Sherry Argov to kobieta, która wierzy, że o mężczyznach wie wszystko. Z pewnością wie dużo, ale czy jej wiedza ma praktyczne przełożenie i czy może sprawdzić się w normalnym związku? Sądząc po pozytywnych opiniach tysięcy czytelniczek jej artykułów w “Cosmopolitan”, “Glamour” itp., a także po sukcesie jej dwóch książek “Dlaczego mężczyźni kochają zołzy”, oraz “Dlaczego mężczyźni poślubiają zołzy”, można wnioskować, że tak. Jednak moja opinia jest nieco mniej entuzjastyczna.
“Dlaczego mężczyźni kochają zołzy” to poradnik dla kobiet, które zagubiły się w swoich związkach, czują brak szacunku ze strony partnera, lub pragną być bardziej kochane. Cały trik autorki polega na tym, że zestawia zołzę (Nie mylić z jędzą. Zołza to kobieta wiedząca czego chce, szanująca się i stawiająca warunki. Zołza nie marudzi, nie płacze, nie złamie jej byle kto.) z miłą dziewczyną (płaczką, przytulanką, kucharką, sprzątaczką i ogólnie miękką babą). Pomiędzy te porównania Argov wplata zdania – klucze, tzw. zasady atrakcyjności. Zasad jest 100, między nimi dziesiątki przykładów, anegdot, cytatów zadowolonych i mniej zadowolonych facetów.
Pomysł dobry, temat fajny. Co zatem nie pasuje w tej książce? Ano, po pierwsze to, że w mojej opinii, Argov zakłada, iż każdy facet to bezmózgie yeti. Książka kipi radami, za które ręcze, iż w życiu się nie sprawdzą. Na przykład:
jeśli facet kupi Ci biżuterię, która Ci się nie spodoba, wymień na inną. Spokojnie, on tego nigdy nie zauważy.
jeśli facet nie pozwala Ci na sprzątaczkę, a Tobie nie chce się dbać o dom, wynajmij ją w godzinach kiedy on pracuje. Spokojnie, nie ma opcji, że on skojarzy fakty.
jeśli facet nie chce naprawić Ci nocnej lampki, zawołaj przy nim sąsiada i poproś go o pomoc. Spokojnie, Twój facet nie wpadnie w furię, że go ośmieszasz. Od tej pory, będziesz miała wszytko od ręki.
Mogłabym tak mnożyć, ale przejdę do kolejnego punktu. Język książki również pozostawia wiele do życzenia. Nie bardzo spodobało mi się to, że autorka zwraca się do mnie per “siostro”. Brzmi to dość sekciarsko i jakoś tak dziwnie. Chociaż być może się czepiam. Już na wstępie Argov zaznacza, że książka jest humorystyczna i napisana z przymróżeniem oka. Powiedzmy, że “siostro” wpisuje się w konwencję żartu. Jednak tego samego nie mogę już powiedzieć o lekkich wulgaryznam, które wymykają się autorce zwłaszcza podczas cytowania mężczyzn, ale nie tylko. Już sam angielski tytuł “Why men love bitches” sugeruje, że książka jest ostra. Ja jednak nie byłam na to do końca przygotowana. Kolejnym zarzutem jest fakt, że autorka odziera szczęśliwy związek ze szczerości. Zołza nie ma prawa NIGDY pokazywać swoich słabych stron. Nigdy nie wolno kłócić się z partnerem, ani okazywać mu łez. Wszystko trzeba robić podstępem, tak żeby nie zorientował się, że jest manipulowany i sterowany jak za pomocą ukrytego w rękach kobiety pilota. A gdzie szczerość, otwartość, wzajemne zaufanie? Czy jestem staromodna?
Jednak pomimo całej tej góry zarzutów, nie uważam książki za kompletny stek bzdur. Na pewno sporą jej część skreślam bezpowrotnie, ale wyłuskałam też z niej kilka cennych rad. Przede wszystkim, kobieta nie może pozwolić sobie na okazanie, że bez mężczyzny nie da sobie rady. Jest to zasada, pod którą podpisuję się obiema rękami. Argov przekonuje, że jak tylko mężczyzna wyczuje, że kobieta jest na jego łasce, przestanie traktować ją jak skarb, a zacznie jak niechciany balast. W “Dlaczego mężczyźni kochają zołzy” znajdziemy garść potrzebnych rad jak zachowywać się, aby nigdy nie zgasł nasz czar, aby zawsze rozpylać poczucie niedostatku. Jak to zrobić? Nigdy nie możemy rezygnować z własnych zainteresowań, nigdy nie możemy przestać być samodzielne finansowo, nigdy nie możemy przestawać dawać, aby nie poczuć się utrzymankami. Wiem, że dla wielu z Was jest to oczywiste. Jednak myślę, że jest grono kobiet, które traktują swoich mężczyzn jak objawienie, wybawienie ze wszystkich kłopotów i trosk. W mojej ocenie, takie kobiety są na ostatniej prostej do zamkniętego kręgu, w którym otworzą im się oczy, że mężczyzna oprócz nich ma jeszcze swój świat, z którego nigdy nie zrezygnuje. “Dlaczego męższyźni kochają kobiety” pokazuje, że nie warto rezygnować z siebie, bo nawet najbardziej zakochanemu mężczyźnie nigdy by do głowy nie przyszło, żeby zrezygnować z własnego kumpla, piwa, roweru, czy ogrodu. Na mnie to odkrycie spłynęło jak oświecenie.
Celowo zaczęłam od słabych stron. Nie chcę, żeby przedostatni akapit zamącił w głowach i sprawił, że zaczniecie myśleć, iż oceniam książką jako dobrą. Co najwyżej oceniam ją jako średnią, choć z interesującym motywem. Niemniej jednak, jak to często u mnie bywa, i tak Wam ją polecam. Myślę, że dziewczyny, którym nie przeszkadza wytykanie własnych błędów, oraz te, które znieczulone są na lekko obelżywy język, znajdą w dziele pani Argov nie lada rozrywkę. W sumie myślę, że taki był główny cel tej lektury. Stworzenie odskoczni od codziennych spraw i związkowych kłopotów. Nie zapomnijcie jednak potraktować książki z dużym przymróżeniem oka, bo jeśli postawicie 100% na zostanie prawdziwą zołzą, gwarantuję, że szybko pójdziecie z torbami, a wasi mężczyźni odetchną z ulgą, że pozbyli się czarownicy.