Witajcie, czytelnicy w ten ponury, deszczowy i zimny dzień przychodzę do was z propozycją książki, jak również dziennika. W którym zabiorę was do słonecznej Italii, a w szczególności w okolice Umbrii i Toskani. Autorem Włoskiego Dziennika jest Grzegorz Musiał lekarz, poeta i pisarz. Jego dziennik Włoski opisuje wędrówki po Italii w latach od 2002 do 2007 roku.
Piękno Florencji przedstawione przez autora w stu procentach oddaje jej blask i świetność co daje nam możliwość poczucia jakbyśmy byli tam i wraz z książką podróżowali w formie turysty łaknącego najpiękniejszych miejsc. A naszym przewodnikiem zostaje Felicja przyjaciółka autora oraz jego dawna niespełniona miłość, a przede wszystkim Polka, która serce podzielone ma między dwoma pięknymi krajami Paryżem, w którym mieszka i Włoszech, gdzie pozostało jej serce. Świetnie odnajduje wszystkie uroki świątyń, fresków i kultu neopolitańskiego dominującego we Florencji. Tym razem trójka niesamowitych przyjaciół wędruje w samym środku Rzymu przez Orvieto, Asyż Florencję, poznając takie uczucia jak ból, rozczarowanie, smutek.
Wszystko przeplatane jest dowcipem i dobrym humorem przyjaciół. Poznamy tutaj również wiele ciekawostek, o których nie przeczytamy w popularnych przewodnikach. Dowiemy się na przykład tego, że we Włoszech jest około 1500 kościołów, a na targowiskach znajdziemy przyprawy i owoce z całego świata. W powietrzu, natomiast unosi się zapach świeżo palonej kawy, a kawiarnie są wypełnione po brzegi turystami i mieszkańcami. I choć każdy z nas myśli i wierzy, że jest to kraj najbardziej chrześcijański, a ludzie są bardzo wierzący możemy się zderzyć z inną rzeczywistością.
Co do charakteru tamtejszych obywateli, a w szczególności kobiet są one bardzo dynamiczne i krzykliwe, a także surowe i w niczym nie przypominają cichych spokojnych myszek, które pozwolą sobą rządzić. Są to kobiety pełne ognia i pasji, a także temperamentu gorącego jak lawa wulkanu, który leży u podnóża Sycylii. Podróż po tych zakamarkach świetności wiedzie po krętych i wąskich uliczkach, gdzie auta ocierają się ze sobą, a najczęściej dogodnym środkiem transportu wybieranym przez turystów są własne nogi lub małe skutery. Między opisami znajdziemy liczne wspomnienia z lat młodości,autora i miłosne historie, gdy to po raz pierwszy odwiedził Rzym oraz ciekawe porównania tego, co było, a co jest współcześnie spotkamy liczne opisy świętych, których w Rzymie znajdziemy prawie na każdym kroku. Wraz z bohaterami poznajemy smaczne dania, trunki i najpiękniejsze zapachy, a także słynne restauracje i wspaniałe knajpki, w których serwowane są tradycyjne włoskie dania, a zakochani młodzi ludzie wyznają sobie miłość wpatrzeni w urok i czar wieczornego tętniącego życiem wiecznego miasta.
Pośród tego piękna zderzamy się również z codziennościom, brudnym i cuchnącym miejscem oraz mrocznymi i groźnymi uliczkami, w których lepiej, aby zwykły turysta nigdy się nie znalazł. Ubolewamy też nad łatwością, z jaką dziś zwiedzamy Rzym nie szukamy ciekawych i niedostępnych miejsc, gdzie poczujemy klimat sprzed lat i smak babcinych makaronów, czy pysznych Ra wioli, szukamy za to miejsc, a raczej kurortów, które oferują nam popularne dania, duże ilości alkoholu i liczne zabawy czy festyny z udziałem Włochów czasem nie do końca włoskich.
Grzegorz Musiał to ponadczasowy autor skupiający swoje książki i spostrzeżenia w szczególny sposób na detalach i mało dostrzeganych szczegółach. Wszystko to połączone razem pozwala nam przeczytać dziennik, w którym każdy dzień spędzamy razem z autorem, podróżując u jego boku, co jest wspaniałym doznaniem, bo nawet będąc w swoim domu czujemy to, co czytamy. Bardzo podobają mi się liczne porównania miasta turystycznego i także tego codziennego, którego nie widzimy. Zaintrygowały mnie również liczne problemy tego miejsca i jego historia, która zawarta jest w każdym z zabytków, jakie spotkamy.
Podsumowując jest to wspaniały przewodnik dla osób, które jeszcze nie odwiedziły wiecznego miasta, a mają to w planach. Ponieważ detale podsycają w nas chęć zobaczenia tego wszystkiego na własne oczy i poczucia się choć przez kilka chwil, jak typowi Włosi, do których w głębi serca jesteśmy bardzo podobni.