Co Wam mówi słowo "zołza"? Założę się, że pierwsze skojarzenia jakie przyjdą Wam do głowy, to wszystkie te negatywne substytuty będące udziałem kobiety wrednej, złośliwej, jędzowatej, roszczeniowej, obrażalskiej...wiecie...coś w stylu "bo to zła kobieta była'. Otóż nie. Jak wskazuje autorka książki, zołza to kobieta z silnym charakterem (nie będąca jednak jedzą) trudna do zdobycia (Mount Everest przy niej to kopiec kreta), niezależna, zadziorna, z którą można robić wszystko i nic, szanująca się a przy tym kompletnie nie dająca się podporządkować, znająca swoją wartość będąca jednocześnie sprawną manipulantką w pozytywnym tego słowa, znaczeniu. Ideał, nie? A ponoć nie ma ideałów...
Nie wiem czy nazwałabym tę) książkę swoistą "biblią" dla kobiet, bo nie że wszystkimi poradami się tutaj zgodzę a jest ich tutaj setka. Niektóre są na tyle ciekawe i warte uwagi, że warto wprowadzić je w życie kiedy rutyna dopada nasz związek ale nie wszystkie. Moim głównym zarzutem jest przekonanie autorki, że w każdej sytuacji kobieta winna jest grać określoną rolę, z czym się absolutnie nie mogę zgodzić. Odniosłam też wrażenie, że zbyt dosadnie szufladkuje się tu mężczyzn, co też mi się nie do końca spodobało. Cała natomiast książka napisana jest w sposób humorystyczno - zabawny i szybko się ją czyta. Przeznaczona dla kobiet będących w związku, jak i tych co dopiero wchodzą w nowe relacje.
A tak nawiasem... W pewnych opisanych tam sytuacjach odnalazłam siebie i wierzcie mi,...