Jeżeli potraktujecie dosłownie opis z tyłu książki, że jest to powieść szpiegowska, gdzie Scotland Yardu pragnie rozbić organizację anarchistów szykującą zamach, to będziecie zawiedzeni. Jednak, gdy zapytano brytyjskich funkcjonariuszu służb specjalnych, jaka książka w XX wieku oddaje najlepiej ich działalność, tajne operacje, ukryte agentury to wybrali nie książki byłych agentów Fredericka Forsytha, czy Johna le Carré, ale właśnie tą książkę. „Człowiek, który był czwartkiem” wymyka się wszystkim kategoriom. Określa się ją jako thriller metafizyczny, kryminał filozoficzny, przypowieść z morałem, gdzie bohaterami nie są ludzie, ale idee. Jeżeli lubicie angielski humor w stylu Monty Pythona, surrealizm połączony z groteską, ironią i pewną dawką grozy to ta powieść zaciekawi najbardziej wybrednego czytelnika. Akcja powieści pędzi jak narciarz w slalomie gigancie, gdyż co chwila zmienia kierunek, ciągle są jakieś pościgi lub ucieczki. Jednak przede wszystkim od pierwszych stron jest bardzo tajemniczo. Prawdą jest, że poeta Gabriel Syme’em został zwerbowany przez policję i wnika do Najwyższej Rady Anarchistów, która planuje zamach. Wszyscy członkowie naszą pseudonimy kolejnych dni tygodnia, nasz bohater jest Czwartkiem. Przewodzi człowiek nazywany Niedzielą. Nasz bohater ma odkryć ich prawdziwe nazwiska i zdemaskować ich plany. Jednak nikt nie jest tym, za kogo go uważamy. Jest to opowieść o iluzji i prawdzie, a także jak łatwo poddajemy się iluzji przedstawianej nam jako prawdę. Jest to powieść o chaosie i porządku. Tą ostoją porządku jest Gabriel, który o sobie mówi: "Mając od niemowlęctwa styczność z przeróżnymi rodzajami buntu, Gabriel musiał się przeciw czemuś zbuntować, co czynił w ten sposób, że wyniósł na piedestał jedyną wartość, której nie hołdował nikt z jego rodziny: zdrowy rozsądek.” Natomiast resztę bohaterów tej powieści tak opisuje:
„Chwilami wydawało mu się, że jego wrażenia są czysto subiektywne, że w istocie ma przed oczami zwyczajnych ludzi, z których jeden jest stary, drugi nerwowy, jeszcze inny rażony ślepotą. Zawsze wracało jednak przeświadczenie, że charakterystyczne rysy tych osób niosą ze sobą jakąś niezwykłą symbolikę. Każda z tych postaci wydawała się zamieszkiwać pogranicze rzeczywistości, tak jak ich teoria lokowała się na kresach myślenia. Syme instynktownie czuł, że każdy z tych ludzi dotarł do końca – jeśli można tak powiedzieć – jakiejś szalonej drogi rozumowania”. Można by powiedzieć, że książka napisana w 1908 roku straciła już swą aktualność, ale to jest pogląd błędny. Ona cały czas jest aktualna, gdyż cały czas są grupy, którzy zwodzą nas różnymi iluzjami. „Mówiąc o szczęściu, mają na myśli śmierć. Mówiąc o wyzwoleniu ludzkości, mają na myśli jej samobójstwo. Mówiąc o raju, w którym nie będzie dobra i zła, mają na myśli grób”. Mnie zastanowiło, komu tak naprawdę zależy na destabilizacji i chaosie. „Biedota często się buntuje, ale nie ma wśród niej anarchistów, bo to właśnie ludziom ubogim najbardziej zależy na istnieniu uczciwej władzy. Los biedaka jest spleciony z losem jego kraju, a los bogacza nie. Bogacz zawsze może popłynąć jachtem na Nową Gwineę. Biedni czasem narzekają na to, że władza rządzi źle. Bogaci mają pretensję, że władza w ogóle rządzi.” Największą jej zaletą jest język jakim została napisana, barwny, ale nie przeintelektualizowany. Nie tylko opisy, które oddają atmosferę, ale mistrzostwem są dialogi, gierki słowne okraszone doskonałymi porównaniami i nawiązaniami do mitologii i Biblii.
Przeczytałam parę opinii i każdy tą książkę odbiera inaczej, na co innego zwraca uwagę. Jednak wszystkich, tak jak i mnie łączy zachwyt nad tę książką. Książka jest wspaniałą ucztą, którą należy powoli smakować zostawiając sobie miejsce na różne interpretacje. Trzeba po prostu się nią bawić i podchodzić do niej z różnych stron. Jest to jedna z nielicznych książek do której wrócę i jestem pewna, że odkryję coś nowego.