„𝑃𝑖𝑒̨𝑘𝑛𝑜 𝑠𝑐𝑒𝑛𝑒𝑟𝑖𝑖 𝑘𝑜𝑛𝑡𝑟𝑎𝑠𝑡𝑜𝑤𝑎ł𝑜 𝑧 𝑡𝑦𝑚, 𝑐𝑜 𝑡𝑢 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑛𝑎𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑𝑒̨ 𝑑𝑧𝑖𝑎ł𝑜 (…)”
Podczas zeszłorocznych Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie miałam przyjemność porozmawiać z autorem. Byłam przed lekturą, a ciekawość i chęć przeczytania powieści wzmogły się niemiłosiernie, kiedy w trakcie rozmowy Paweł. J. Sochacki powiedział, że czuł iż ta historia po prostu musiała zostać w końcu opowiedziana.
„Dusze niczyje” to powieść historyczna, w której fikcja przeplata się z prawdziwymi wydarzeniami.
Jeżeli chodzi o literaturę związaną z okresem drugiej wojny światowej, to skłaniam się ku literaturze faktów. Jestem szczególnie zmęczona romantyzowaniem i przeinaczaniem historii w pseudo literaturze obozowej.
Okazuje się jednak, że zdarzają się jeszcze powieści, w których autor potrafi z pokorą dla minionych wydarzeń i z ogromną empatią połączyć fakty z fikcją literacką, nie koloryzując nadto opowieści, a wręcz obrazując dosadnie dramaty z jakimi zmagali się ludzie w trakcie wojny. A ponadto zwraca uwagę na ważny, lecz zapomniany lub pomijany w innych książkach wycinek historii.
„Dusze niczyje” to nie jest łatwa książka. Wyobraźcie sobie pięknie napisaną powieść, w której poruszone zostały niesamowicie trudne emocjonalnie sprawy. Ostatecznie nie ma znaczenia, że treść i sposób prowadzenia fabuły wciąga, że zgrabne zdania oddają moc odczuć i obrazują wiele wątków historycznych w sposób przystępny, a nie naukowo bełkotliwy. Bowiem, z każdą przeczytaną stroną, czytelnik wciągany jest w coraz bardziej przerażającą opowieść, o której nie sposób będzie zapomnieć.
Historia rozpoczyna się w upalne lato 1944 roku. Erna, z zawodu nauczycielka, niespodziewanie zostaje przeniesiona ze szpitala, w którym leczyła się na depresję, do Poznańskiego Prowincjonalnego Zakładu dla Obłąkanych w Obrzycach.
Miejsce do którego trafia główna bohaterka jest koszmarną pułapką. A to, co systematycznie odkrywa przeraża i paraliżuje, szczególnie, że to człowiek człowiekowi zgotował taki los.
Co tak naprawdę dzieje się za murami zakładu? Jaka jest cena wolności? Czy prawda ujrzy kiedyś światło dzienne?
„(…) 𝑏𝑒𝑧 𝑠́𝑤𝑖𝑎𝑑𝑘𝑜́𝑤 𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑𝑎 𝑛𝑖𝑒 𝑖𝑠𝑡𝑛𝑖𝑒𝑗𝑒.”
Wyobraźcie sobie jakim koszmarem była wojna dla ludzi i pomnóżcie to przez lęk najsłabszych jednostek, które oprócz wojny zmagały się ze swoją delikatną psychiką.
„𝑍𝑎 𝑝𝑟𝑜𝑔𝑖𝑒𝑚 𝑏𝑟𝑎𝑚𝑦 𝑧𝑎𝑘ł𝑎𝑑𝑢 𝑡𝑟𝑤𝑎ł𝑎 𝑤𝑜𝑗𝑛𝑎 𝑠́𝑤𝑖𝑎𝑡𝑜𝑤𝑎, 𝑎 𝑤 𝑝𝑎𝑤𝑖𝑙𝑜𝑛𝑎𝑐ℎ 𝑤𝑜𝑗𝑛𝑎 𝑜 𝑘𝑎𝑤𝑎ł𝑒𝑘 𝑧𝑒𝑠𝑐ℎł𝑒𝑔𝑜 𝑐ℎ𝑙𝑒𝑏𝑎 (…)”
To opowieść o głodzie, bólu, samotności, obojętności, okrucieństwie, strachu, braku litości, jak również o empatii, współczuciu i nadziei. Historia miłosna również się pojawia, ale nie natrętnie. I jest raczej ukazaniem potrzeby bliskości w świecie pozbawionym uczuć.
Po lekturze czułam się jakbym dostała obuchem w głowę. I dobrze, bo od książek oczekuję prawdziwych emocji.
Powieść wbija się w umysł niczym oset w skórę, raniąc bez litości, mocno i do krwi. Oplata lękiem, złością, bezradnością, niepokojem i niedowierzaniem.
Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/Zapraszam:)