Książek na temat straty, samotności, bólu i rozpaczy jest mnóstwo, a lawina ich powstawania nie ma końca. W tym wszystkim znaleźć można książki o wszelakiej tematyce dotykające konkretnego problemu - w lepszej, lub gorszej formie. Debiutancką powieść Dellairy bez zastanowienia zaszufladkowałam właśnie do wyżej wymienionego grona, z góry zakładając, że nie pojawi się już taka książka, która mogłaby mnie pozytywnie zaskoczyć.
"Każde słowo ciążyło jak kamień spadający na dno jeziora."
Wszystko zaczęło się zmieniać, kiedy poznałam Laurel - główną, szesnastoletnią bohaterkę książki. Historia rozpoczęła się banalnie: na lekcji angielskiego nauczycielka poleciła napisać list do zmarłej, znanej osoby. Laurel rozpoczęła swoja przygodę z zadaniem od napisania listu do Kurta Cobaina, jednak nie oddała zadania. Rozpoczęła za to swoistą przygodę opisując swoje życie, ból i problemy ukochanym, nieżyjącym idolom.
Laurel ma za sobą trudny czas - straciła siostrę, a okoliczności wypadku zachowała dla siebie, nie chcąc nikomu wyjawić prawdy. Rodzice dziewczyny już dawno się rozstali, a po stracie May zamknęli we własnym świecie smutku, w rezultacie czego matka Laurel przeniosła się na kalifornijskie ranczo a życie dziewczyny rozciągnęło się pomiędzy domem ojca, a domem ciotki. Nikt nie zauważa pogrążonej w największym smutku nastolatki, powoli wycofującej się ze świata, która zdecydowanie woli obserwować, niż rozmawiać. Dellaira całkiem zmyślnie wykreowała Laurel na dziewczynę, która mimo strachu próbuje na nowo odnaleźć się w świecie, chociaż jej sposób rozumowania jest bardzo naiwny i prosty - co jednak ma swoją przyczynę w przeszłości. W porównaniu z postaciami drugoplanowymi, stanowiącymi doskonałe, nostalgiczne tło w postaci szalonej ciotki, pustego emocjonalnie ojca i wycofanej matki wszystkie obecne emocje nie dające Laurel spokoju widoczne są jak na dłoni.
"Nie chciałeś być idolem. Chciałeś tylko być sobą. I żebyśmy słyszeli muzykę."
Dellaira nie dokonała przewrotu w fabule - powieść epistolarna dla młodzieży pojawiła się już wielokrotnie. W całej tej typowości, znalazło się jednak miejsce dla powiewu świeżości, ponieważ Laurel swoje listy kieruje do znanych, aczkolwiek nieżyjących już artystów takich jak Kurt Cobain, Amy Winehouse, Jim Morris, Janis Joplin. Doszukuje się w ich życiu i śmierci pewnego powiązania, które finalnie zdobędzie mocny wydźwięk. Dziewczyna opowiada w listach o przeszłości i przyszłości, stopniowo się otwierając i ujawniając skrywane tajemnice, jednocześnie wprowadzając wiele wątków. Pojawiła się nowa przyjaźń, która chociaż nawiązana niezwykle szybko pozwoliła Laurel trochę odpocząć od nostalgii i smutku, dając przy tym posmak szalonego życia. W historii zagościł również lekki, ale wcale nie ckliwy i wymuszony wątek typowego zauroczenia. Chociaż największe uznanie wzbudził u mnie motyw rodzinny, ten przeszły z May w roli głównej. Siostrzane powiązanie między nią a Laurel okazało się nie tylko mocne, ale i toksyczne, przez co wpłynęło na młodszą z nich w sposób zupełnie inny niż można by przypuszczać. Laurel kochała swoją siostrę i wzorowanie się na jej czynach miało okazać się idealnym posunięciem - idealnym z założenia, w konsekwencji okazał się zupełnym przeciwieństwem.
Na początku podeszłam do książki bardzo sceptycznie. Lekki, niezobowiązujący styl autorki wywołał u mnie pobłażliwy uśmiech i nastawiłam się na typową opowieść dla młodzieży z wymuszonym morałem. Jednak im dalej czytałam, tym więcej wyłapywałam cudownych cytatów i wartościowej treści wplecionej w lekki styl, który przestał wydawać mi się taki prosty i nic nie znaczący.
"Pewne rzeczy okazały się zbyt smutne, by je wyjaśnić na przykładzie straty piłek."
"Kochani dlaczego się poddaliście?" to książka na zranioną duszę. Jest w niej coś takiego, co zmusza na chwilę refleksji. Co prawda nie jest to książka z najwyższej półki, ale z wystarczająco wysokiej, by czytać ją z dużym zaangażowaniem i poznać historię pełną bólu, straty, autodestrukcji i problemów dorastania. Jej prostota ma głębsze dno, niż się spodziewałam - w efekcie pojawiło się dosadne rozwiązanie historii. Dajcie jej szansę, naprawdę warto.