Page ma dar, najpotężniejszy dar wśród jasnowidzów. Dzięki niemu potrafi nawiązać kontakt z zaświatami, miejscem gdzie różnorodność nabiera na znaczeniu. W tym miejscu znajdują się wszyscy, od przyjaciół po zaciętych wrogów. Ale dla Page to nie problem, przecież pracuje w kryminalnym podziemiu Sajonu Londyn. Wędrując do ludzkich umysłów wykrada to co najcenniejsze - zatajone informacje. Jako członkini nielegalnego Stowarzyszenia musi się mieć na baczności. Page nie przewidziała jednak, że los zgotował dla niej nie lada wyzwanie. Podczas jednej z akcji popełnia błąd, zostaje pojmana i wywieziona do Oksfordu. Tam musi stawić czoła nie tylko samej sobie, ale i uratować to co z niej zostało. Czy wygra walkę z wrogiem?
„- Masz periorbital haematoma. - Co? - Podbite oko.”
Na odwrocie okładki można wyczytać, iż autorka "to młoda pisarka o ogromnych ambicjach i imponującej wyobraźni [...]" i to jest odzwierciedleniem jej twórczości. Dosłownie z każdej strony bije ogromna ambicja, która czasami mnie przerażała, bo trochę bałam się, że przerośnie i mnie i siebie. Mogę Was zapewnić, ze nic takiego się nie stało. Właściwie to byłam zaskoczona jak sprytnie potoczyła się fabuła i jaki kierunek obrała. Świat wykreowany przez autorkę jest fantastyczny, realny (na tyle, na ile to tylko możliwe) i niesamowicie mocny. Dużym plusem jest umieszczony na samym końcu Słowniczek, który znacznie ułatwia zrozumienie trudnych pojęć wprowadzonych do książki. Świat przedstawiony w książce wymaga objaśnień, ponieważ jest skomplikowany i opatrzony wieloma trudnymi nazwami. Tym samym fabuła nabiera mocniejszych rysów i staje się cięższa do przyjęcia. Pojawiają się istoty obdarzone różnymi darami, opatrzone dziwnymi nazwami i utrzymujące wszystko w dość nietypowej, mrocznej aurze. Taka mieszanka kieruje lekturę na tory świeżości i czegoś nowego. To wszystko stanowi naprawdę interesującą całość, w dodatku realistyczną i łatwą w przyswojeniu (pomimo nazewnictwa).
Jak to się często zdarza nie ma dobrej fantastyki bez miłosnej historii po drugiej stronie ringu. W tym przypadku mamy Page i jej wybór. Nie wiem jak potoczą się losy bohaterów w dalszych częściach, ale na chwilę obecną czuję się przekonana. Kreacja postaci przypadła mi do gustu, szczególnie Arcturusa, który doskonale wie jak przykuć uwagę czytelnika. Sama główna bohaterka, którą jest Paige to dobrze wpisana w karty historii postać, świetnie radząca sobie z otaczającym ją światem i trudnościami stojącymi na jej drodze. Paige pełni jeszcze funkcję narratora, dzięki czemu pierwszoosobowa narracja wpływa na dobrze przedstawione wydarzenia. Niestety nie przypadły mi do gustu postacie drugoplanowe, bo te z kolei wypadły płasko i mało wiarygodnie. W dodatku zanudzały czytelnika swoimi życiowymi rozterkami. A jeśli mowa o nudziarstwie to niewątpliwie pozbyłabym się kilku momentów i zwyczajnie skróciła książkę, bo dla mnie to było najcięższe podczas czytania - dłużąca się w nieskończoność dana scena, która już dawno powinna się skończyć.
„- Jak się czujesz? - zapytał. - Pieprz się. Jego oczy zapłonęły. - Widzę, że lepiej.”
Wiele oczekuje po książkach dystopijnych. Ten gatunek jest dla mnie niezwykle cenny pod wieloma względami i zawsze z ogromną przyjemnością wyciągam po niego swoje ręce. Ale też spoglądam na każdą taką książkę krytycznym okiem. Te wszystkie wymogi związane są z moją miłością do książek antyutopijnych, które skradły moje serce dlatego stawiam na najwyższą jakość. Nie ukrywam, że "Czas żniw" był dla mnie zagadką. Czytałam wiele skrajnych recenzji i pojawiło się w mojej głowie sporo wątpliwości czy twórczość pani Shannon sprosta moim oczekiwaniom. Skłamałabym pisząc, że nie, ale nie mogę również napisać, że była idealna czy, że mnie porwała. To naprawdę świetna książka, ale brakuje jej do ideału. To jedna z tych pozycji, które żeby ocenić trzeba po prostu poznać na własnej skórze.