Korzystając z okazji, że w styczniu postanowiłam czytać tylko polską fantastykę, sięgnęłam w końcu po Więcej niż zło Eweliny Stefańskiej. Byłam do niej bardzo optymistycznie nastawiona. Czytałam dużo pozytywnych opinii i książka od dawna gościła na mojej półce na Legimi. Czekała tylko na lepsze czasy i one w końcu nadeszły.
Zacznę od okładki, która przyciąga wzrok i początkowo to właśnie ona sprawiła, że zwróciłam na książkę Eweliny Stefańskiej uwagę. Została tutaj wykonana naprawdę dobra praca. Od razu zwraca uwagę na coś magicznego, a to zdecydowanie są moje klimaty. Mówi się, żeby nie oceniać książki po okładce, ale powiedzmy sobie szczerze: to pierwsza rzecz, którą widzimy. Jak inaczej mamy wybrać coś do przeczytania w gąszczu miliardów książek, jak nie właśnie po okładce? Oczywiście, następnie pojawia się opis, recenzje i opinie innych czytelników, ale to okładka przykuwa naszą uwagę i sprawia, że chcemy dowiedzieć się o danej pozycji czegoś więcej. W przypadku Więcej niż zło spełniła swoja rolę. Zaintrygowała mnie na tyle, że zechciałam dowiedzieć się o książce czegoś więcej, a w konsekwencji również ją przeczytać.
Niestety samą powieścią trochę się zawiodłam. To nie tak, że w ogóle mi się nie podobała. Zwyczajnie byłam nastawiona na coś lepszego. Przez pierwszą połowię w ogóle nie mogłam się w nią wczuć. Nie umiałam zapamiętać bohaterów, a wydarzenia zdawały się do niczego nie prowadzić. Zazwyczaj w książkach od samego początku wiemy, do czego to będzie zmierzać, czy np. trzeba uratować świat przed zagładą czy może uwolnić się spod władzy króla-tyrana, czy pojawia się jeszcze jakiś inny punkt końcowy. W przypadku Więcej niż zło nie wiedziałam, o co właściwie tutaj chodzi. Dopiero w drugiej części, gdy już mniej więcej połapałam się w przedstawionym świecie, pojawiły się sceny, które mnie zainteresowały i wciągnęły. Sceny, od których nie mogłam się oderwać. Niestety były też takie, które kompletnie mnie nudziły.
Miałam wrażenie, że autorka na siłę chce wprowadzić aurę tajemniczości do książki. Często było tak, że bohaterowie się czegoś domyślali i wręcz już wiedzieli, a my jeszcze nie. Była informacja, że bohater zrozumiał i miałam takie: no fajnie, to niech powie. Trochę mnie to męczyło, bo zamiast cieszyć się z odkrywania kolejnych zagadek, niewiele dowiedzieliśmy się w pierwszej części. Tak właściwie nadal nie wiem, do czego zmierza ta seria (tak to nazwę, bo nie wiem, ile ma być części, ale na pewno będzie coś dalej). Czasem warto odkryć kilka kart i sięgnąć po kolejne, zamiast na siłę trzymać się tych kilku i ciągle krążyć wokół nich.
Drugą rzeczą, która mi przeszkadza, to zmiany narracji. Część scen była napisana w czasie teraźniejszym, część w przeszłym. Czasami narracja potrafiła zmienić się parokrotnie w jednej scenie. Strasznie wybijało mnie to z rytmu czytania. Próbowałam doszukać się jakieś logiki w tych zmianach, niestety nie udało mi się jej znaleźć. Jednak wolę, gdy autor trzyma się jednej obranej narracji i jeżeli opowiada nam losy bohaterów w czasie przeszłym, to niech trzyma się czasu przeszłego. Ewentualnie mogłabym zrozumieć mieszankę, gdyby np. spotkało się dwóch ludzi i jeden drugiemu opowiada swoje losy. I ta jego opowieść jest w czasie przeszłym, natomiast ich spotkanie w czasie teraźniejszym. Wtedy miałoby to sens i było zrozumiałe w odbiorze. Natomiast w Więcej niż zło nie umiałam się w tym połapać.
Książka ma wady, ale ma też zalety. Przede wszystkim widzę olbrzymi potencjał w historii. Mamy ciekawych bohaterów, dobrze wykreowany świat i tylko samo poprowadzenie powieści mi nie odpowiada. Gdyby jednak w drugim tomie wskazać nam cel, zdradzić troszeczkę więcej sekretów i nie budować na siłę aury tajemniczości, to może być świetna książka. No i oczywiście trzymajmy się jednego czasu w narracji.
Po kontynuację na pewno sięgnę, bo jak już wspomniałam – widzę olbrzymi potencjał tutaj. Więcej niż zło to debiut, więc trzeba też wziąć to pod uwagę. Błędy zdarzają się każdemu, nawet doświadczonemu pisarzowi, także jestem tutaj wyrozumiała dla Eweliny Stefańskiej i czekam, co pokaże w swoich kolejnych powieściach. Trzymam kciuki i powodzenia!