Margaret Atwood w 1985 roku napisała interesującą powieść antyutopijną „Opowieści podręcznej”. Jednak dopiero w 2017 roku, po nakręceniu serialu telewizyjnego na jej podstawie, powieść tak jak serial odniosły wielki sukces. Na Fali tego sukcesu autorka zdecydowała się na napisanie następnej części tej powieści. Niestety według mnie została napisana z myślą o następnym sezonie serialu, przez co straciła na jakości. „Opowieści podręcznej” są powieścią psychologiczną. Młoda dziewczyna ze swojej perspektywy opisuje świat, w jakim jej przyszło żyć. Opisuje wycinek tego świata, który zna, a który nie zawsze rozumie, ale musi się na taki świat godzić. Czytamy wstrząsający pamiętnik mądrej i spostrzegawczej kobiety, dzięki temu mamy dobrze wykreowanych bohaterów. Natomiast „Testamenty” jest powieścią przygodową, ze zmianą miejsc akcji i szybkimi jej zwrotami. Tym razem w powieści występują trzy bohaterki. Mamy dwie nastoletnie, bardzo naiwne i głupiutkie bohaterki, które są jak kukiełki poruszane przez innych. Jedna z nich jest Agnes, mieszkanka Gileadu, jako córka Komendanta wychowywana jest na przyszłą Żonę. Jednak udaje jej się uniknąć tej roli i trafia z zupełnie inny świat. Druga bohaterka jest mieszkanką Kanady, typową nastolatką. Niestety jej świat legnie w gruzach, gdy dowiaduje się, że nie jest przeciętną kanadyjską nastolatką. Losy tych dwóch bohaterek splatają się ze sobą jak w przeciętnej powieści obyczajowej. Trzecią bohaterką jest znana nam z poprzedniej książki Ciotka Lidia, kobieta ponoć inteligentna. To dzięki niej poznajemy początki Gileadu, kiedy jako wzięta prawniczka zostaje nagle zaskoczona zmianą systemu w swoim państwie. Żaden totalitaryzm nie powstaje z dnia na dzień. Skoro ona nie zauważyła, jak świat się zmienia wokół niej, to niezbyt dobrze świadczy o jej inteligencji. Czy wszystkie kobiety były ofiarami tego systemu? Ciotka Lidia tak jak i inne Ciotki potrafiły znaleźć sobie miejsce w tym systemie i dzięki współpracy z Komendantami prowadzić dostatnie i spokojne życie z licznymi przywilejami. One ten system współtworzyły razem z mężczyznami. Skoro autorka pragnęła pokazać Gileadu z różnych perspektyw to mnie zabrakło bohatera męskiego. Według autorki w Gileadu wszyscy mężczyźni to masochistyczni seksoholicy żądni władzy i pieniędzy. Taki bardzo jednostronny przekaz autorki, że wszystkie kobiety to ofiary, a wszyscy mężczyźni to ciemiężyciele mnie nie odpowiada. Według mnie cała akcja doprowadzenia do upadku Gileadu jest bardzo naciągana, nielogiczna, a jedynie widowiskowa. Język, jakim powieść została napisana i dialogi rozczarowują .
Nie miałam w planach przeczytania tej książki. Poszukiwałam książki spełniającej jeden z punktów „Czeskiego wyzwania”, czyli książki autora, który jest laureatem Nagrody Kafki. W bibliotece znalazłam tę książkę w formie audiobooku i wyłącznie dlatego po nią sięgnęłam. Nie przeczytałbym jej, gdyż szkoda by mi było czasu i oczu. Książka mnie rozczarowała.
Książka kwalifikuje się do „Czeskiego wyzwania na rok 2022”, punkt 13. „Książka laureata nagrody im. Franza Kafki.”