Łatwo nie było...
Bo jest to dziennik wybitny. Bo jest to dziennik wymagający. Bo jest to dziennik – zwyczajnie dobry, choć...
...to wcale nie jest dziennik.
Ma swoje minusy. Minusy, które zaważyły na ocenie, bo od pierwszych stron byłam pewna, że będzie „dycha w skali do pięciu”. Tak nie jest. Ale „wciąż i nadal”, jest to wybitny i fenomenalny kawał dobrej prozy. Czy podróżniczej? To bardzo dobre pytanie.
Czy to w ogóle jest dziennik? Czyli coś na kształt pamiętnika?
Niby tak, ale.. i o tym „ale” będzie poniższa recenzja.
Wedle opisu wydawcy (i recenzji „na skrzydełkach” ) to dziennik podróży w głąb siebie, retrospektywne spojrzenie na przyjaźń i stosunki międzyludzkie (różnych kultur – tu wspomnę Livia (krzykliwego Włocha z kotami), Autora (czyli Polaka, pisarza) oraz Felicię – Polkę zamieszkałą od lat we Francji, mającą (co najmniej) dwojakie podejście do każdego tematu (jak to kobieta) albo „francuskie” albo „polskie”. To wygodne móc tak żonglować swoim podejściem. A dla czytelnika bardzo poznawcze. Bo oprócz czytania świetnej prozy dotyczącej regionu Włoch, czytelnik dowiaduje się, jak na pewne rzeczy (niekoniecznie związane z tym regionem) patrzą Francuzi, jak Włosi, a jak Polacy, a niekiedy i Polki (bo Felicia – jeżeli jest jej to potrzebne :) - bywa też polską kobietą.
Wg mnie jest to raczej podróż po sztuce i jej historii, dla osób wykształconych lub takich którzy chcieliby wykształconymi być. I to nie tylko w temacie historii sztuki (w którym przyznaje, "jestem ignorantem” – cytując moją siostrę „gotyku nie rozpoznam, choćby mnie w kostkę kopnął...”.
Ale tu dostałam – kawał historii sztuki z interpretacją oraz odnośnikami do tzw. Kultury masowej. Z taką ilością dodatkowych informacji, że część z nich musiałam wyszukiwać (może nie musiałam, ale chciałam. – to jest ogromny atut tej książki – zmuszanie do myślenia i poszerzania wiedzy, ale tak, że czytelnik nie czuje się „przysłowiowym głupkiem”. (W sumie każda książka powinna mieć taki cel.) Mnóstwo odniesień do historii kina, teatru, które wplatają się w opowieści o sztuce lub zwyczajne rozmowy „jak tu pięknie”. Zatem to nie jest tylko kawal historii sztuki z interpretacją, ale też kawał kultury europejskiej. Ale - co ważne - można ją też czytać bez konieczności "guglania tego, czego się nie wie". Bo wiem, że nic nie wiem, można przerobić na "wiem, czego nie wiem. I mogę nie chcieć / nie musieć się dowiadywać". Podsumowując - dla tych co chcą wiedzieć i dla tych co nie chcą :)
Wracając jednak do tematu historii sztuki – ta książka jest obowiązkowa dla tzw. "sztukniętych" i dla całej rzeszy tych, którzy NIE WIDZĄ pięknej kobiety w damie z futrzakiem (czy łasiczka czy gronostaj, to nadal jest zwierzątko futerkowe).
„Duch klasyczny na tym polega że jest bez ducha” - lepszego wyjaśnienia o co chodzi w klasycyzmie nie widziałam. Co więcej – poniżej znajdziecie króciutki wykład o Michale Aniele ( i tu też cytat, bo nie podejmuję się go streścić...
„Michał Anioł rzeźbiąc postacie klasyczne doskonale, wciąż tkwi w dojrzałym renesansie i wlewa w ten klasycyzm „cos zarliwego”. Klasycyzmu tu nie ma. (...) Twórca klasyczny wlewa w cielesność swych modeli matematykę, a tu jest coś boskiego”
Tak, jestem humanistą. I tak, przyznaję – dopiero przy lekturze dziennika poczułam różnicę między epokami, poczułam, że nie da się ich wstawić w sztywne ramy i dopiero teraz poczułam, że sztukę można po prostu czuć.
I to jest wlasnie clou tej książki. Można wiedzieć, można rozumieć (lub próbować rozumieć), ale okazuje się, że można też czuć. I nawet jeśli ktoś ma "doktorat z Michała Anioła", to tu zobaczy nowe / inne podejście. Co jest absolutnie fenomenalne.
Ksiązka jest naszpikowana emocjami i uczuciami, różnego typu. Emocje wokół tematów sztuki i życiowych – dlatego uważam ją za świetną. Ale są też i momenty, które – delikatnie rzecz ujmując – mnie mierziły. I to są te minusy, o których wspomniałam na początku.
Ocenianie osób żyjących i znanych z przestrzeni publicznej (ocenianie negatywne). Osoby te są wspomniane z imienia i nazwiska. Dla porównania – również wspomniany jest profesor M. Ocena neutralna lub nawet pozytywna - profesor występuje z inicjałem. To jest to co prawie mnie odrzucilo. Bo tak się po prostu nie robi... bez znaczenia, jakie ja (czytelnik) ma zdanie na temat danej osoby. Przykład podam, a jakże... choć jest on niestety jeden z wielu. Kilka razy bowiem miałam „szczękościsk” spowodowany zmieszaniem z błotem danej osoby.
Mój przykład dotyczy Dana Browna, autora Kodu Leonarda. Autor określił go mianem „niejaki Dan Brown..." z tak ogromną pogardą, że aż zabolało. A jego książkę jako szmirę. We fragmencie dotyczącym "amerykańskich turystów, dzierżących wydanie tej szmiry”... Może i jest szmirą, ale dzięki Kodowi wiele osób zaczęło zaglądać do galerii i dzieła sztuki przestały być, li i tylko, „ładnymi obrazkami”.
Tak – autor ma prawo do własnych opinii, oczywiście. Ale ja też mam prawo się do tego przyczepić.
Bo pomimo ogromnej religijności książki (trudno opisywać Włochy bez kontekstu religijnego), w pewnych momentach nawet wyniesionych do rangi, pewnego rodzaju, boskości, to jednak każde wydarzenie i miejsce pokazano z różnych stron (najczęściej polsko-włoskiej. Tu wtrąca się Felicja – we Francji tak nie jest... J) . Z wyjątkiem właśnie tych, wspomnianych wyżej, skrajnie negatywnych ocen osób znanych. To własciwie jedyny, acz poważny, zarzut.
O książkę poprosiłam Klub Recenzenta nakanapie.pl. Droga tej książki do mojej biblioteczki była długa i kręta (akurat zawirowania ze zmiana adresu itd.) Kiedy dotarła, byłam przekonana, że szybko przeczytam (500 stron z niewielkim okładem) i szybko napiszę recenzję. Otóż nie.
To nie jest ksiażka do „szybkiego łyknięcia”, choć czyta się miło, łatwo i przyjemnie. Tym bardziej nie da się „szybko skrobnąć recenzji”. Ilość odnośników, odsyłaczy jest ogromna, choć „można je ominąć”, jak, przysłowiowe już, opisy stepów akermańskich.
(właśnie tak autor przemyca wiedzę - choć stepy akermańskie są mojego autorstwa. To znaczy Mickiewicza :) - porównanie jest moje :)
Tylko po co?
To książka do kontemplacji, wdychania i czucia. Na spokojnie (przy espresso), choć krzykliwie – jak to u Włochów.
Książka otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl