Książka zaczyna się od pięknej opowieści jak to w Poczdamie w 1945 r. Churchill, Stalin i Truman dzielili Berlin i 60 ostatnich metrów tytułowej Alei Słonecznej przypadło Stalinowi. Ulica została fizycznie przepołowiona gdy NRD-owscy komuniści wznieśli w sierpniu 1961 r. Mur Berliński. A cała historia dzieje się w latach 70. i 80. i traktuje o nastolatkach, którzy mieszkają w Alei Słonecznej po NRD-owskiej stronie.
Bohaterowie książki Micha, Mario, Gruby, Kudłaty, Okularnik, Miriam, Egzystencjalistka i inni dorastają w cieniu Muru, bawią się, słuchają zachodniej (zakazanej) muzyki, przeżywają pierwsze miłości, zakładają rodziny. Dla tych młodych ludzi Mur Berliński to okazja do zgrywy do kolejnego happeningu i zabawy, która czasami może skończyć się tragicznie. Oni nawet tego muru nie dostrzegają, ale czasami uświadamiają sobie jakie niebezpieczeństwa wiążą się z życiem w jego pobliżu. Na przykład gdy Micha dostaje list miłosny, który wiatr wywiewa na pas śmierci i nie można go odzyskać, chyba że się chce dostać kulkę w łeb. Charakterystyczna jest też historia burzliwej relacji Kudłatego z podwójnym albumem Rolling Stonesów: 'Exile on Main Street', przy czym fakt, że był to album podwójny, okazał się szalenie ważny. Bo, drogie dziatki, to były czasy gdy zachodnie longplaye były w zasadzie niedostępne, przywożono je pojedynczo z zagranicy, a ich właściciele cieszyli się wielkim mirem.
Największym walorem książki Brussiga jest zderzenie naturalnej młodzieńczej radości życia, buntowniczości, skłonności do zgrywy z ponurą NRD-owską rzeczywistością z jej zideologizowaniem, tępymi funkcjonariuszami, rygorystycznymi służbistami. A wszystko to opisane lekko, z wielkim humorem, nie raz się zaśmiewałem, na przykład czytając o zalotach chłopaków do Miriam – najpiękniejszej dziewczyny w szkole.
Wszystko to było niby wesołe i miłe, ale groza wisiała w powietrzu, jak w historii męża sprzedawczyni z warzywniaka, który wymieniał się modelami kolejek z kolekcjonerami z Zachodu, został oskarżony o szpiegostwo, spędził 20 miesięcy w więzieniu, a po wyjściu na wolność nie mógł zrobić trzech kroków bez aparatu tlenowego.
Słuchałem audiobooka we wspaniałej interpretacji Wojciecha Malajkata – szkoda, że ten znakomity aktor tak mało czyta. Ale też odkryłem, że audiobook nie zawiera całej książki, pewne fragmenty zostały pominięte, zatem warto też sięgnąć do wersji papierowej.