Właśnie skończyłem lekturę drugiej części przygód komisarza Krefta i powiem szczerze mam lekko mieszany uczuć. I to nie dlatego, że ta książka jest zła, o nie. Ba! To bardzo dobry kawałek kryminału. Wolę jednak, kiedy poszczególne tomy danego cyklu o jakimś policjancie, komisarzu, detektywie są osobnymi sprawami. Nie spojlerując – bardzo, ale to bardzo jestem zły, że muszę czekać na trzeci tom. Żarski to nie Mróz – Jego książki, jak już pokazał przy Śladzie to kawał dobrej pisarskiej roboty.
Jak się pewnie już domyśliliście, nie można czytać Blizny jako osobnej powieści, jest niejako kontynuacją pierwszej części, jeśli nie za sprawą kryminalnej zagadki, to na pewno życiorysami i całą otoczką dotyczącą naszych bohaterów. Robert Kreft jest nadal nieco zbyt enigmatyczną postacią, fabularnie powieść obraca się wokół jego życiorysu, historii – przeszłości i, dość powiedzieć, demonów z wczesnej młodości. Błażej Uryga – policjant z tej samej drużyny, choć niestety bardziej zaczyna przypominać „mniej doskonałego” partnera Chmielarzowego Mortki w całym natężeniu bombardującego go niefartu i swoistej patologii – wysuwa się tu nieśmiało na prowadzenie jeśli chodzi o uwagę narratora. Autor nieco więcej uwagi poświęcił też kobietom w swojej powieści. Pozornie drugoplanowa partnerka Krefta i jej sytuacja rodzinna wobec wspólnego życia staje się także udziałem Krefta – z całym dobrodziejstwem inwentarza. Do tego dokładamy szefową z jej problemami rodzinnymi i mamy obyczajową otoczkę kryminału. Co ciekawe, nie przeszkadza w odbiorze całości, a podobnie jak w pierwszej części nadaje smaku powieści. Dzięki temu każdy bohater ma krew i kości, a cała powieść jest jeszcze bardziej wciągająca.
Specjalnie nie chcę zwracać zbytnio uwagi na fabule, a skupić się na osobistych wrażeniach. Nie mogę i nie powinienem przecież opowiadać książki. Intryga kryminalna z umiejscowieniem bohaterów i stopniowe odkrywanie kart z delikatnym wskazaniem czytelnikowi drogi dedukcji to znowuż bardzo dobra robota Przemysława Żarskiego.
Napięcie jednak jest nieco mniejsze niż w torpedującym czytelnika Śladzie. Bliźnie rzeczywiście bliżej do powieści kryminalnej, w której akcja rozwija się powoli, niespiesznie, przy czym Żarski zadbał by każdy element znalazł swoje miejsce. Powieść nie ma luk logicznych, każdy bohater ma historię, która gdzieś znajduje swój mniejszy lub większy finał. Mimo, że akcja nie pędzi – od książki ciężko się oderwać. Jest inaczej niż w pierwszym tomie, ale pamiętajmy – to kontynuacja. Pierwsze wrażenie (bardzo dobre zresztą) mamy już za sobą.
Właśnie dlatego, że to dobrze sklejona powieść, konstrukcyjnie, fabularnie, dopracowana pod względem faktów i wszystkiego czego potrzebuje dobry kryminał – czuję lekki niedosyt. Nie jest to powieść zamknięta – mimo tego jak dobrze jest napisana, wolałbym wyjaśnienia pewnych kwestii już teraz, a nie czekania z tym do następnego tomu. Zabrakło mi tutaj ze 30 stron stanowczego zamknięcia fabuły. Nie mogę się doczekać trzeciej części ale… z drugiej jednak strony, na dobrze dopracowaną historię trzeba i powinno się poczekać.
Ciekawe jest jednak (znów do tego wrócimy), że polscy „kryminaliści” bardzo dużą wagę przykładają do warstwy obyczajowej. Do dramatów, do rozwodów, do brutalności patologicznych relacji rodzinnych. Ale to jest chyba osobny temat do literackich rozważań.
Podsumowując, Przemysław Żarski to Autor całkiem dobrego cyklu kryminalnego. Nie popada w megalomanię, nie tworzy własnej legendy pisarskiej i odnoszę wrażenie, że po prostu chce dać czytelnikowi dobrą książkę.
Jeśli tak, to póki co osiąga swój cel.
*biorąc pod uwagę ilość zwłok powstających w powieści na bieżąco, piosenka zespołu KoRn idealnie wpasowuje się w klimat powieści i to nie tylko z powody tytułu! :)
Książkę otrzymałem z klubu recenzenta serwisu nakanapie.pl
07.09.2020 r.