że Chloe nie mogła być już tego świadkiem.
„Dziewczyna z Paryża” to nie tylko świadectwo okrutnych czasów i bolesnych doświadczeń. To przepięknie opisana podróż ku dorosłości. Dwóch dziewcząt, którym przyszło żyć w zupełnie innych czasach i zmagać się z odmiennymi problemami. Książka niesamowicie wciąga, rozbraja emocjonalnie i obezwładnia. Na długo pozostanie w mojej pamięci. Kocham i z całego serca ją Wam polecam!
Recenzja pochodzi z bloga:
https://maitiribooks.wordpress.com/2020/10/17/dziewczyna-z-paryza-jordyn-taylor/