Media karmią się sensacją i nie ma co się dziwić, bo (podobno) ona najlepiej się sprzedaje. Dobry dziennikarz powinien, w morzu tematów, rozpoznać ten, który będzie najciekawszy, który przyciągnie czytelnika.
Fabuła
Robert Pruski, dziennikarz lokalnego tygodnika, otrzymuje list od zdesperowanej kobiety. Iwona, bo tak ma ona na imię, opowiada w nim jak przed laty zostali zamordowani jej rodzice. Kobieta twierdzi, ze władze nie zrobiły nic, aby schwytać sprawcę, posunęły się wręcz do zatuszowania zbrodni. Dziennikarz podejmuje trop i odkrywa więcej podobnych przypadków. Czy w latach 80. grasował w Toruniu seryjny morderca?
"Umarli tańczą" to powieść, którą zdominowało śledztwo dziennikarskie.
Piotr Głuchowski, dla którego napisanie kryminału było odskocznią od pisania reportaży, wspaniale wykorzystał dziennikarskie doświadczenie. Główny bohater to redaktor toruńskiej gazety. Podłapuje temat i wykorzystuje swoje kontakty, aby zebrać materiał, który ma być informacyjną bombą. Możemy podpatrzeć jak wygląda dziennikarskie śledztwo, jakimi metodami posłużył się Robert Pruski, aby znaleźć to co miało zostać zapomniane, jak przygotowuje się numer do druku i jak się go promuje, w jaki sposób informacje przepływają między różnymi redakcjami, czy dziennikarze współpracują czy rywalizują. Świetnie wykorzystane własne doświadczenia zawodowe i świetny dodatek, do głównego tematu, czyli zbrodni sprzed lat.
Robert Pruski
Kiedy o nim myślę, nie mogę pozbyć się skojarzenia z Harrym Hole z książek Jo Nesbø. Inna profesja, ale podobne problemy, podobnie niedbały styl życia- powinnam dodać prywatnego, bo pracy Robert Pruski jest bardzo oddany. Wprowadzenie pierwiastku osobistego detektywa do powieści kryminalnej jest różnie ocenianie. Ja nie mam nic przeciwko, dopóki jego problemy nie dominują nad sprawą. W przypadku "Umarli tańczą" udało się bardzo sprawnie wszystko spiąć. Zaangażowanie Roberta Pruskiego w śledztwo, było tak duże, że w pewnym momencie stali się jednością.
Toruń
Kiedy pada hasło Toruń pierwsze skojarzenia to Kopernik, pierniki, może komuś przyjdzie do głowy jakiś zabytek. Piotr Głuchowski nawiązuje do czasów, kiedy to w okolicach osiedla Wrzosy i ulic Ugory, Polna, Grudziądzka mieściła się Jednostka Armii Radzieckiej (w tej chwili skrót JAR kojarzy się raczej z prężnie powstającym osiedlem). Odwiedzimy również toruńskie lotnisko i jego okolice (ulice Szosa Okrężna i Gagarina) oraz forty, ale nie często zwiedzany przez turystów fort IV, a te mniejsze, trochę zapomniane. Autor zafundował nam też kilka spacerów po starówce, ale przyznam, że opisanie mniej popularnych części miasta bardziej mi się spodobało. Przede wszystkim, wybrane okolice były idealnym tłem dla opisanych zbrodni. Las, a w nim groźnie wyglądające, mroczne pozostałości fortyfikacji. Pamiętam, jak odwiedzałam koleżankę i musiałam mijać taki budynek. Nie lubiłam chodzić obok niego nawet w dzień. Do tego zamknięty dla mieszkańców miasta, owiany tajemnicą JAR.
Jak widzicie książka "Umarli tańczą" pozwala czytelnikom poznać skrawek Torunia, a tym, którzy odwiedzają te miejsca poczuć dreszcz na plecach. Opowiem wam anegdotkę związaną z moim czytaniem tej powieści. Jest tam taki fragment, że w okolicach lotniska były hodowane nutrie czy lisy. Podpytywałam męża, czy kojarzy gdzie dokładnie, bo on dużo lepiej ode mnie zna tą część miasta. Najpierw stwierdził, że niczym podobnym nie słyszał, ale chyba zaciekawiłam go tematem. Musicie wiedzieć, że jest to wdzięczna okolica na spacer i z okazji wolnego dnia właśnie tam się wybraliśmy. Mojemu małżonkowi przypomniało się moje pytanie o ową hodowlę i pokazał mi gdzie prawdopodobnie mogła ona się mieścić. Moja reakcja: "- I ty pozwalasz mi tu z dzieckiem chodzić? Tu ludzi mordują." Po chwili oczywiście puknęłam się w głowę, ale dziwnie szło się przez las, który był tłem dla czytanego właśnie kryminału.
Podsumowanie
Uważam, że "Umarli tańczą" to powieść godna polecenia. Zbrodnie z lat 80. odkopane przez dziennikarskie śledztwo to bardzo dobra podwalina pod kryminał. Poza miłośnikami gatunku, powieść podrzuciłabym zainteresowany kulturą naszych wschodnich sąsiadów, szczególnie tematyką religijną.
Bardzo podoba mi się, że Piotr Głuchowski wyszedł poza toruńską starówkę. Pokazał inną stronę miasta i mało znany fragment jego historii. A mieszkańcom grodu Kopernika szepnę: "- Czytanie o zbrodni, popełnionej pod oknami i wędrowanie szlakiem sprawcy to niezła dawka adrenaliny". W przypadku "Umarli tańczą" o tyle bezpieczne, że wszystko jest fikcją.