Codzienni słyszymy w mediach informacje dotyczące nieszczęśliwych wypadków, zagrożeń ekologicznych, katastrof, zamachów itd. Tych wszystkich złych wydarzeń jest tak wiele, że rzadko zdarza nam się podchodzić do tego z odpowiednią dawką przerażenia. W sumie to nic dziwnego, bo gdybyśmy wszystkim się odpowiednio przejmowali to bylibyśmy psychicznie wykończeni. Co innego, gdybyśmy pewnego dnia odkryli, że za niektóre z tych okropnych wydarzeń jesteśmy odpowiedzialni? A nawet, że możemy im w pewien sposób zapobiec?
Kool Autobee jest przeciętnym pracownikiem biurowym. Uwielbia swoją prace, zapach toneru i ciasny boks, za to nienawidzi czytać. Ten mały drobiazg, jakim jest jego awersja do słowa pisanego jest istotny z tego względu, że odnajduję w swoim mieszkaniu kartkę z wykaligrafowanym zdaniem "Musisz napisać dwie strony tekstu.". Ta mała karteczka całkowicie zmienia jego świat. Bohater wyjątkowo szybko zaczyna rozumieć, że każdego dnia musi napisać nie mniej, niż dwie strony jakiegokolwiek tekstu, bo w przeciwnym wypadku jego Motywator wywoła następnego dnia lokalną zagładę. Udaje mu się odnaleźć także innych "Piszących" i wstępuje do ruchu oporu, jednak ich metody na pierwszy rzut oka nie wydają się być skuteczne. Dlatego też Kool stara się rozwiązać problem na własną rękę.
Główny bohater z początku wydaje się być zwykłym człowiekiem z logicznym podejściem do świata. Szybko jednak daje się wciągnąć w absurdalny świat Piszących. Niestety muszę przyznać, że gdyby to ja napotkała na swojej drodze te dziwne sytuacje to najprawdopodobniej również zgubiłabym swoje racjonalne podejście. Zdecydowanym plusem jest różnorakość postaci. Łatwo przychodzi zapamiętanie, który z Piszących, co i dlaczego pisze oraz jak to wpływa na akcje książki.
Krzysztof Bielecki posługuje się bardzo prostym językiem, który umożliwia ogarnięcie wszystkich opisanych wydarzeń. Bardzo podobało mi się, że narrator, czyli główny bohater zwraca się bezpośrednio do czytelnika i umożliwia nam dostęp do swoich myśli. Zadziwiały mnie też pomysły na Motywatory. Nie mogę się powstrzymać i zdradzę wam, że przez jedno zaniedbanie Piszącego znikł kolor. Dalej zastanawiam się który to był kolor... Przy okazji czytania książki dowiedziałam się także o NaNoWriMo, które opiera się na tak dziwnym pomyśle, że z początku myślałam, że istnieje tylko w wykreowanym przez autora świecie, a tu niespodzianka.
Gdy usłyszałam o książce po raz pierwszy pomyślałam sobie, że to będzie coś zupełnie innego, coś czego do tej pory nie czytałam. Autor ostrzegł mnie, że powieść jest specyficzna. Ucieszyłam się i nastawiłam na kawał dobrej, innowacyjnej lektury. Co zabawne dostałam dokładnie to, czego chciałam. W tym momencie przyznaje, że jeszcze nigdy nie przeczytałam nic równie pokręconego i dziwnego, jak "Defekt pamięci". Jestem pod wrażeniem, że udało mi się nie pogubić i wszystko zrozumieć, a w dodatku tak świetnie bawić przy czytaniu.
"Defekt Pamięci" polecam gorąco wszystkim, którzy chcieli by przeczytać książkę, jakiej jeszcze nie było, tym którzy lubią dziwne opowieści, w których łatwo się pogubić oraz tym którzy po prostu lubią czytać! Chociaż nie polecam jej tym, którzy lubią poważne pozycje, traktujące o poważnych sprawach. Książka jest fenomenalną odskocznią od wciąż powielających się wzorców w literaturze!
Ocena: -5/6
"(...) przez całą szkołę podstawową wpajano mi, że muszę czytać, przez co zacząłem myśleć o kontakcie z literaturą jako czymś, co wyłącznie być musi, a pod żadnym pozorem nie może być wynikiem własnej, autonomicznej decyzji. Lektura jako przykry obowiązek"