"Poradnik zabójców wampirów klubu książki z południa"... Skoro wszystko jest jasne, dziękuję za uwagę i życzę miłej lektury. Ale jak? Już? Oczywiście, bo Grady Hendrix samym tytułem zaspoilerował w takim stopniu swoją historię jak Elizabeth Engstrom w Czarnej ambrozji pierwszym zdaniem. Może jednak w tej śmiałości jest metoda? Może to przemyślana zmyłka i czytelnika czeka inny rodzaj zaskoczenia skoro już na wstępie wie z jakim tematem będzie obcować? Czym zatem jest "Poradnik zabójców wampirów klubu książki z południa"?
Żeby odkryć ten sekret musimy cofnąć się do lat dziewięćdziesiątych, do małego miasteczka na południowych przedmieściach amerykańskiego Charleston. Okolica jak każda inna. Domki, dość hermetyczna społeczność i wielkie ambicje. Zarówno względem rozwoju jak i bezpieczeństwa, bo sąsiedzki monitoring działa tu wzorowo. Na pierwszym planie poznajemy Patricie Campbell, żonę pnącego się po szczeblach kariery psychiatry i matkę dwojga nastolatków. W tej rodzinie ona poświęciła swoją pielęgniarską praktykę, a tym samym objęła opiekę nad domowym ogniskiem. W wolnym czasie, spełnia się w sąsiedzkim klubie książki, gdzie podczas cyklicznych spotkań "kur domowych" rozprawiane są tematy bieżących lektur i nowinek z okolicy. W międzyczasie do okolicy wprowadza się niejaki James Harris - samotny przystojniak, który szybko zyskuje uznanie wśród sąsiadów, choć w sąsiedztwie dochodzi do przerażających incydentów. Patricia Campbell w końcu odkrywa ich mroczną naturę ale czy ktoś jej uwierzy i pomoże ochronić rodzinę oraz sąsiedztwo?
Już od samego początku książka zaskakuje doborem sił jakie autor postanowił postawić przeciw sobie. Z jednej strony mamy protagonistkę - kobietę postrzeganą przede wszystkim jako żonę i matkę, a nie wojowniczkę, której daleko do Van Helsinga czy też Blade'a, a tym samym ich taktycznego wyszkolenia i oręża. Jeśli tego mało, dołóżmy do tego małą siłę przebicia jako gospodyni domowa. W środowisku zdominowanym przez mężczyzn, a tym samym męża, dodatkowo psychiatry, jej każdy argument, który kłóci się z logicznym wyjaśnieniem, zostaje pogrzebany szybciej niż się pojawia. W książce Stephena Kinga "Pod kopułą" był taki moment, kiedy jakieś dokumenty (nie pamiętam dokładnie w jakiej postaci) spadają pod mebel. Były konkretnymi dowodami, dzięki którym fabuła miała szansę przeskoczyć na wyraźną prostą, ale niestety. Grady Hendrix bawi się emocjami czytelnika w podobny sposób. Pozwala by on jak i bohater byli świadkami jakiegoś zdarzenia ale wyjaśnienie i udowodnienie pozostawia tylko tej drugiej. Mocno stresujące doświadczenie kiedy mamy świadomość prawdy i nic nie możemy zrobić jak tylko biernie przyglądać się dalszym zmaganiom bohatera.
Antagonista? Inteligentny i ujmujący niczym Perly Dunsmore z książki "Aukcjoner" Joan Samson. To całe zło u Grady'ego Hendrixa nie należy do tych, że zniesmacza swym okrucieństwem. No, może trochę. Tutaj, główną siłą jaką się odczuwa jest niemoc oraz lęk, który udziela się czytelnikowi. Brak możliwości i warunków, zarówno psychicznych wykraczających daleko poza granicę logiki jak i fizycznych skoro na przeciw złu postawiona została kobieta. Ona jednak walczy, jest przestraszona ale żyje wiarą, że jeśli ruszy to małe koło, to zakręci następnym i następnym, aż w ostateczności rozpędzi sąsiedzką machinę. Jana Wagner w książce "Pandemia" świetnie ukazała waleczne oblicze kobiety na tle apokaliptycznej wizji końca świata. Grady Hendrix dokonał tego samego na przedmieściach Charleston i brawa mu za to.
"Poradnik zabójców wampirów klubu książki z południa" to bardziej złożona opowieść niż to, na co wskazuje jej tytuł. To świetnie opowiedziana historia o sąsiedzkiej przyjaźni, rodzinnych problemach i codziennych pojedynkach między pokoleniami. To oczywiście walka ze złem, ale tym o wiele bardziej przerażającym i równie przebiegłym niż mogłoby się wydawać. To opowieść, która pochłania i przeraża z każdym kolejnym rozdziałem.