Zapewne już wiecie, że uwielbiam mitologię. Każda książka, która ją zawiera jest warta mojej uwagi. Tylko szkoda, że inne mity i bogowie są w cieniu Olimpu. Dzięki pozycji „Dotyk Gwen Frost” mogłam poznać mitologię nordycką, w której po prostu się zakochałam.
Gwen Frost jest na pozór zwyczajną nastolatką, ale czy na pewno? Dziewczyna chodzi do Akademii Mitu, do której uczęszczają potomkowie mitologicznych wojowników. Są w niej walkirie, Amazonki, Spartanie, rzymianie, Wikingowie, ale Gwen tu nie pasuje. Nastolatka ma dziwny dar. Za każdym razem, gdy dotknie jakiegoś przedmiotu poznaje jego historię. Nazywa się on psychometria. Sprawy w Akademii zaczynają się komplikować, gdy ginie jedna z najpopularniejszych uczennic. Nikt poza Gwen nie przejął się tym. Dziewczyna bierze sprawy w swoje ręce. Czy uda jej się znaleźć zabójcę?
Powieść jest do bólu schematyczna, strasznie przypomina mi Dom Nocy. Tyle, że tutaj główna bohaterka nie otacza się od razu wianuszkiem przyjaciół, ale po za tym wiele rzeczy przypominało mi tą serię. Dziewczyna nie ma rodziców, jedyną bliską osobą jest babcia. Wszystko było bardzo podobne do Domu Nocy, tylko czekałam aż staruszka odezwie się do wnuczki „ptaszyno”. I doczekałam się, na szczęście tylko raz. Na dodatek, przystojny, acz niebezpieczny chłopak wpadł Gwen w oko. Książka do bólu schematyczna, ale pani Estep urozmaiciła tą pozycję dzięki mitologii. Niestety za schematyczność na początek duży minus.
Zakochałam się w mitologii nordyckiej. Książka całkowicie na niej bazuje. Może za wiele o niej się nie dowiemy, ale dodaje ona tajemniczości. Motyw wojowników, bardzo mi się spodobał. Na szczęście w powieści nie było wampirów, czarownic, czy wilkołaków. To było całkiem miłe i ciekawe odbiegnięcie od norm książek młodzieżowych.
Główna bohaterka także odbiega od norm, powieści ostatnich czasów. Nikt w szkole za nią nie przepada, nie ma przyjaciół, a ludzie odzywają się do niej jak chcą „skorzystać” z jej daru. Bardzo podobała mi się narracja z jej punktu widzenia. Gdy główny bohater opowiada nam historię możemy poznać jego uczucia, myśli itp. Wracając do postaci Gwen. Polubiłam ją od pierwszych stron. Jest wyjątkowa. Trudno mi o niej cokolwiek napisać, ale na pewno da się ją lubić. Nie jest uciążliwa, choć czasami mnie denerwowała. Bez skrępowania poznaje tajemnice innych. Ma w sobie coś, co lubię w bohaterach- odwagę i pyskatość, nie ma oporów by powiedzieć innym, co o nich sądzi, ale denerwowało mnie w niej to, że cały czas powtarzała, że jest nikim, że nie pasuje do innych. I tak w kółko.
Jest też coś, co tygryski lubią najbardziej- wątek miłosny, choć nie był on w pełni rozwinięty i tak dodawał smaczku do historii i nadrabiał owe powtórzenia. Czytałam sporo recenzji na temat tej pozycji i w większości ludzie pisali, że już na początku odgadli rozwiązanie zagadki. Nie wiem, czy ja jakaś inna jestem, ale ja nie wpadłam na trop. W tym momencie autorka kompletnie mnie zaskoczyła.
Książkę polecam w szczególności nastolatkom. Jeśli znudziły wam się wampiry i inne nadprzyrodzone stworzenia, powieść jest zdecydowanie dla was. Każdy znajdzie coś dla siebie.